Peddie

Peddie

poniedziałek, 2 września 2013

Ostatni rozdział + Czas się pożegnać.

Witajcie !
Ehhh. Dziwnie jakoś mi się to piszę, ale cóż. To zapewne ostatni post z rozdziałem.
Myślę jeszcze nad kolejną serią, jednak sądzę, że bardziej prawdopodobne jest nowe opowiadanie na tymże blogu. To najbardziej prawdopodobne, jednak nie wiem czy to nadejdzie. Nic nie obiecuję..

Dzisiaj zaczął się kolejny rok szkolny. Ehh. Nie dość, że głupia klasa, to i beznadziejny plan lekcji! Do dupy z tym.. Napiszcie jak tam u Was!

No i jeszcze : Nie lubię się żegnać.. Jednak.. No cóż. ;(

Najpierw jednak rozdział :


Rozdział 21:

Nie wiedziałam co się dzieje. Nagle usłyszałam głos w głowie...
- Możesz jeszcze wygrać. Idź do wyznaczonego miejsca walki.. Niedaleko szkoły. Zauważysz.. Dasz radę, Patricio..
- To Sara.. - pomyślałam i zaczęłam biec w stronę szkoły.
To miejsce.. Było jakby oddzielone od całej okolicy. Jak to możliwe, że wcześniej go nie było?
Weszłam tam. Dopiero po tym ruchu zrozumiałam, że to ten sam gmach, do którego zaprowadził mnie wcześniej Jake.. Tylko, że w innym miejscu. Albo w tym samym? Już nic nie rozumiałam.

Nie wiedziałam co robić. 

Spojrzałam w bok. Stał tam Sweet. 
- Pan Sweet? - zapytałam nie rozumiejąc 
- Nareszcie jesteś. - spojrzał na mnie chytrym uśmiechem.
Poczułam mocny chwyt od tyłu.
Wiedziałam, kto to był.. Wiedziałam, że to Patrick. Złapał mnie za obie ręce i przycisnął do ściany.
- Miałeś mi pomóc! - krzyknęłam próbując się uwolnić.
- Wszystko potoczyło się nie tak jak powinno. - patrzyliśmy sobie prosto w oczy
- Coś Ty. - powiedziałam wrogo. - Gdzie oni są!
Patrick wskazał ręką na ciemny kąt. Próbowałam coś tam ujrzeć, ale było tam za ciemno.. Zresztą i tutaj było ciemno. Ze dwie żarówki. 
- Nic nie widzę. - warknęłam.
Szarpnął mną i zaczęliśmy iść w tamtym kierunku. Zobaczyłam ich.. Wszyscy przywiązani do rur. Mocno związani. 
- Nie!!! - krzyczałam i próbowałam do nich podbiec, jednak Patrick nie dawał za wygraną. 
- Jeśli nie przestaniesz.. - zaczął, ale ja wciąż próbowałam się wyrwać. - Proszę.
Nawet nie wiem jak znalazłam się przy ścianie. On trzymał sztylet. Z mojego oka poleciała łza.
- Pomagałeś mi.. - szepnęłam
- Przepraszam Cię Patricio. - odpowiedział bardzo cicho
- Zostaw ją. - usłyszeliśmy kobiecy głos.
Spojrzałam w stronę, z której dochodził głos. Nikogo tam nie było.
Sztylet upadł na ziemię.
Nagle zauważyłam ją... Nie mogłam w to uwierzyć. Po prostu nie mogłam..
- Jak możesz?! - zaczęłam krzyczeć, nie zważając na to, że Patrick zaczął ściskać i moją szyję.
- Zostaw ją. - warknęła. - Zaczniemy walkę? 
Puścił mnie. Zaczęłam dławić się własną śliną.
- Oh Patricio, nie przesadzaj. - spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy
Kiedy doszłam do normy spojrzałam na nią ze łzami w oczach.
- Ma.. - zaczęłam, ale ona szybko mi przerwała.
- To walka o twoich przyjaciół. Dla ciebie nie widzę już szans. 
Nic nie odpowiedziałam, więc ciągnęła:
- Posłuchaj mnie. Na początku musisz być tego pewna.
Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- Chcesz walczyć o życie kogoś, kto tak Cię zranił? Rani..?
- Nie wiem o czym mówisz. - odpowiedziałam hardo.
- Nina Martin. Amerykanka. Zajęła miejsce twojej najlepszej przyjaciółki, Joy. Nienawidzisz jej. - podchodziła coraz bliżej mnie, a ja nie wiedziałam co się dzieję.
Patrzyłam na Ninę i pamiętałam tylko to, o czym mówiła...Reszta wspomnień.. ? Zanikały mi..
- Amber Millington. - ciągnęła. - Pamiętasz za co ją oblałaś? Słaba koleżanka co? - mówiła drwiącym głosem - Najlepsza tej nowej. Idźmy dalej. Joy Mercer. Nie powiedziała ci dlaczego wyjechała. Nie zostawiła żadnej wiadomości. Chyba nie wierzysz w to, że ona o tym nie wiedziała? 
Nie wiedziałam co myśleć. Czułam i pamiętałam tylko to, o czym ona mówiła...
- Fabian Rutter. No tutaj to nie muszę się chyba dłużej wypowiadać. Ma cię gdzieś, odkąd przyjechała Nina. 


***
Nie wiedzieli co mają robić. Ich przyjaciółka kompletnie zapominała o tym, co ich łączy teraz..
***

- A Alfie Lewis? Spójrzmy prawdzie w oczy. Nawet nie ma o czym mówić. Łączysz go tylko z głupimi zakładami, czy jakimiś zabawami. Dzieciak.. KT Rush. Twój wróg. Pocałowała twojego ukochanego. A może to on ją pocałował? Jak myślisz kochanie? On czy ona.. 
Patrzyłam na dziewczynę i nie umiałam nic odpowiedzieć. To wszystko.. Mnie przerosło. Nie wiem co mam zrobić.
- No i Eddison Miller. - spojrzała na mnie z uśmiechem i ciągnęła dalej - Twój rycerz na białym koniu. Chociaż tak właściwie, nie jest on ci potrzebny. Kochasz go, a on całuje się z innymi. Kochasz go, a on cię rani. Kochasz go, a on ma cię gdzieś. Kochasz go..
- Przestań.- krzyknęłam przerywając jej.

***
Nikt nie umie opisać tego co czuł w tej chwili Miller. Miał zaklejone usta, nie mógł się odezwać. Nie wierzył, że dzieję się to naprawdę. Przecież kochał Williamson najbardziej na świecie! A pocałunek z KT... Został mu jedynie wmówiony!
***

- Kochasz go, a on tak cię traktuje.. Kochasz go, a on nawet nigdy nie poczuł tego samego do ciebie. Kochasz go, a on woli inne. Kochasz go...
- Przestań - krzyczałam coraz głośniej. Znalazła się koło mnie i patrzyła mi prosto w oczy
- Kochasz go, a on Ciebie nie.

Te słowa były dla mnie jak milion dźgnięć noży. A nawet i gorsze..

- Chcesz dalej walczyć? - zapytała, a ja spuściłam wzrok. - Nie.. - odpowiedziała za mnie -  I o to chodzi. - uśmiechnęła się i wzięła sztylet.
- Chcę! - powiedziałam po chwili.
Spojrzała na mnie ze złością.
- Patricio! - krzyknęła
- Tak? - zapytałam kompletnie rozbita - Chcesz coś jeszcze powiedzieć..? 
- Zginiesz, nie rób tego.
- Nie mów, że masz jakieś wyrzuty sumienia.. Mamo. - spojrzałam na nią i otarłam wszystkie łzy. - Cholernie mnie ranią. Ale ty.. Zraniłaś mnie najbardziej na świecie. Chcesz zabić ich? Zabij najpierw mnie.
- Twój wybór, kochanie. - spojrzała na mnie i z całej siły kopnęła mnie w brzuch. 
Odleciałam na kilka bitych metrów. Uderzyłam się w głowę. 
- No nie mów, że tak zostałaś wytrenowana? - zapytała drwiąco.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz. - odparłam i wstałam jak najszybciej potrafiłam.
Podleciałam do niej i zaczęła się prawdziwa walka. Wszystkie moje uderzenia próbowałam róbić jak najmocniej potrafiłam. Jednak upadałam tylko ja.. Wreszcie podniosła sztylet.
- Nie możesz tego użyć. - spojrzałam na nią ze strachem i lekko się oddaliłam. - To miała być walka. Nie na sztylety.
- Owszem, nie na sztylety. Na jeden sztylet. - uśmiechnęła się. - Na mój sztylet.
- Co?! - krzyknęłam i spojrzałam na przyjaciół. Byli równie przestraszeni jak ja.


***
Ciśnienie, a bardziej puls jaki mieli na pewno przekraczał 200. Obawiali się, że serce wyskoczy im jak z procy. Zaczęli wyrywać się, jednak bezskutecznie. Jedynie Eddisonowi udało się z pomocą Ruttera odlepić taśmę z ust.
***

- Co? Nie rozumiesz? Wszystko Ci wytłumaczę. Jest to taki specyficzny sztylecik, wiesz? Kiedy Cię nim dźgnę umierasz po jakiś 2 minutach. Przez te 2 minuty cierpisz katusze, jakich nigdy w życiu nie miałaś. 
- Wiesz dobrze, że wygrasz nie fair! - krzyknęłam.
- Córcia. To nic nie znaczy. Ważne, że będę nieśmiertelna.
- Co z Piper? - zapytałam po chwili namysłu
- Jak widzisz, nie ma jej tu ze mną.
- Co jej zrobiłaś?! - krzyknęłam
- Nic.. Jest z ojcem. Nie bój się. Nie jest tak ważna jak ty.
Nie wierzyłam, że dzieję się to naprawdę. Zginę.. Zginę.. Za nich.. Choć niewiadomo co stanie się kiedy to nastąpi. Czy nic im nie zrobi?! Matko, przecież to moja matka! Nie mogę nic zrobić. Walka nie przyniesie tu rezultatów. 
- Nie wierzę, że to robisz. 
- Patricio! - usłyszałam głos Eddiego - Wyrwij go!
- Miller, Miller, Miller. Eddie, Eddie, Eddie. - spojrzała na niego,a  później znowu na mnie. - Myślisz, że jest tak głupi czy jednak nienormalny? - zapytała mnie
- Myślę, że to i to. - spojrzałam na nią i tym razem ja ją kopnęłam.
Upadła, a sztylet wyleciał jej z ręki. Zaraz mój wzrok utkwił w punkcie, gdzie "spoczywał".
Jak najszybciej ruszyłam do niego, jednak uprzedził mnie.. Sweet!
Czy wy to sobie wyobrażacie?! Sweet mnie wyprzedził! No ja nie wierzę! Jak on się rusza, a jak ja...! WTF!
Złapał hardo sztylet. Nie miałam odwagi mu go wyrwać, bo bałam się, że wyląduje on w moim brzuchu. 
- Panie Sweet.. Musi mi pan pomóc. - spojrzałam w stronę mamy. Zaraz podbiegła do ojca Eddiego i wyrwała od niego sztylet.
- Nie ma tak łatwo. - spojrzała na mnie. - Ale masz rację. Zanim dojdziemy  do sztyletu, musisz się trochę pomęczyć.
I znowu zaczęła się bitwa. Atakowała mnie z każdej strony i z wielką siłą. Trwało to bardzo długo. Kiedy wreszcie nie mogłam już wytrzymać upadłam bez sił na ziemię. 
Straciłam przytomność.. 


----



***
Serce blondyna biło bardzo szybko i mocno. Matka Patrici stała tuż przed nim ze sztyletem. Stali na środku gmachu. Patricia leżała tuż obok niego. 
***

Otworzyłam delikatnie oczy. Spojrzałam w bok, a tam zobaczyłam Eddiego, który prawie został dźgnięty sztyletem. Sztylet był tuż przed jego klatką piersiową. Ręce wciąż miał związane, jednak stał normalnie. W oczach miał wymalowany strach. Nie mogłam na to pozwolić.


Błyskawicznie nie zważając na żaden ból wstałam i odepchnęłam Eddiego. Sztylet natomiast został skierowany ku mojemu sercu. Na samym początku nie poczułam nic. Patrzyłam na twarz mojej matki. Miała wymalowany smutek. Jakby "czar" prysnął. Najpierw uklęknęłam na kolana, a później runęłam na ziemię.
- Patricio! Nie!! - krzyczał Eddie
Tak właściwie to coraz mniej do mnie docierało. Podniósł moją głowę, a ja patrzyłam na niego dziwnym, pustym spojrzeniem.
Zaczęłam się rozglądać, nigdzie nie było mojej matki. Sweet zaraz podbiegł do mnie i próbował zatamować krwawienie. Eddie patrzył  na niego , a potem ciągle na mnie. Z jego oczu leciały łzy. Reszta przyjaciół również do mnie podbiegła. Fabian ich rozwiązał.. 
- Patricio, proszę Cię nie . Kocham Cię najbardziej na świecie. Jesteś dla mnie wszystkim.. Nie możesz, słyszysz?! Nie możesz?! Kocham Cię, słyszysz? - z jego oczu wypływało potoki łez. - Dlaczego mnie uratowałaś? To ja jestem Osirionem!
- Eddie. Ja Ciebie też. - spojrzałam na niego nieprzytomnie, lecz z moich oczu również wyleciały łzy.
Ból przeszywał mnie od środka. Powoli przestawałam kontaktować.
- Kocham Cię, Eddisonie Millerze. - ciągnęłam. - Jesteś i zawsze byłeś moim wszystkim. Zawsze będziesz..Teraz nic wam nie zagraża.. To koniec. Koniec zła. Już jej nie ma.. - patrzyłam na niego i ścisnęłam jego rękę. - Kocham ... - nie dokończyłam.....



***
Życie Williamson w tej chwili się skończyło. Patricia Williamson - będziemy pamiętać.. Dziewczyna, która dla swojej miłości i dla swoich przyjaciół oddała swoje życie.
- Patricio! Nie ! - mogliśmy usłyszeć jeszcze krzyki i szlochy Millington, która nie zrozumiała jeszcze co się stało..
Reszta przyjaciół również płakała..
Miller natomiast wciąż trzymał dłoń dziewczyny i powtarzał, że ją kocha..

Chociaż? Czyżby naprawdę zginęła?
***





-----------------------------------------

- Patricioo! Słyszysz? - otworzyłam oczy i zobaczyłam Eddiego stojącego nade mną - Matkoo. Ależ mocno spałaś. Musisz wstawać, za chwilę będzie taksówka.
- Po co? - zapytałam półprzytomna
- Jedziesz do ciotki, helloł. - uśmiechnął się
- Matko Eddie! - krzyknęłam uradowana i pocałowałam go namiętnie po czym przytuliłam.
- Woow. Wszystko okej? Miałem narzekać na brak czułości,a ty tak mnie witasz? - zapytał z uśmiechem.
- Kocham Cię Eddie. - uśmiechnęłam się i szybko pobiegłam do łazienki się ogarniać.
- Ja ciebie też.. - odparł zmieszany chłopak, widocznie zdziwiony zmianą w zachowaniu..
Kiedy wyszłam, Eddie czekał na mnie w pokoju.
- Gotowa?
- A Ty? - zapytałam uśmiechnięta. - Proszę Cię, pojedź ze mną od razu.
- Wiesz, że nie mogę gaduło. Niedługo dojadę. Pamiętasz? - podszedł do mnie i złapał za rękę.
- Tak, tak. - uśmiechnęłam się krzywo i zeszliśmy na dwór. 
Pożegnałam się ze wszystkimi i weszłam do taksówki. W sumie to nie patrzyłam na drogę. Bardzo denerwowałam się tym snem.. Koszmarem.
- Jesteśmy. - odezwał się taksówkarz.
- Dziękuję.. - odparłam i wyszłam z taksówki.
Staliśmy na polu.. Dokładnie tym samym co ... Nie to nie możliwe!
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam wyraźnie zdenerwowana
- Spokojnie. Musi pani przejść przez te pola, bo niestety nie ma tam normalnej drogi. Przepraszam za nieudogodnienia.
- Na pewno? - zapytałam drżącym głosem. - Wiee pan. - próbowałam się uśmiechnąć.
- Spokojnie. - uśmiechnął się i wyjął mi bagaże. 
Nie wiedziałam co zrobić, więc postanowiłam, że przejdę się trochę i zawrócę. Jednak pociągnął mnie za rękę.
- Proszę, ma pani scyzoryk. Pola, krzewy są nieznośne. - spojrzałam na niego i nie mogłam uwierzyć...


TO WSZYSTKO SIĘ POWTARZA?!






KONIEC.


Mam nadzieję, że końcówka nadała Wam jeszcze większej chrapki, tajemniczości! <3


No i teraz specjalne podziękowania dla dziewczyn o nickach :


- Chochliczek
- FankaTDA
- Nathalia Ramos
- Wyraźnie Inna
- SzalonaDziewczyna
- Pycia;*
- Panna Martin
- Ania M
- Iluzjonistka
- Łucja Rak
- Paula
- ♥ℓσѕт♥ιи♥∂яєαмs♥
- Anonim <3

- Wszystkich innych! <33


Kochani. Są to osoby, które stale komentowały mój blog (lub więcej niż raz, a komentarzy były chociaż troszkę dłuższe).

WIELKIE DZIĘKI.



Naprawdę, kurczę.. No nie wiem co jeszcze napisać.. Łza w oku się kręci, przepraszam.
Uwielbiam Was. Uzależniłam się od Was..
Cały okres pisania na tym blogu wspominam ze łzą w oku.. Teraz niestety czas wrócić do szkoły, zająć się nauką, powrócić do tej beznadziejnej nauki..

Loveinhouseofanubis.. - KONIEC.
Wszystko ma swój koniec. Te opowiadanie również.. No naprawdę nie wiem co napisać!

Zżyłam się z Wami, byliście.. Co ja piszę.. Jesteście dla mnie bardzo ważni i mam bardzo wielką nadzieję, że nie zapomnicie o mnie.
A ja.. Może jeszcze o mnie usłyszycie kochani..! <33



Uwielbiam Was <33


Pozdrawiam gorąco, ściskam i całuję..


Paulina.
Wasza Niunia xoxoo <3333333 ;3

środa, 28 sierpnia 2013

Po dłuższej przerwie..

Witajcie kochani po dłuższej przerwie..
Nie mam pojęcia, co działo się ze mną przez okres tej nieobecności żadnego rozdziału na moim blogu. Po prostu nie umiałam, nie mogłam napisać nawet jednego zdania rozdziału..
Zła passa skończyła się dopiero wczoraj blisko północy, a rozdział dokończyłam dzisiaj. Wiem, że musieliście dłużej czekać.
Ponadto usprawiedliwienie napisałam chyba ze dwa dni temu, a przerwa trwa od czwartku.. No i za to również przepraszam.
Dzisiaj otrzymacie ode mnie kolejny rozdział.
Przepraszam Was za chaotyczność całego rozdziału. Niektóre dialogi bez sensu.. Kolejne flaki z olejem, tym razem razy trzy. Beznadziejny rozdział.. Chyba dlatego, że po takiej przerwie.

Podjęłam również decyzję, która zapewne nie spodoba się Wam... Jednakże o niej napiszę już pod rozdziałem.
Teraz tylko chciałam jeszcze dodać, że chociaż NIE MAM jeszcze napisanego kolejnego rozdziału, to mogę Wam powiedzieć, że ten rozdział (20) jest PRZEDOSTATNIM.




Rozdział 20 :

Ale.. Czy umiem mu ponownie zaufać?
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Eddie spojrzał na mnie pytająco. Wciąż trzymał mnie za rękę. Lekko mu ją wyrwałam i szczerze to się ucieszyłam. Mogłam uciec od tej rozmowy. A jak dla mnie, mogłabym jeszcze od niej uciekać kilka bitych tygodni.
- Teraz? - zapytał  zniesmaczony, po czym wstał, a ja razem z nim
- Patricio.. - zaczął mówić głos zza drzwi
- Amber? - zapytałam otwierając łazienkę.
- Matko, przepraszam Cię. - przyjaciółka rzuciła na mnie z uściskiem.
- Amber.. - zaczęłam i lekko odepchnęłam przyjaciółkę.
- Kocham Cię wiesz?
- Coś jeszcze? - zapytałam oschle
- Posprzątaliśmy Ci cały pokój. - tłumaczyła się
- Oh, nie musieliście. - mówiłam z ironią znowu patrząc na każdego członka Sibuny 
- Ja wiem.. - zaczęła Nina
- Tak, Nino. Ty zawsze wiesz. - spojrzałam na nią złowrogo - Szkoda, że wszystko, wszystko co mówiłaś było nieprawdą i totalną bzdurą. - mówiłam tak oschle, że czułam z każdą minutą, jak coraz bardziej staję się wredniejsza..
Spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Nie wiedziałam czyim pomysłem było to grzebanie.. Wiedziałam jednak, że był to najgłupszy pomysł świata.. I teraz niech za to płacą. Stracili w moich oczach baaaaaaaardzo wiele..
- Ja..
- Jesteś liderką Sibuny. Czy tam drugą liderką, czy może sama nie wiem kim.. W każdym bądź razie zawsze byłaś najważniejsza. A tak naprawdę tylko się zgrywałaś. Robiłaś z siebie pośmielisko, nic sama nie umiałaś robić. - patrzyłam jej prosto w oczy. - Tylko Sibuna i Sibuna. Niby ty jako Wybrana, ale każdy wie jak to naprawdę było. Niby nikogo nie narażać,a kto miał przepraszam bardzo też znak?! Nie tylko ty, najważniejsza osobo świata. - nie umiałam się opanować. Wreszcie przerwał mi Fabian
- Patricio! - krzyknął - Chyba już zrozumieliśmy.
- No tak.. Przepraszam, że uraziłam Twoją dumę.. No i dumę twojej dziewczyny. - powiedziałam zgryźliwie. - Nie musieliście się męczyć ze sprzątaniem. I tak nie chcę was już widzieć. - ostatnie słowa z dużą łatwością przeszły mi przez gardło.. I to mnie najbardziej zdziwiło.
- Patricio! - odezwał się Eddie
- Wrócimy do tamtej rozmowy.. - odparłam i wyszłam z pokoju
Postanowiłam, że pójdę do pokoju Mary. Też utrzymujemy dobre kontakty, więc chyba nie będzie zła, jakbym przenocowała u niej. Rano od razu pójdę na trening, a szkołę sobie odpuszczę. Zapukałam do Mary.
- Proszę. - usłyszałam w odpowiedzi
- Maro.. - zaczęłam. - Mogę przenocować u ciebie..? 
- Wow, Patricio, ty naprawdę pytasz mnie o zdanie? - zapytała zszokowana
- Okej, nie to nie.. - powiedziałam zrezygnowana
- Ej, czekaj! - podbiegła do mnie - Ale nie ma wolnego łóżka..
- Może być nawet podłoga. - uśmiechnęłam się
- Żartujesz! Śpisz ze mną ! - powiedziała uradowana
- Maro.. Nie uważasz, że to będzie z deka dziwne? - zapytałam, a dziewczyna pokiwała przecząco głową. Kontynuowałam więc - Dwie dziewczyny w jednym łóżku.. Maro, no wiesz.. - gestykulowałam 
- Rozumiem, ale nie chcesz być w swoim pokoju, tak?
Przytaknęłam
- Więc.. Nie ma wyjścia. Choć. 
I tak o to znalazłam się w łóżku Mary. Tylko bez skojarzeń!


 Obudziłam się bardzo wcześnie rano. Była 4.30. Akurat!
Szybko wyszłam z pokoju Mary. Oczywiście nie budząc jej. Poszłam do swojego "apartamentu" zwanego zwykłym pokojem, żeby wziąć jakieś ciuchy i szybko przebrać się na trening. Cichutko otworzyłam drzwi. Wszyscy leżeli na podłodze.. Wyglądali jakby zasnęli podczas rozmowy. Postanowiłam, że jak najszybciej wezmę to co mam wziąć i szybko się wymknę. Bez zbędnych pytań, przeprosin i tak dalej. Musiałam jednak na chwilę wejść do łazienki. Przecież nie będę brudna chodziła. Kiedy już z niej wyszłam, w pokoju nie było Eddiego.
- Cholera. - wymamrotałam.
Szybko wyszłam z pokoju. Szłam jak najszybciej mogłam, ale też bardzo cicho. Wyszłam z Domu Anubisa. Udało mi się wymknąć przed Trudy, która robiła śniadanie. Znowu nic nie będę jadła.. Przynajmniej schudnę. No nie ważne.
Szłam szybszym tempem. Nagle usłyszałam jak ktoś do mnie podbiega. Moje serce zaczęło mocniej walić. Bałam się, że to Sweet. Odwróciłam się pospiesznie i zobaczyłam.. No a kogo? Oczywiście, że Eddiego.! 
- Matko, pawianie. Oszalałeś! - krzyknęłam uspokajając swój oddech.
- Miłe powitanie Gaduło. - uśmiechnął się szeroko - Też się stęskniłem.
- Śmieszne? - odwróciłam wzrok i przyspieszyłam
- Powiedzmy, że to zignorowałem.
- Powiedzmy, że to ja Ciebie zignoruję. - tym razem to ja się uśmiechnęłam
- Gdzie idziesz? - zapytał po chwili
- A od kiedy Cię to interesuje?
- Od zawsze. - złapał mnie za rękę, a ja nie protestowałam tylko szłam dalej
- Super.
- Gdzie idziesz? - powtórzył po raz kolejny
- Na trening, no chyba nie do szkoły baranie.
- Patrzę, że coraz milej. Sama? - zapytał
- No jak widzisz miałam tę przyjemność dopóki do mnie nie doszedłeś. - uśmiechnęłam się szyderczo - I szłam sama. Ale do kogoś. 
- Kogo?
- Nie do ciebie. - uśmiech nie schodził mi z twarzy
- Do chłopaka?
- Nie, do cymbała. 
- W naszym wieku? - wciąż pytał.
- Tak. - skłamałam.
Mina Eddiemu zaraz zrzedła. Prawie leżałam ze śmiechu. Tak mnie śmieszył..
- Oo. Przystojny?
Zaczęłam się śmiać na cały las.
- Bardzo. - wymamrotałam w przerwach w śmianiu się
- Oj no nie nabijaj się ze mnie. - objął mnie w pasie i zwrócił ku sobie
Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Ćwiczę z Patrickiem, baranie. - ponownie zaczęłam się  śmiać i odeszłam trochę od Eddiego, żeby już nie trzymał mnie za rękę.
- Patrickiem? - krzyknął - Tym nauczycielem?
- Nie, tym przystojnym chłopakiem ze szkoły.
- Co? - zapytał zdezorientowany
- Tak, tym nauczycielem. - powiedziałam przykładając dłoń do głowy i kiwając nią znacząco.
- Dlaczego ćwiczysz z nauczycielem? - wciąż nic nie rozumiał.
- Prawdziwy baran, prawdziwy.. - szłam coraz szybciej i co jakiś czas skręcałam między drzewami
- Prawdziwa Gaduła, prawdziwa.
- Nie powtarzaj po mnie. - powiedziałam nie odwracając głowy.
- Nie powtarzam.
- Znowu to zrobiłeś. 
- Znowu co zrobiłem?
- I znowu..
- Znowu co? - wciąż pytał
- Znowu to.
- To, czyli co?
- To! Eddie to! - zaśmiałam się ponownie.
Chłopak już się nie odzywał.
Doszliśmy do miejsca. 
- Nareszcie panna Williamson się zjawiła. Długo trzeba było na Ciebie czekać. - podszedł do nas. - Eddie? 
- Pan Patrick?  - zapytał zdziwiony
- Po prostu Patrick. - uśmiechnął się i podał dłoń Eddiemu
- Ta. - odparł zmieszany
- Zaczynamy? - zapytałam przerywając ciszę
- Tak. -  odpowiedział szybko Patrick
Zaczęliśmy walczyć.

Eddie siedział na trawie tuż przed nami. Ciągle się na mnie patrzył. Aż normalnie zrobiłam się burakiem. 

Po jakiś dwóch godzinach ostrej wymiany ciosów Patrcik niespodziewanie złapał mnie za rękę  i z całej siły przycisnął do drzewa. Byłam przestraszona. Eddie nie wiedział co ma robić. Podbiegł do Patricka, ale ten z całej siły go odepchnął.

- Co ty robisz? - krzyknęłam próbując złapać oddech
- Jesteś coraz słabsza Patricio. - patrzył mi prosto w oczy i coraz mocniej przyciskał do drzewa
Próbowałam mu się wyrwać
- Walka jest bliżej niż możesz sobie to wyobrazić. Nie uratujesz ich, przez to, że jesteś słaba. Przejmujesz się nimi. Czujesz coś do nich. Są dla ciebie jak rodzina.. Zrobili ci takie świństwo, a nadal coś czujesz. Musisz za to zapłacić. - złapał mnie za szyję i ponownie jego uchwyt stał się bardziej mocny i dosadniejszy, a ja straciłam przytomność..



...

Ledwo otworzyłam oczy. Nie wiedziałam ile czasu minęło od tego zajścia. Podniosłam z wielką trudnością głowę. Obejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie mogła dojrzeć Eddiego. Szybko wstałam, już nie zważając na ból z każdego ruchu. Byłam cała pokaleczona od konaru drzewa. Na szyi miałam mocny znak od rąk Patricka. Błądziłam wzrokiem po okolicy. Nigdzie nie widziałam Eddiego. Zaczęłam z całej siły go wołać. Odpowiadała mi cisza i mocno wiejący wiatr. Było bardzo ciemno. Leżałam tu cały dzień. Krzyczałam wniebogłosy. Nie wiedziałam co się dzieję. Szybko zaczęłam biec w stronę akademika. Wleciałam tam, a na holu wszyscy stali w szeregu tuż za Victorem. 

- Williamson, gdzieś ty się podziewała! - krzyknął
- Jest Eddie?! - pytałam i krzyczałam jednocześnie
- Nie. - spoważniał - Pan Sweet wziął go do siebie do domu.
- Kiedy?
- Rano.
- Rano poszedł ze mną. - nie rozumiałam co się dzieję.
- Coś ci się przewidziało . - dotknął mojego ramienia.
Zrozumiałam, że to podstęp.
Spojrzałam w stronę osób stojących w holu. Nigdzie nie widziałam Sibuny!
- A gdzie reszta osób? - zapytałam, a z mojego oka niespodziewanie wypłynęła łza
- Kto ? - zapytał z uśmiechem na twarzy
- Nina, Amber, Fabian, Joy, Alfie, KT! - krzyczałam
- Pan Sweet również ich poprosił. - twarz Victora oblał jeszcze większy uśmiech
- Gdzie oni są! - krzyknęłam dosadniej - Jerome, Mara co tu się dzieje!? - zwróciłam się do przyjaciół
- Patricio.. - zaczęła Mara - Powinnaś się położyć. Może chcesz u mnie? - zapytała również z uśmiechem na twarzy
- Co tu się do cholery dzieje?! - po raz kolejny krzyczałam

***
Biedna wybrana.. Wszyscy przeciwko niej. Nie poradzi sobie. Czy obejdzie się bez walki? I tak i tak wygram ja..
***

Wybiegłam ze szkoły.
Nie wiedziałam co się dzieje... Nagle usłyszałam głos w głowie....








******************************************
No i koniec rozdziału. Gorąco zapraszam Was do kolejnego, ostatniego rozdziału.. OPOWIADANIA.
Bardzo Was przepraszam, jednakże podjęłam decyzję o zakończeniu tego opowiadania.
Mam pomysł na końcówkę, bardzo tajemniczą i też po prostu kończącą loveinhouseofanubis.blogspot.com.
Ogłaszam to z wielką przykrością.
W przyszłości, może nawet w roku szkolnym założę nowy blog, z nowym opowiadaniem.
Do tego w najbliższych dniach zacznę już normalnie prowadzić blog z Łucją. Także.. Może o mnie nie zapomnicie?

Przy kolejnym rozdziale, specjalne podziękowania. ;*

Czekam na długie komentarze.

Uwielbiam Was.
Paulina, Niunia xoxo


PS. Łucja, mam nadzieję, że jednak odezwiesz się do mnie, nie zważając na moją decyzję.. Zapomnisz o tym szantażu..
Love.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Kolejny rozdział. ;)

Witajcie wszyscy ponownie. ; )
Tym razem mamy kolejny rozdział, a nie nominacje. Gorąco dziękuję za tamte nominacje, ale jeszcze nigdy nie namęczyłam się tak w pisaniu postu, jak wczoraj. ; p Także.. Lepiej idzie mi pisanie rozdziałów. ;D
No i tak.. :
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Liczę na jeszcze więcej pod tym i o dłuższe.. Jeśli możecie oczywiście. No i na końcu zadam jeszcze bardzo ważne pytanie, na które chciałabym oczywiście, żebyście odpisali. ; ) No aleee proszę Was o te dłuższe komentarze. Są dla mnie bardzo, bardzo ważne.
Ale na razie przejdźmy do rozdziału :
Dodam jeszcze, że dyskutowałam na temat końcówki z Łucją. Nie wiedziałam czy ją dać, czy nie, ale zrobiłam to dla Was  ; p No i Łucja też na tym przystała. ;  D





Rozdział 19 : 

- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę! - krzyknęłam, bo zobaczyłam jak wszyscy z Sibuny przeszukują moje rzeczy.. Szuflady, łóżko, szafki, szafę.
- Patricia. - krzyknęła przestraszona Nina niechcący zwalając na podłogę mój pamiętnik... Który był bardzo ostrożnie i głęboko schowany. Tylko Nina wiedziała gdzie on jest.. No i Amber i Joy.
Do moich oczu naleciały łzy. Oczywiście nie pozwoliłam, żeby wypłynęły.
- Przeszkodziłam wam, co? - zapytałam i sięgnęłam po pamiętnik. - O ile wiem, to moje. - spojrzałam w oczy przyjaciółce, a ta spuściła głowę.
- To nie tak.. - zaczął Fabian
- Nie tak.. - powtórzyłam za przyjacielem. - Nawet ty Fabian?
Nastała cisza. Nikt się nie ruszył ani nic.. Nie wytrzymałam : 
- No co jest?! Gdzie jest ta wasza gorliwość, chęć znalezienia czegoś?! Może wam pomogę co..! Chcecie jeszcze coś przeszukać? Czy już wszystko daliście radę? A może w ogóle mnie, co? Może coś do spodni wzięłam, hmmm? Nie pomyśleliście. ? - niestety z jednego oka wypłynęła mi łza. Krzyczałam, patrząc po kolei na każdego z moich przyjaciół.. Byłych?
- My.. - zaczęła KT.
- Wy. - przerwałam jej. - Super. 
- Nie chciałaś nic zjeść? - zapytał zmieszany Alfie
- Nie było cię na żadnym posiłku, myśleliśmy.. - zaczęła Amber
- Myśleliście? A byłam przekonana, że nie umiecie myśleć. - mówiłam coraz bardziej pewniej, powstrzymywałam się od krzyku - No nie wiem, czy byście się wyrobili, jakbym poszła zjeść.. No co jest?! Już nagle nie chcecie nic robić?! - tym razem niestety krzyknęłam.
Z mojego pokoju zrobili burdel. Wszystko z szafek powywalane.. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobili..
- Przepraszam. - wtrącił Eddie. - Przepraszamy.
Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem.
- Nie przepraszaj. - podeszłam do chłopaka - Z dnia na dzień coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie mogę Ci już nie wybaczyć. - z mojego oka poleciała kolejna łza. - Eddie... - powstrzymywałam się od całkowitego płaczu.
- To nie jego pomysł Patricio. - odezwała się Nina.
- Wiem. - nie spuszczałam wzroku z chłopaka. - Ale tu jesteś. - kolejne łzy zobaczyły światło dzienne, czy tam nocne.. - Wszyscy jesteście.. Pff, przyjaciele..
- Przepraszam Cię. - oczy Eddiego również się zeszkliły. - Ale wiemy, że coś przed nami ukrywasz. Nie mogliśmy czekać aż przyjdziesz.
- Nic przed wami nie ukrywam. - warknęłam i odwróciłam się do reszty.
- Rozumiem, że chcesz nasz chronić, ale jesteśmy zespołem.. - odezwała się Nina i spojrzała na mnie też ze łzami w oczach.
DLACZEGO WSZYSCY PŁACZĄ..?! Helloł.
- Zespołem?! - krzyknęłam, swoją drogą to dziwne, że Victor jeszcze nie przyszedł.. może go nie ma? W każdym bądź razie kontynuowałam - Czy zespół grzebie sobie w rzeczach? Do cholery, czego szukaliście?! - krzyknęłam jeszcze głośniej i rzuciłam z całej siły swoim pamiętnikiem o ziemię.
- Wskazówki.! - odkrzyknęła Joy - Jesteś moją najlepszą przyjaciółką! Tyle lat! Martwię się o Ciebie! Nie rozumiesz? Martwimy się, a ty znikasz na całe dni, Jake próbuje cię porwać, nie rozmawiasz z nami prawie w ogóle.!
- Nie mieszajcie się w to.  - warknęłam
- Czy ty w ogóle słyszysz to co mówisz? - odezwał się Eddie - Nie wiesz..
- Ile dla nas znaczysz. - zakończyłam za niego - Tandetny tekst nawet bez nutki prawdy. - skwitowałam.
- Patricio!  - krzyknęła Joy. 
- Co! - nie byłam jej dłużna
- Co się z tobą stało? Nie poznaje cię. Wystopuj z tą wrogością. Nigdy tak się nie zachowywałaś.
- To wszystko mnie już przerasta, okej? - spojrzałam jej prosto w oczy - Chcę was chronić, uratować. Ćwiczę całymi dniami.. Dzisiaj nie było mnie w szkole i potem na obiedzie i kolacji, bo ćwiczyłam. Kończę tylko jak już nie mogę wstać. Robię wszystko.. WSZYSTKO, żeby was ochronić. Wszystko co mogę... Ale walka się zbliża.. A ja. Ja nie jestem gotowa. Przegram.. Nie rozumiecie?! Przeeegram. - z moich oczu ulatywało coraz więcej łez. 
- Patricio.. - podszedł do mnie Eddie
- Nie. - odparłam szybko. - Jak mogliście to wszystko.. Jak mogliście mi nie zaufać?! Matko, z mojego pokoju zrobiliście zwykły chlew. Co ciekawe przeczytaliście w tym pamiętniku, huh?! - znowu zaczęłam krzyczeć. - Nie ma tam nic co mogłoby wam w czymś pomóc i was usatysfakcjonować.. - spojrzałam na Eddiego - Chyba, że to.. Że cię kocham. I nie wiem dlaczego.. - nie mogłam zapanować nad łzami, więc wybiegłam do łazienki..
Zamknęłam się i usiadłam na podłodze. Wciąż płakałam.. Ręce przyłożyłam do twarzy i całkowicie zapomniałam się w płaczu.. Po moim policzkach spływało milion łez. Nie wiedziałam co robić. Nie umiałam się opanować. Myślałam, że wyrwę sobie włosy. Moje ręce łapały je w garści i ciągnęły z całej siły. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.. A najgorsze było to, że ciągle ktoś walił w drzwi.. Ktoś... Wiadomo, że albo Eddie, albo Joy, albo Nina.. Ale pewnie ten pierwszy.

*****
Miller walił w drzwi bez opamiętania. Przed chwilą miłość jego życia, która przez kilka dni cierpiała przez niego, krzyczała na niego i nie mogła z nim się w ogóle porozumieć, nie chciała go znać.. Wyznała mu miłość! Czuł, że musi coś z tym zrobić, bo inaczej straci ją na zawsze..

 Choć i tak niedługo do tego dojdzie.. Ale co mi tam.. Niech sobie tak myśli, biedaczek.
*****

- Patricio, otwórz. - zaczął do walenia dołączać krzyki
Czyli to on.. Wiedziałam.! Nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie.. Chociaż, tak krzyczał, że normalnie musiałam go wpuścić. Inaczej na pewno przyszedłby albo Victor albo Trudy... I co by było.?! Chociaż, czy oni w ogóle są  w domu? Ehh, powtarzam się. Szybko przetarłam twarz, otworzyłam drzwi i ponownie usiadłam pod ścianą.
Eddie wparował cały zdyszany.
- Nie można tak było od początku? - zapytał.
- Zamknij drzwi. - spojrzałam na chłopaka, a on zrobił to o co go poprosiłam. Usiadł koło mnie.
- Wiesz, że to toaleta? - zapytałam po chwili
- Domyślam się. - odparł ze śmiechem
- Dla dziewczyn. - kontynuowałam.
Przestał się śmiać.
- Oj tam oj tam. - wymamrotał i oparł głowę o ścianę.
- Inni mogliby sobie pomyśleć, że.. No wiesz. - uśmiechnęłam się pod nosem
- Że mi na tobie zależy?  
Swój podbrudek położyłam na kolanach i patrzyłam się bez celu na drzwi.
- Interesujące drzwi.. - powiedział po chwili, a ja czułam jego wzrok.
- Taa. - mruknęłam po nosem. - Bardziej niż ty.
- Ejj, ej. - odwróciłam pytająco głowę  i spojrzałam na niego - Przestań. - powiedział z wyrzutem 
- Po co tu chciałeś wejść w ogóle? - zapytałam zmieniając temat
- Chyba musimy porozmawiać.
- Wiesz jak się kończą nasze rozmowy.. - mój wzrok znowu przeniósł się na drzwi.
- Wiem, ale muszę spróbować. Gaduło, możesz na mnie spojrzeć?
- Ostatni raz powiedziałeś do mnie gaduła. Nie wiesz jak mnie to wkurza..  - Spojrzałam na chłopaka i ponownie  mój wzrok przeniosłam na ścianę.
- Chyba lepiej będzie jak tu usiądę. - odparł i usiadł na przeciwko mnie zasłaniając drzwi. 
Zrobiło mi się jakoś dziwnie.. Krępowałam się? Bałam się spojrzeć mu w oczy. Odzwyczaiłam się. Kiedyś.. A z resztą nie ważne. Nie teraz. 
- Spojrzysz na mnie? - znowu zapytał
- Może.. - odparłam, ale mój wzrok tym razem był skierowany na podłogę
- Kiedy? Zamierzasz to zrobić jeszcze dzisiaj? - zapytał niby poważnie, ale wiem, że mówił to z nutką ironii.
- Postaram się. - spojrzałam na tego typa. Spojrzałam mu prosto w oczy i wszystkie wspomnienia wróciły. Do tego stopnia, że szybko mój wzrok przeniósł się na podłogę. Oczywiście nie chciałam, żeby wyszło na to, że jestem jakimś tchórzem, więc ponownie spojrzałam w oczy byłemu. - I?
- Patricio, daj mi ostatnią szansę.
- Eddie..
- Proszę Cię. - w jego głosie słychać było drżenie.
- Eddie.. - próbowałam coś powiedzieć, ale ciągle mi przerywał
- Zrobię wszystko. Przysięgam Ci, że nigdy cię już nie zranię.
- To rozmowa na dłużej. - powiedziałam z prędkością światła, żeby dał mi dokończyć.
- Nie wytrzymam bez ciebie. - odparł z przygnębieniem.
- Jest już późno.
- Patricio. - złapał mnie za rękę, lecz zaraz mu ją wyrwałam. Na jego twarzy malował się smutek. - Ile jeszcze mam udawać, że to co robisz jest normalne w tej sytuacji?!
- A nie jest? - zapytałam oburzona
- Nie jest. Spójrz na Jerome`a i Joy. Są razem.
- Chcesz ich porównywać do nas? - zapytałam nie wierząc - On jej nie okłamywał tyle czasu. - krzyknęłam.
Nastała cisza. Była bardzo krępująca.
- Kocham Cię. - spojrzał mi prosto w oczy.
- Ja ciebie też ośmiornico.. - powiedziałam dławiącym głosem dwa wyrazy.. Ośmiornico przeszło mi przez gardło dość gładko.
- Daj mi ostatnią szansę. 
- Nie umiem. - moje oczy się zeszkliły. Ponownie z resztą..
- W takim razie możesz mnie zabić, ale muszę to zrobić. - odparł i nachylił się nade mną.
Delikatnie dotknął swoimi ustami moich. Pocałował mnie! Nie wiedziałam co mam zrobić. Zamknęłam oczy i zanurzyłam się w tym pocałunku. Tak mi tego brakowało.. Nigdy wcześniej nie czułam takiego szczęścia z  powodu pocałunku... Kiedy oderwaliśmy się, z mojego oka wyleciała jedna łza.
- Powiedziałeś, że mogę cię zabić? - zapytałam. Tak wiem, tylko ja  w takiej chwili mogłam o to zapytać.
- Przenośnia. - powiedział szybko.
Uśmiechnęłam się, po czym na twarzy Eddiego również pojawił się uśmiech. 
- Ostatnia szansa, proszę Cię Patricio. - złapał mnie za rękę.
A ja... Nie wiedziałam absolutnie co mam zrobić! Czułam się tak dobrze, podczas pocałunku. Ale.. Czy umiem mu ponownie zaufać? 


No i co zrobi Pat? Jakieś przemyślenia? :*






No i macie rozdział. Szczerze, znowu jest dość krótki. Ale jakoś te tak mi wyszły. Nie jestem w stanie Wam powiedzieć czy kolejne będą dłuższe czy nie. A no i bardzo ważne jest też to, że wielkimi krokami zmierzamy ku końcowi. Kilka rozdziałów jeszcze. Myślę, że góra 5. Może i mniej, może i o jakiś 1 więcej czy coś, no ale tyle mniej więcej. No i teraz tak, nie wiem co zrobić. Pewna dziewczyna (Łucja) jak wiecie, pisze mi, abym pisała kolejną serię. A Wy co o tym myślicie? No kurczę ja sama nie wiem, jak to będzie z tymi rozdziałami i wgl. Dobra. Liczę na Wasze obiektywne, dłuższe komentarze.

Pozdrawiam.
Paulina,
Niunia xoxo

środa, 21 sierpnia 2013

Kochani!
Dzisiaj nie rozdział, a nominacje. Oczywiście rozdział też będzie, tylko nie wiem czy dzisiaj. Wróciłam dopiero, ale może jak się sprężę, to coś i  z rozdziału wyjdzie.
Możecie mieć cichą nadzieję.... Na scenkę Peddie ; p

Ale teraz nominacje.
Dostałam ich meeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeega dużo. Nawet nie wiem co mam zrobić, bo wszystkie blogi, które czytam mnie nominowały. No i nie wiem co mam zrobić z tymi niby moimi nominacjami.. Kurdę. Aż chyba nie dam rady nominować? Bo bez sensu nominować Was znowu i znowu.. No nie wiem  -,- Może dacie na dole w komentarzach jakiś pomysł, a ja np to później poprawię, czy napiszę w drugim poście. Sama nie wiem, czy dwa razy nominować... Bez sensu.
Okej, ale już przejdźmy do osób, które mnie nominowały.
Od razu mówię, że jest tego troszkę. Mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałam. Jeśli tak, to piszcie od razu a ja specjalnie z przeprosinami jeszcze dodam.! <3. Z góry więc przepraszam. Matko.. Dobra, więc.
Zostałam nominowana do Versatile Blog Awards, przez dziewczyny o nickach : Łucja Rak z blogu klik, FankaTDA z blogu klik, Patricia z blogu klik, Ania M z blogu klik, Panna Martin z blogu klik, Paula z blogu klik, Mozika z blogu klik, SzalonaDziewczyna z blogu klik, Berry Marti z blogu klik, Nathalia Ramos z blogu klik  i baardzo spóźnione cнosen tωo z blogu klik (to z lipca jeszcze jest, przepraszam Cię bardzo, że dopiero odpowiedź, ale teraz się nazbierało, a oczywiście pamiętałam, chociaż pewnie Ty już nie ^^ ) .
Natomiast do Liebster Award zostałam nominowana przez dziewczyny o nicku : Pat z blogu klik, `Himari z blogu klik.

No trochę tego jest. Mam wielką nadzieję, że nie popełniłam żadnej gafy, że Wasze linki się zgadzają oraz, że WSZYSTKICH podałam. Jak coś to szybko pisać w komentarzu a ja poprawiam, albo nowy post pisze. Przepraszam z góry.. ; (
Wszystkim nominuującym dziękuję gorąco z całego serca <3.




Te obrazki, mogłam dać dopiero tutaj, tam jakoś wgrać mi się wcześniej nie chciały..
 Nie wiem dlaczego i nie rozumiem tego.
 Mam nadzieję, że się nie pogniewacie.  ; p

Nominowany powinien :
- podziękować nominującemu blogowi 
- pokazać nagrodę na swoim blogu
- ujawnić 7 faktów o sobie
- nominować 10 blogów i poinformować o tym fakcie ich autorów.


Więc 7 faktów o mnie. ^^ Chociaż nie wiem, czy tylko 7 powinnam zrobić, jak tyle osób mnie nominowało. No nieważne, haahahha xd 

1. Jestem wysoka i mam duży numer buta, przez co mam pewne kompleksy. ; [ 
2. Noszę okulary, choć intensywnie myślę o soczewkach. Najprawdopodobniej przerzucę się na nie jak będę szła do liceum, czyli za 2 lata. ;)
3. Będę miała aparat ortodontyczny, a teraz męczę się z separacją zębów i mam okropnie przeszkadzający drucik idący nad językiem . ! ; (
4. Nie mam najlepszej przyjaciółki, choć można powiedzieć, że dążę do takiej przyjaźni z pewną osobą z bloggera. ^^. Tak to o Tobie ;* - Ale nie powiem o kim xd
5. Jestem zbyt nieśmiała i niedostępna, ale jak się zaprzyjaźnię z kimś, staram się otworzyć. Choć to musi być taka stała przyjaźń, nie tam koleżeństwo..
6. Lubię siedzieć w domu, wolę czasem nawet to niż wyjście na dwór. No chyba, że z dobrym towarzystwem, to nie. ; D
7. Niedawno ostro nadziałam się na fałszywą przyjaźń... 

No i to tyle faktów. Mam nadzieję, że Wam się spodobały.
Teraz odpowiedzi na pytania dwóch dziewczyn ; ) 

Więc odp na pytania, Pat :

1. Dlaczego zdecydowałaś się prowadzić bloga?

Uwielbiam Tda, uwielbiam Peddie. Pomyślałam pewnego dnia, że może coś wyskrobię i wstawię. Tak o. Nie miałam pojęcia, że tyle osób będzie to czytało.. Bądź komentowało a nie czytało xd

2.  Jakie są Twoje główne cechy charakteru ?

Nieśmiała, skryta, miła, często niestety ulegająca, pomocna dla każdego no i przyjacielska. ; )

3. Co chciałabyś zmienić w sobie?

Na pewno to, żebym wreszcie siebie polubiła.. Aj, na razie nie mogę tego zrobić. Jestem bardzo niepewna siebie. No ale też oczywiście swoją figurę, nr buta :P , Urodę, tą nieśmiałość i jeszcze dużooooo rzeczy. O i naiwność! 

4. Jakiej muzyki słuchasz?

Szczerze, to nie będę oryginalna. Każdej po trochu.

5. Ulubiony wykonawca.

Sama nie wiem.. Może Leona Lewis? Ale sama nie wiem, więc nie mogę tak dać o. ; p 

6. Do której klasy teraz idziesz?

Do 2 gim . ;)

7. Ekscytujące podróże, przygody czy komedia miłosna?

Hmmm. Trzecie. ^^

8. Posiadasz rodzeństwo?

Tak, brata i siostrę.

9. Gdybyś miała jechać na bezludną wyspę to co byś wzięła ze sobą?

Hmmm. Telefon, laptop, jedzenie no i kogoś ze sobą ^^. -- Kto się wybierze? Hahahah xd. Może wtedy będę miała przyjaciółkę, a jak nie to kogoś z rodziny ;p

10. Jaką książkę ostatnio czytałaś?
Chyba "Krzyżacy" w szkole. Albo.. "Zemsta" . Kurczę, chyba to drugie.





Odpowiedzi na pytania, `Himari : 

1. Wolisz czytać opowiadania pseudo miłosne czy bardziej tajemnicze i zagadkowe?

Pierwsze.

2. Najczęściej odwiedzany przez Ciebie blog.

Oj trudno powiedzieć, naprawdę. W sumie wszystkie, które czytam odwiedzam bardzo często. Nie mogę podać jednego, przepraszam.

3. Najczęściej odwiedzana strona ?

Fb, Yt, loveinhouseofanubis.blogspot.com -- hahhahah xd i inne blogi. Ale raczej to pierwsze.

4. Gdzie chciałabyś w przyszłości pojechać?

Do Afryki i pomóc tam żyjącym ludziom. No i oczywiście gdzieś za granicę także. ; p 

5. Twoja najgorsza wada? 

Nieśmiałość.

6. Twoja najlepsza zaleta?

Hmmm. Może pomocność ? -- chyba nie tak się pisze. xd W sensie pomoc innym.

7. Piosenka, której aktualnie słuchasz.

Everytime We Touch <3.

8. Ulubiony zespół............ (już nie chcę mi się przepisywać dalej. Przepraszam. )

Nie mam szczerze. Może Leona Lewis, jako piosenkarka.

9. Co najbardziej irytuje Cię u innych?

Zakłamanie, nieszczerość, wredność, obgadywanie innych, zbytnia pewność siebie.

10. Bungee czy spadochron?

Bungee xd


No i koniec pytań. Mam nadzieję, że nikt inny pytań nie zadawał, a ja ich nie zobaczyłam. Jak coś to też piszcie na dole, a ja to poprawię. Jestem już taaaaka zmęczona. Ten post tyleeeeeeeeeeee czasu piszę, że masakra. Serio! Nie dodam dzisiaj rozdziału, jestem strasznie zmęczona już.
Co innego pisać na początku, co innego na końcu. Wiem, przepraszam, ale tyle czasu.. 
A co do pytań, to niektóre skróciłam, bo każde pytanie musiałam przepisywać, a nie dało rady skopiować, przez zabezpieczenia. Tyle się już naszukałam, więc przepraszam. ;)

No i tak już pod koniec.. Kiedy dodawałam pierwszy post na tym blogu nie miałam pojęcia, że ktoś to w ogóle przeczyta. Kilka miałam komentarzy typu : świetnie. I koniec. Dlatego teraz jestem bardzo uczulona, na takie krótkie komentarze, bo uważam, że wtedy osoba po prostu nie czyta rozdziału. Już taka jestem, znowu sorki za to, ale cóż. Moje serce jest takie uradowane, jak widzę dłuższy komentarz i nawet nie mogę często zrozumieć, jak możecie czytać takie głupoty jakie ja piszę. To jest dla mnie naprawdę wielki szok. Kiedy widzę, pod blogiem 24 komentarzy, przecieram z milion razy oczy, bo nie wierzę. Do tego tylee nominacji, co ja dostałam, to jeszcze u innych dziewczyn nie widziałam. Naprawdę! Uwielbiam Was. Nadal nie mogę uwierzyć. Naprawdę. Niektóre komentarze są długiee i takie miłe, że nawet nie wiem czy to przypadkiem nie pomyłka. Choć kilka dziewczyn wciąż pisze tylko takie króciutkie komentarze, to są osoby, które piszą komentarze długie i takie ciepłe, że najchętniej odpisałabym na każdy taki komentarz milion razy powtarzając słowo dziękuję. Naprawdę. Dziękuję..
Rozpisałam się baaaaaaaaaardzo, pewnie nikt tego nie przeczyta, ale co mi tam. Tak o do siebie można sobie popisać. Baa, moje nowe hobby. Łucja, chociaż i tak i tak Cię zmuszę do przeczytania tego, hahah xd. Uwielbiammmmm, mmmm. ! <3.


Dobra, kończę..
Bo to już nie przelewki, hahah. Co do tych nominowanych blogów, to są to blogi osób, które mnie nominowały.. Ale nie chcę tego przepisywać, więc może nie wiem co zrobię xd Coś jeszcze zrobię. A jak nie to zostawię tak jak jest i będziecie mogli mnie ganiać z łopatami czy tam czymś ; p


 Hmm. Będziecie mieli ode mnie jeszcze taką pod koniec mojej działalności na bloggerze niespodziankę. Takie podziękowanie specjalne. Oczywiście, jeszcze nie jest powiedziane, że moja działalność dobiega końca, bo może jeszcze napiszę kolejne opowiadanie, czy drugą serię tego, ale.. No coś Was czeka. 

Jeszcze raz dziękuję Wam z całego serca. <3..


Paulina,
Niunia xoxo.

Ps. Dziękuję też bardzo anonimowi, który tak bardzo domaga się zawsze rozdziałów, który ostatnio często komentuje i wgl. Dziękuję bardzo, takie tam specjalne podziękowania.
Dziękuję też oczywiście wszystkim Wam, którzy czytacie te wypociny. To dla mnie niezmiernie ważne. 
Nowy rozdział zapewne jutro. ;*

I dziękuję Łucji. Kochana Twój post na blogu i w ogóle każda nasza rozmowa, jest dla mnie bardzo ważna. Pamiętaj. ;**


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Uggh.!

Witam, witam wszystkich po raz koooolejny.
Otóż dzisiaj możecie mnie zatłuc.. Znowu napisałam krótki next.
Chyba jeszcze krótszy niż poprzedni. No kuuurde! Nie wiem co się ze mną dzieje.. Po głowie chodzi mi tylko i wyłącznie zakończenie opowiadania, a na teraźniejsze rozdziału nie mam pomysłów. Myślę, że zbliżamy się więc do końca opowiadania.. Nie mówię oczywiście ponownie, że to już teraz koniec, ale niestety się zbliżamy. Poza tym coraz to więcej jest rzeczy rozszyfrowanych. ;)
Ten rozdział dodaje tak właściwie, żeby jakiś tam był.
On jest taki bezbarwnyy. Nie ma Peddie, nie ma tak właściwie nic. Jedyne co może Was zaciekawić w tym rozdziale to końcówka. Przepraszam Was więc za poziom tego nextu.. Naprawdę chyba moja dobra passa pisania się skończyła.. To już 3-ci krótki i głupi rozdział.
Wiem, że i tak komentujecie dobrze, ale niestety na pewno sami też to już zauważacie.
Chciałabym Wam gorąco podziękować za ostatnie komentarze, proszę o więcej. Uwielbiam te Wasze dłuższe komentarze.. Kocham! <3.

A co do nominacji, których kilka dostałam, to postaram się za to niedługo zabrać, żeby nie było, że to olewam. ; )


O to kolejny beznadziejny rozdział... ;( :




Rozdział 18 :

Nagle usłyszałam głos Patricka.
- Nie możliwe, ty płaczesz? - odwróciłam się zmieszana i wytarłam łzy - Pewnie się dziwisz, co tutaj robię?
Przytaknęłam głową.
- Otóż, nie było cię dawno na treningu. Twój przeciwnik przez to staje się pewniejszy siebie, wiesz o tym? 
- Ta..
- Wreszcie cię zaatakuje, nie rozumiesz?! - krzyknął
- Okej.. - zaczęłam ciągle zmieszana - Mówiłeś, że niewiadomo kiedy ta walka..
- Powiedziałem, że nie mogę ci powiedzieć. 
- Czyli dzisiaj ta walka? Jutro? No kiedy!
- Nie rozumiesz, że nie mogę ci tego powiedzieć? 
- Nie rozumiem, jestem zbyt głupia. Przepraszam. - powiedziałam z ironią. 
- Wiesz do kogo możesz startować z taką ironią? - warknął 
- Do każdego? - odpowiedziałam uszczypliwie
- Nie bądź taka pewna. Lepiej pokaż swoją wyższość w walce, a nie w słowach. Myślisz, że stajesz się przez to silniejsza? 
- Co cię ugryzło? - tym razem to ja krzyknęłam - Myślisz, że możesz się na mnie drzeć i po mnie jechać nie wiadomo za co?
- A ty przypadkiem tak nie robisz? - spojrzał na mnie, a ja spuściłam głowę.
- Nie. - odpowiedziałam szybko.
- Robisz. Kochasz go, a to robisz.
- Nie chcę o tym gadać. - odburknęłam
- Ranisz go. Nie widzisz.. 
- Zdradził mnie. - przerwałam mu -  A ja.. Nie wiem co mam robić.. - z moich oczu wypłynęło kilko łez, na szczęście Patrick ich nie zauważył - Nie umiem mu zaufać..
- Wkrótce będziesz musiała. - podszedł do mnie i podniósł mi podbrudek. Spojrzał prosto w moje oczy - Teraz chociaż spróbuj. 
- Nie umiem. I chyba nie chcę..  Zaraz.. Wkrótce będę musiała?
- Powalczmy. - zmienił temat.
- Co jest!
- Powalczmy. - powtórzył
- Muszę iść do szkoły.. 
- Powiedzmy, że załatwiłem ci zwolnienie.
- O nie. - zaczęłam - Tym razem nie dam się wyprowadzić w manianę. Victor gadał to samo, a później powiedział, że kłamał... Głupi staruch.
- Rozmawiałaś z Victorem?
- Taa. A co?
- Nie rozmawiaj z nim, słyszysz?
- Boo..? - zapytałam podejrzliwie
- Uwierz mi.
- Pracuje w moim akademiku, wiesz? To znaczy, że raczej będę musiała z nim gadać. Inaczej jeszcze mnie wydalą i co będzie. - wciąż mówiłam z ironią
- Mniej się na baczności.
- Co za ludzie.. - pomyślałam, po czym zdecydowałam, że się odezwę. - Walczymy? Niech będzie, że naprawdę jestem zwolniona. - uśmiechnęłam się.
- Nareszcie uśmiech. Powinnaś się częściej uśmiechać, wiesz?
- Bo jeszcze pomyślę, że się zakochałeś .  - zaczęłam się śmiać, a on dołączył do mnie, po czym przytulił mnie. - Dobra, dajemy. - powiedziałam i oderwałam się od Patricka.
Zaczęliśmy iść w stronę naszej "miejscówy".
- Ręce. - wydawał mi komendy, kiedy już zaczęliśmy walczyć. - Nogi szerzej... No ale bez przesady! Chyba, że rodzisz. 
- "Jak zwykle masz czas na żarty." - zaczęłam naśladować mojego rozmówcę. 
- Nie moja wina, że twoje nogi są rozszerzone jakbyś naprawdę rodziła.
- Bardzo śmieszne. - skwitowałam - Pasuje? - zapytałam zmieniając "szerokość" rozstawienia nóg.
- Świetnie. - pochwalił mnie i zaczęliśmy już na serio walczyć.
Powoli zaczęłam wierzyć, że idzie mi to coraz lepiej. Czułam się w tym dość dobrze. Odpychałam prawie każdy atak Patricka, za to on niektórych moich nie mógł. Po chwili zaczęło robić się to troche dziwne, więc musiałam zapytać :
- Dajesz mi fory? - dołączyłam do pytania zniesmaczoną minę. 
- Skądże. - odpowiedział po czym bardzo mocno uderzył mnie w brzuch.
Syknęłam z bólu i przewróciłam się na ziemię. Miałam nadzieję, że mi pomoże, ale stał nade mną i pogwizdywał zwycięsko.
- Nie pomożesz mi? - zapytałam z nadzieją, gdyż nie miałam siły wstać.
- Musisz walczyć dalej. To był mój najlżejszy atak, jaki mogłem zrobić. 
- Ale bardzo bolesny, wiesz? Nie dam rady walczyć.
- Tak odpowiesz w walce ostatecznej? - teraz on wprowadził nutkę ironii, albo sama nie wiem czego.. po prostu chciał mnie jakby upokorzyć.
- Może.
- Nie możesz.
- Nie chcę walczyć. - krzyknęłam z całej siły - Nie mam już siły..
- Nie możesz się wycofać, wybrano.
- Nie mów tak do mnie. - syknęłam ze złości i powoli wstałam. - Nie jestem nią. Skoro dla mnie nie ma już nadziei, to dlaczego ja mam walczyć? - zapytałam ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
- Jest nadzieja. 
- Mówiłeś...
- Że zginiesz. - przerwał mi. - Ale wtedy nie umiałaś walczyć. Możesz zmienić przeznaczenie. 
- Kiedy jeszcze się nie spotykaliśmy i nie "przyjaźniliśmy", mówiłeś mi, że nie ucieknę od przeznaczenia, więc.. helloł.
- Nie uciekniesz od walki. To jest twoje przeznaczenie. Walka. Możesz ją wygrać. 
- Podobno to walka dla moich przyjaciół? - zapytałam po chwili.
Przytaknął.
- Dla mnie nie ma walki? - ciągnęłam.
- Ta sama walka, dla wszystkich. Koniec treningu. - zakończył jakąś głupią zagadką i zniknął za drzewami.
Ja oczywiście zostałam sama nie wiedząc o co tu już chodzi.. No i było już po obiedzie i kolacji! Cholerne szczęście. Nigdy na jedzenie się nie zdąży.. No chyba, że już zegarek w telefonie fiksuje.. Tylko dlaczego myślę, że po prostu to ja nie mam już wyczucia czasu? W ogóle nic mi nie pozostało. Walczyć o śmierć lub życie, nie wiem nawet dokładnie czy chodzi też i o moje. SUPER. Po prostu super.  Postanowiłam wrócić do akademiku. Tak właściwie to co mogłam jeszcze robić? Szłam szybszym tempem, bo bałam się, że nie zdążę przed szpilką. Na szczęście doszłam dużo wcześniej. Ale oczywiście na chociaż końcówkę kolacji nie zdążyłam. Znowu.. Szczęście. Kiedy przekroczyłam próg wpadłam na zziajaną KT.
- Uważaj jak chodzisz. - warknęłam.
Dziewczyna skinęła głową i wbiegła na górę. Pewnie do swojego pokoju..
Nieważne. Sama również postanowiłam iść do swojego.. Przebiorę się i dopiero wezmę coś do jedzenia. 
Sama nie wiem dlaczego drzwi od mojego pokoju były zatrzaśnięte. Zazwyczaj mamy je otwarte, bo oczywiście jak się je zamyka, jest huk na cały akademik. Tak to już jest ze starymi drzwiami. Zdziwiło mnie to trochę, bo Nina i Amber wcześniej też ich nie zamykały. Szybkim więc ruchem otworzyłam drzwi..
- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę! - krzyknęłam, bo zobaczyłam...









********
No i koniec. Zapraszam gorąco do komentowania.
Liczby komentarzy są bardzo duże, za coooo gorąco dziękuję! Koocham! <3.

Obiecałam też dodać, że oczywiście Łucjaa i love youu! Hhahhahahahh <3. Teraz czekam, aż Ty napiszesz. No i na nareszcie Twój komentarz jutro, miamore. Taka tam niespodzianka dla Ciebie w postaci rozdziału.



Dobra.

Uwielbiam Was.

Paulina,
Niunia xoxo.

sobota, 17 sierpnia 2013

Krótki next.

Witajcie ponownie!
Tutaj znowu jaa. I znowu z dziwnym rozdziałem. Dlaczego dziwnym? Bo krótkim..
Tak.. Wiem, że pisałam, że może dodam dłuższy, ale jakoś znowu nie wiem o czym pisać, a pod ostatnim rozdziałem była bardzo duża liczba komentarzy, więc postanowiłam, że dodam ten next. Niestety wiele komentarzy składało się tylko z dwóch czy trzech wyrazów, z czego byłam bardzo zawiedziona.. Liczyłam na długie komentarze, ale się nie doczekałam.. No mam nadzieję, że teraz będzie inaczej..
Tęsknie Łucja, za Twoimi komentarzami na pół strony.. Mniej już normalny internet! ;[

Ten rozdział jest też z dedykacją dla Łucji, ponieważ natchnęła mnie do jego napisania. Gdyby nie ona, pewnie nie byłoby tego rozdziału.

Jeszcze jedna kwestia. Nie wiem nawet czy można nazwać to rozdziałem. Jak wiecie, każde moje rozdziały było długie, a ostatni i TEN ( ;[ ) będą króciutkie.. Postaram się kolejny dodać dłuższy, ale na pewno nie będzie to rozdział szybko.. No chyba, że będzie duużo długich komentarzy. ;)

Bez kolejnego zanudzania.. Rozdział kolejny. A no i nie chciałabym straszyć, ale możee niedługo będę zbliżała się do końca opowiadania.. Nie mówię, że kolejny rozdział to już koniec, ale.. No nie wiem, zobaczymy.
Na razie "rozkoszujcie się, hahahha " nowym rozdziałem, który jest baaardzo krótki.





Rozdział 17 :

Już NIC nie rozumiałam.. Co tutaj się dzieję..! Jake współpracuj  z Victorem? Albo.. Nadzieja?! WTF!

- Na co? - powtórzyłam, kiedy po dłuższej chwili nie otrzymałam odpowiedzi.
- Dowiesz się w swoim czasie. Idź na lekcje. - burknął
- Wiedziałam, że wreszcie będziesz mi kazał wyjść. - próbowałam uśmiechnąć się triumfalnie. - Ale zaraz.. Na lekcje?! Miałam być zwolniona z dzisiaj!
- Kto ci tak powiedział?
- Ty!
- Od kiedy przeszliśmy na T? - znowu się uśmiechnął. WTTTTTTTTTTTTTFFFFFFFFFFFFFF!
- Od dawna mówię do ciebie na t. - próbowałam wyjść z twarzą z tej sytuacji - Pan do mnie na T, ja do pana na T. Proste. 
- Na lekcje! Już!
- Miałam być zwolniona!
- Kłamałem.
- Ohh, serio..? - zapytałam z nutką ironii. - W takim razie się spóźniłam.
- Przykro mi.
- Ale to twoja wina Victorze. Przepraszam, ale nie będę słuchała wywodu nauczyciela, że nie było mnie na lekcji i tak dalej.
- Szkoda. - odparł wzruszając ramionami i siadając na krześle.
- Co! - krzyknęłam oburzona
- Do widzenia Williamson.
- Do widzenia - rzuciłam i wyszłam. - Rodenmaar. - dorzuciłam i zamknęłam drzwi.

Zbiegłam ze schodów, gdzie czekali na mnie : Nina, Amber, Joy, Fabs, Eddie. Hmmm. A co się stało z KT i Alfiem? Poszli do szkoły, beze mnie? Żałosne.. Pff. Nieważne.
- Co wy tu robicie? - zapytałam podchodząc do nich - Victor mówił, że poszliście do szkoły, czy tam nie wiem co..
- Jak widzisz czekamy na ciebie. - podszedł bliżej Eddie
- No nie mów. Myślałam, że ty to na KT, albo Victora. - powiedziałam z pogardą. - Taki trójkącik. Randka, czy co? 
Zrobił kwaśną minę.
- Okej.. - odezwał się Fabs. - Patricio, co chciał Victor?
- Gadał głupoty.. Pokłóciłam się z nim tylko i tyle.. - postanowiłam w ogóle nie mieszać ich w moje sprawy.
- Pokłóciłaś się z Victorem? - Amber zrobiła wielkie oczy
- Nie, z jego krukiem, wiesz? - spojrzałam na blondynkę. - A, kurde przepraszam cię Amber. Zapomniałam, że nie rozumiesz pytań retorycznych ani ironii.
- Dlaczego się z nim pokłóciłaś? - zapytał Eddie, wciąż zmieszany po moim ostatnim tekście skierowanym do niego
- Bo gadał głupoty geniuszu. - odburknęłam.
- Geniuszu? - zapytał z dumą.
- Taka tam ironia. - obcięłam go wzrokiem
- Chodźmy do szkoły. - powiedziała Nina, wiedząc co się święci.
- Taa i tak jesteśmy spóźnieni. - wtrącił Eddie
- Trzeba było nie czekać, nikt ci nie kazał. - znowu zwróciłam się do byłego.
- Nie o to mi chodziło.. 
- Widzisz, mówisz niezrozumiale. KT cię pouczy. Tylko uważaj, żebyście się znowu nie pocałowali.. Chociaż, rób co chcesz.
- Dosyć tego Patricio. - podniósł głos i chwycił mnie za nadgarstek. - My dojdziemy. - zwrócił się do reszty.
- Chodzi ci o ciebie i mnie czy ciebie i Kt? - znowu prowokowałam chłopaka
- Idziemy.. - powiedziała Joy i z resztą wyszła do szkoły.
- Ciebie i mnie. - odpowiedział, gdy przyjaciele zniknęli nam z oczu. - Teraz to już musimy porozmawiać, bo..
- Bo co?! - przerwałam mu. - Spóźnimy się do szkoły. - wymamrotałam i wzięłam torbę, po czym próbowałam uwolnić się od mocnego uścisku Eddiego
- W takim razie spóźnimy się też na kolejną lekcję. - odpowiedział
- O serio? Tak się przejmujesz moją edukacją? Rozumiem, ciebie już nic nie nauczy, ale może mnie coś natchnie.. - zaczęłam mówić z wyraźną pogardą. - Poza tym świetny pomysł, rozmawiać w domu, gdzie jest Victor. 
- Porozmawiajmy w takim razie tam gdzie ostatnio. - odpowiedział i pociągnął mnie w stronę drzwi
- Ostatnio?
- Wtedy kiedy powiedziałaś, że mnie kochasz. - odpowiedział i wyszliśmy na dwór. 
- Nie przypominam sobie. - ciągnęłam
Dociągnął mnie do ławki, gdzie ostatnio rozmawialiśmy, kiedy byliśmy razem... Wszystko mi się przypomniało.. Wtedy, myślałam tylko o jednym.
Wiedziałam, że jest moim całym światem, wszystkim.. A teraz..
Jak mogę być tak głupia i nadal to czuć?!
- I ? - zapytałam po chwili. 
- I nic nie czujesz?
- A co mam czuć? - zapytałam z pogardą - Pies gdzieś obok narobił i aż tak czuć?
- Tyle dla ciebie znaczą wspomnienia z naszego związku? Tyle co gówno psa? - zapytał z oburzeniem
- Wiesz co mi się rzuca z naszych cudownych wspomnień?! - krzyknęłam - Twoje cudowne słowa.. Czekaj jak to było..
- Patricio..
- Nie, czekaj. To było jakoś tak.. : Wtedy kiedy byłaś u cioci.. Ja z Kt.. Czy tam... My ... My pocałowaliśmy się.. " O tak..! Tak to było! - krzyknęłam.
Z oka Eddiego wypłynęła łza, którą szybko wytarł. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Rozpacz rozrywała mnie od środka. 
Nigdy tak się nie czułam.. Jak było mi źle szłam do Eddiego i przedrzeźnialiśmy się, czy śmieliśmy..
- Rozumiem, że cię skrzywdziłem, ale chcę to naprawić! - nie odrywaliśmy od siebie wzroku. Z każdym kolejnym wyrazem, wypowiedzianym przez Eddiego było mi coraz gorzej.
- Nie rozumiesz! Ile razy mam ci to powtarzać! Nigdy nie będziesz tego rozumieć, bo ja NIGDY cię nie zdradziłam! Nie rozumiem, jak możesz mieć czelność ze mną nawet rozmawiać.! Po prostu nie rozumiem! Złamałeś mi serce.. Czy jak to tam mówią puste blondynki w telenowelach po dziesięć tysięcy odcinków.! Nie zrozumiesz tego nawet jakbyś chciał. Nie jestem taka. I byłam wręcz pewna, że ty też nie jesteś..! A tu buum.. 
- Nie wiem dlaczego to zrobiłem, naprawdę. Kocham cię najbardziej na świecie.
- To takie głupie, że aż żałosne i śmieszne, wiesz? Kocham cię najbardziej na świecie, ale wiesz co, sorry, pocałowałem się z inną. Mam nadzieję, że nie będziesz zła, bo przecież jesteś moim całym światem.. Żałosne. - znowu krzyknęłam i używałam coraz głośniejszego tonu.
- Przestań, wiesz przecież, że cię kocham! Naprawdę nie wiem dlaczego się pocałowaliśmy.. Ale to był tylko jeden, nieznaczący pocałunek. Bez żadnych emocji, ani..
- To czym się kierowałeś? - przerwałam mu - Pocałowaliście się. Więcc.. Zrobiłeś, to bo co.. 
- Tęskniłem za tobą..
- Ohh proszę cię. - syknęłam ze złości - To dopiero było żałosne.. 
- Nie wiem co mam ci powiedzieć.
- Na pewno, że nie tęskniłeś. Na matki Alfiego Eddie! Miałeś do mnie dojechać, mieliśmy jechać na wesele mojej ciotki. Świetnie byś się bawił, co? Po pocałunku z KT oczywiście jeszcze lepiej. W ogóle ogólnie świetnie się bawiłeś przez ten cały czas. Jak to jest? Całować się z dziewczyną, która nie wie, że całowałeś się jeszcze w tym samym dniu z inną.
- Wiem jak to wygląda. Po prostu nie wiem dlaczego to zrobiłem, okej? Ale mogę ci obiecać na wszystko co mogę, że nic to nie znaczyło i że kocham cię najbardziej na świecie. 
Złapał mnie za rękę, którą zaraz wyrwałam i zaczęłam krzyczeć.
- Tak? A wiesz ile dla mnie znaczą te twoje obietnice? Mniej niż zeszłoroczny śnieg. Mniej niż zużyty papier toaletowy. A wiesz dlaczego? Bo cholernie mnie zraniłeś.. I nawet jakbym chciała, nie umiem ci tego wybaczyć.. - przerwałam na chwilę - A wiesz co jest jeszcze gorsze? Że nie chcę ci wybaczyć. - kiedy poczułam, że nie mogę już wytrzymać i że zaraz łzy niestety ujdą mi na policzek, postanowiłam jak najszybciej się ulotnić.. Z resztą.. Co miałam mu jeszcze powiedzieć?! 
Spojrzałam mu ostatni raz w oczy, a później minęłam go i poszłam przed siebie.. 
Nie mogłam iść do szkoły w takim stanie, więc poszłam na chwilę nad niewielki stawek i zaczęłam płakać.. Nagle usłyszałam głos.......













|********
Koniec. Macie trochę Peddie. Tylko proszę bez patelni, hahahahha xd Musiałam to zrobić ;p
Mam nadzieję, że przynajmniej Was nie zanudziłam.!

PS. : Łucja, oczywiście, że nie zapomniałam dodać Ci dedyku, ale zrobię to jeszcze raz : Ze szczególną dedykacją dla mojej najukochańszej wariatki, szantażystki Łucji..! ( o to cytat z naszej rozmowy. Napisała Łucja, hahahahhahah ;* )


Buziaki,
Zapraszam do kolejnych.

Paulina,
Niunia xoxo.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Next, nie w moim stylu..

Witajcie ponownie!
Na początku, chciałabym, abyście zwrócili uwagę na tytuł. No więc jak sami możecie się domyśleć po tytule.. ( Inteligentna ja xd ) będzie to next, ale nie w moim stylu. Znaczy, ja go napisałam, ale jest on dość krótki i powiedziałabym, że taki rozwijający czy coś. Proszę Was o dłuuugie komentarze, choć mój rozdział taki nie będzie.. ;[ Ogólnie powiem Wam, że znowu z jakąś trudnością mi się to pisało, więc może dlatego wyszło jak wyszło.. Flaczki z olejem, razy dwa.. ;[[[

No i jeszcze chciałabym dodać specjalną notkę do Anonima :
Dziękuję Ci bardzo za komentarze i za pomysł na next. Niestety, miałam pewną wizję tego następnego rozdziału, gdyż wymyśliłam ją przed snem i powiem, że dość mi się spodobała, aby to wykorzystać.. No i jest to wizja, na koniec opowiadania, który NIE WIEM kiedy będzie.. No ale zbliżamy się wielkimi krokami, stety albo niestety. Jedyne co mogę zdradzić, że gdzieś pod koniec będzie ta walka, więc nie mogłam skorzystać z Twojej rady. Jednak.. Co do Peddie. Nie będzie szybko, ale ta minimalna koncepcja, trochę przekształcona itd.. No dobra, nie zdradzam nic! Mam pomysł, ale dopiero na koniec. Na razie  beeznadziejny rozdział. Taki trochę krótki, ale też bez przesady. xd


Chciałam dodać już jakiś rozdział, ale że bez weny, to nie taki długi, jak zawsze. Przynajmniej się nie zanudzicie xd I proszę bez patelni, hahhaha ;*


Rozdział 16 : 

Bardzo zakręciło mi się w głowie i runęłam na ziemię..
Po chwili jednak usłyszałam głos Eddiego, który ewidentnie się zbliżał. Czyżby pokonał Jake`a? Albo ta postać.. Może to nie była zła postać?! Może to był Patrick?!
Tylko to na razie przychodziło mi na myśl. Otworzyłam z ledwością oczy. Zobaczyłam klęczącego Eddiego, dotykającego mojej głowy. Sprawdzał czy nie mam żadnego wielkiego urazu. Spojrzałam mu prostu w oczy, po czym po policzku spłynęła mi łza. Automatycznie zamknęłam oczy i poczułam jak bierze mnie na ręce. Zaniósł mnie do Domu Anubisa. Położył mnie na swoim łóżku. Było po szpilce. W pokoju dziewczyny bardzo się martwiły, więc jak zobaczyły mnie i Eddiego szybko do nas podbiegły i zaczęły mnie przytulać. 
- Matko, Peddie wróciło! - powiedziała rozradowana Amber
- Amber ! - upomniała ją Nina. - Co się stało?
- Jake próbował ją porwać. - wytłumaczył Eddie.
Patrzyłam pusto na rozmówców. Kiedy tylko spojrzałam na Eddiego, robiło mi się bardzo przykro. Tak bardzo chciałabym go pocałować, przytulić.. Ale jak pomyślę, że KT..! Że on się z nią pocałował czuję tylko gniew, który wręcz rozrywa mnie od środka. Dlatego nie patrzyłam przez cały ten czas na niego, a na przyjaciółki.
- Jak to?  - zapytała zdezorientowana blondynka
- Nie wiem dlaczego, ale dowiem się tego. - odpowiedział chłopak.
- Lepiej by było, gdybyś sobie poszedł. - powiedziałam oschle - Nie będziesz się niczego dowiadywał, bo to już nie twoja sprawa. Nie mieszaj się w to, powinnam cię już nie obchodzić. 
- Zawsze będziesz mnie obchodziła. - spojrzał na mnie z wyrzutem
- Nie chcę cię widzieć Eddie. - spojrzałam ponownie prosto w oczy byłemu.
- Czyli jednak nie wróciło? - zapytała zdezorientowana blondynka, po raz drugi 
- Patricio, powinnaś pójść spać. - wtrąciła Nina.
- Nie chcę, słyszysz? - ciągnęłam, a z mojego oka znowu wypłynęła jedna, pojedyncza łza. Nie odwracałam wzroku od Eddiego- Najwyższy czas, żebyś wreszcie to zrozumiał. 
- Rozumiem, że myślisz... - próbował mi coś tłumaczyć
- Nie rozumiesz. Nic nie rozumiesz, nie rozumiałeś i nie będziesz rozumiał. Wyjdź. - wskazałam z trudem ręką wyjście. - Może KT się martwi, co? - zapytałam z pogardą.
On tylko kiwnął przecząco głową i wyszedł.

********
W drodzę do swojego pokoju walił w ścianę i przeklinał na własną osobę. Wiedział, że Williamson, którą kocha nad życie, nie chce go znać...
********

- Jak się czujesz, co się stało? Dokładniej.. - znowu mówiła Nina, a Amber nie mogła zrozumieć, jakim cudem nie odzywam się do Eddiego.. Tak jakby nie rozumiała sytuacji..
- Jake chciał mnie gdzieś zaprowadzić.. No i zaprowadził. To był jakiś gmach czy co. Nie chciałam tam wejść, ale zaczął mną szarpać. Wtedy wyleciał Eddie. Zaczeli się bić. A kiedy ja chciałam mu pomóc, to.. 
- Komu pomóc? - zapytała Amber
- No przecież nie Jake`owi w zatłuczeniu Eddiego, co? - zapytałam retorycznie, a blondynka wciąż była zdezorientowana - No przecież Eddiemu!
- Nie moja wina, że mówisz niezrozumiale. - broniła się
- Nie moja wina, że nie ... - spojrzałam na nią - Dobra, nieważne. Później ktoś walnął mnie jakimś przedmiotem w tył głowy i upadłam. 
- Kto? - zapytała ponownie Amber
- No chyba nie Eddie, co? - spojrzałam na nią, po czym zrozumiałam, że nie powinnam stosować ku  niej pytań retorycznych - Nie wiem Amber, nie wiem.. 
- Jutro nad tym pomyślimy. Teraz idź spać. - odezwała się Nina - Chyba, że chcesz żebym przygotowała ci jakiś okład na tył głowy
- Nie. - odburknęłam szybko 
- Idź spać.. - powiedziała blondynka, po czym poszły na swoje łóżka. 
Ja zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy usnęłam...

Obudziłam się rano z okropnym bólem głowy. Wręcz nie do wytrzymania. Jak tylko się ogarnęłam, wzięłam dwie mocne tabletki przeciwbólowe. Po śniadaniu zaczęły działać. Na szczęście nie było żadnego śladu.
Na śniadaniu panowała olbrzymia cisza. Na pewno Eddie, albo Nina powiedziała Sibunie o tym co wczoraj zrobił Jake. Te głupia spojrzenia członków Sibuny.. Ale najdziwniejsze było to, że Jake`a nie było w domu. 
Do salonu wszedł Victor.
- Wasz kolega, Jake niestety źle się poczuł, więc wyjechał do domu. - zakomunikował dozorca.
- Z powodu złego samopoczucia? - zapytałam patrząc na Victora, który wręcz bał się spojrzeć w moją stroną. Na pewno wiedział, co on próbował zrobić.
- Zachorował. 
- Zachorował czy źle się poczuł? - drążyłam temat, patrząc raz na Victora a raz na Eddiego ( choć patrząc na tego drugiego czułam ukłucie w sercu)
- Williamson przestań. Źle się poczuł, zachorował, więc wyjechał. Zapraszam cię do mojego gabinetu.
- Mnie? - zapytałam teraz ciągle patrząc na dozorcę - Dlatego, że zapytałam się co się stało z moim kolegą, który wczoraj.. Ze mną wyszedł i nie było mu nic..? - powiedziałam po chwili ostatnie słowa.
- Porozmawiajmy na górze. - spoważniał.
- Proszę to wytłumaczyć też nam . - wtrącił się Eddie.
- Williamson na górę. - wskazał ręką na schody - Reszta, rozejść się.

Choć oczywiście Eddie chciał pokazać, jaki to jest inteligentny itd, szturchnęłam go lekko łokciem, żeby przestał drążyć temat. Zrobię to sama, na górze. Nieważne, z resztą.. Po prostu kazałam mu nie zaczynać..

*******
- Niby mały gest, żebym przestał, a jednak ucieszył. Dotknęła mnie, a to już coś. - myślał Miller.
Jakie to smutne, co? Myśli, że Williamson mu wybaczy.. Znaczy, może i by chciała wybaczyć, ale coś jej na to zabraknie czasu,  hahahhahahhahah. Biedny Millerek. 
*******

Poszłam do gabinetu Victora. Wskazał ręką na krzesło. Nie wiem, czy miał na myśli, żebym na nie usiadła, czy żebym nie usiadła, bo wyglądało jak jakiś antyk, no chyba, że chciał żebym je wyniosła. No ale chyba nie.. Postanowiłam postać. Jeszcze by się rozwaliło i co?
- Usiądź. - odezwał się
- Aaa, czyli jednak chodziło, żebym usiadła. - uśmiechnęłam się i ciągnęłam drwiącym tonem - Myślałam, że jakiś antyk i jeszcze by się zerwało czy co.
- Mało śmieszne, Williamson. - odburknął
- Ałłć. Nie dość, że uraża pan moją dumę to jeszcze nadużywa pan mojego nazwiska. - usiadłam na krześle. - Dlaczego mamy rozmawiać tutaj?
- Żebyś miała zagadkę. 
- Mało śmieszne,  Rodenmaar. - udawałam dozorcę.
Spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem. Myślałam, że aż zapadnę się pod ziemię. Serio, ten wzrok był taki przerażający, że aż nie widziałam takiego wcześniej.
- Wczoraj doszło do jakiegoś nieporozumienia, nieprawdaż? - zaczął
- Zależy kto by to nazwał nieporozumieniem. - spojrzałam na Victora, był zmieszany, jakby się kogoś bał. Hhahah, mnie ! Taki tam żarcik, joke.
- Wyszłaś z Jake`iem. - kontynuował.
Przytaknęłam.
- I zaprowadził cię..  - spojrzał na mnie pytająco
- Gdzie? - zapytałam ponownie drwiącym tonem - Żartuje pan sobie ze mnie. On mnie zaprowadził czy pan?! - wstałam z krzesła.
- Williamson, siadaj. - warknął.
- Spóźnię się do szkoły.
- Jesteś zwolniona dzisiaj ze szkoły. 
- Super, ale na pewno na mnie czekają. - próbowałam wyjść z gabinetu, jednak Victor złapał mnie za nadgarstek - Ałaaa.
- Nie czekają, uwierz mi. - odparł groźnie
- Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. 
- Nie zobaczysz. - pociągnął mnie za rękę i zmusił, żebym usiadła - To nie potrwa długo. Jeśli zaczniesz ze mną rozmawiać oczywiście.
- Ile mamy czasu? - zapytałam, wskazując na to, że nie chcę z nim rozmawiać. 
- Wystarczająco, ale może to potrwać bardzo krótko. - spojrzał na mnie i usiadł na swoim fotelu, który również był jak antyk, masakra. Wszystko z przed średniowiecza normalnie.. - Jake wczoraj miał zły dzień.
- Zły dzień? - nie wierzyłam, że mówi to VICTOR, helloł! - Kim on dla pana jest? - zapytałam podejrzliwie - Jake, a może nazwisko, hmm?
- Tym.. Kim ty również. - spojrzał na mnie znowu tym niebezpiecznym wzrokiem
- Nikim ? - spojrzałam pytająco
- Oczywiście, że nie nikim.. - uśmiechnął się, ciągle nie mogłam uwierzyć, że rozmawiam z VICTOREM. On się przecież nigdy nie uśmiecha.
- Jestem zwykłą uczennicą. - próbowałam uspokoić się i przestać trząść nogami i rękami 
- No chyba jednak nie taką zwykłą. - teraz on nabierał dziwnego tonu
- A jaką? - zapytałam - A może inne sformuowanie.. Na przykład szczeniak, czy gnoje, czy jak to tam pan woli..
- Niezwykłą. - odparł
- Okej, muszę iść. - próbowałam wstać, ale powstrzymałam się, kiedy spojrzałam na oczy Victora.. Znowu ten wzrok! Cholera..
- Dobrze wiesz dlaczego. 
- Nie wiem, jestem zbyt mało inteligentna. Sam pan rozumie.. - prówałam ponownie się uspokoić. - Nie ma Jake`a, nie ma tematu. Do widzenia. - podkreśliłam ostatni zwrot.
- Jake wyjechał, ale to nie znaczy, że go nie ma. -  spojrzałam na niego pytająco. - Czyż nie?
- Upierałabym się przy tym, ale powiedzmy, że to prawda. No bo jak gdzieś wyjechał, to gdzieś jest. Super, ma pan rację. Do widzenia. - znowu akcentowałam ostatnie słowa.
- Chciałbym, żebyś nikomu nie mówiła o wczorajszym zajściu.
- A co się wczoraj stało?  - zapytałam próbując stworzyć wrażenie, że o niczym nie wiem
- Wyszłaś z Jake`iem. Wiem, że w nietypowe miejsce.  
- To zależy, kto by to nazwał nietypowym miejscem. No wiesz Victorze, niektórzy chodzą na spacery powiedzmy do kawiarni czy nad wodę, a niektórzy wolą gmachy. - uśmiechnęłam się drwiąco. 
- Właśnie..Więc wolałbym żebyś nikomu o tym nie mówiła.
- Za późno. - powiedziałam, zanim ugryzłam się w język
- Co! - krzyknął i z wrażenia aż wstał
- Spokojnie Victorze, bez przesady. Żartowałam.
- Nie ze mną takie żarty, Williamson.
- A już było miło. - zaśmiałam się i szybko wstałam, po czym oddaliłam się od Victora 
- Nie pogrywaj sobie ze mną. - podchodził do mnie
- A tak swoją drogą.. Kim jest dla Pana Jake? - zapytałam podejrzliwie, dochodząc do drzwi, lecz mój wzrok ciągle był skierowany na Victora - No i ja...
- Nadzieją.. - spuścił głowę.
- Na co? - tym razem to ja podniosłam głos.
Już NIC nie rozumiałam.. Co tutaj się dzieję..! Jake współpracuje z Victorem? Albo.. Nadzieja?! WTF!








*************
Tadaaa.!
Liczę na Wasze komentarze. No i o te długiee. ;[
Ale dobra, nie zanudzam jeszczze bardziej, bo i tak mało osób to czyta. ;p

Buziaaki.
Uwielbiam Was, Paulina.
Niunia xoxo.