Kochani!
Jestem wniebowzięta!
Prawie każdy z ostatnich komentarzy był dłuższy :P
Bardzo Wam dziękuję. Cóż, co do szantażyku. Zgadzam się. Ten rozdział jest dość długi, więc liczę na dłuuuugie komentarze, hahah :D
Chciałabym Wam podziękować także za tak miłe słowa. Szczerze, jestem aż zaskoczona. Dla mnie moje rozdziały to takie flaki z olejem, ale Wy piszecie tak miło.. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. To Wy jesteście moją weną! <3
ROZDZIAŁ 11:
Nikt jednak nie rozumiał tego co zobaczył. Po ranach ani śladu. Byłam cała we krwi, ale nie miałam ran.
- Co do cholery? - zostało ponownione pytanie, lecz przez Eddiego.
Chciałam poruszyć ręką, lecz nie mogłam. Czyli jednak skręcenie ręki zostało.. Próbowałam ruszyć nogą - ten sam ból.
- Ręka i noga.. Zostały. - spojrzałam smutno na pozostałych.
- A jak samopoczucie? - zapytała szybko Nina.
- Beznadzieja.. No ale lepiej niż wczoraj. - uśmiechnęłam się sztucznie - Co się z nimi stało? - zadałam chyba bardziej pytanie samej sobie, dotykając zdrową ręką ramion, brzucha, nóg.
Nikt nie znał odpowiedzi.
- W każdym bądź razie nie możemy dopuścić do kolejnej wizji . - powiedział Fabian
- Poszukamy dzisiaj informacji na ten temat. - wtrącił Eddie.
Kiwnęliśmy głową.
- Sibuna? - zapytał lider Sibuny.. I mój osobisty lider.
- Sibuna. - odrzekliśmy i zrobiliśmy znak Sibuny.
- Muszę iść się umyć.. I przebrać się.. - spojrzałam się na okropnie brudny mundurek. Na szczęście mamy kilka na zmianę.
- Jasne. - powiedziała Nina.
Próbowałam wstać. Nie za bardzo mi się to udało, bo nie mogłam nawet zwlec chorej nogi z łóżka. Każdy to zauważył, ale oczywiście dali "pierwszeństwo Eddiemu".
To on podniósł mi lekko nogę i zestawił. Z drugą sobie poradziłam bez żadnego trudu. Pomógł mi najpierw usiąść, później z pozycji siedzącej wziął mnie na ręcę. Oczywiście protestowałam, ale był nieugięty. Inni tylko uśmiechali się od ucha do ucha.
Postawił mnie w łazience.
- O jak dobrze, że jest tak blisko. Tak to byś mnie nie uniósł - zaczęłam się śmiać.
- Nie przesadzaj.Może pomóc Ci w myciu? - zapytał uśmiechając się uwodzicielsko.
- Poprosiłabym Cię o pomóc w zdjęciu bluzki, ale daruję sobie to. Poradzę sobie. - uśmiechnęłam się.
Objął mnie w pasie.
- Jestem bardzo chętny.
- A idź ty zboku! - zaśmiałam się i trzepnęłam go zdrową ręką. - Idźcie już sobie, dam radę zejść na dół.
- Ta, ciekawe jak. Do łazienki nie dałaś rady. - śmiał się
- A idź ty! Jak nie dałam rady ! To ty mnie wziąłeś. Nie moja wina.
- Proste. Zwalać na mnie, że nie możesz chodzić.
- Proste, co nie? - uśmiechnęłam się. Zresztą ciągle się uśmiechaliśmy. - Mieć wizję, której się nie chcę i przez to nie móc chodzić. - powiedziałam oschle.
- Wiem, że.. - zaczął
- Nie. - pocałowałam go lekko. - Przepraszam, że zaczęłam ten temat. Po prostu jeszcze się przekonasz, że dojdę na dół.. See you. - znowu spojrzałam na niego z uśmiechem.
Również się uśmiechnął i wyszedł z łazienki.
- Stary! Co tak wolno? - śmiał się Fabian
- Pomagałem jej się przebrać. - powiedział z dumą Eddie.
- Kłamiesz. - powiedziałam na chwilę wychodząc z łazienki, wciąż ubrana - Zapomniałam ciuchów. Byłam zbyt zdezorientowana przez tego tu Pana. - śmiałam się wskazując na Eddiego.
Ledwo kuśtykałam, ale cóż. Podbiegł do mnie Eddie.
- No to teraz Ci nie odpuszczę - śmiał się i znowu wziął mnie na ręcę.
Śmiałam się.. Każdy się śmiał. Tak jak za dawnych czasów. Bez jakichkolwiek problemów. Kiedyś bez problemów. Teraz tak, jakbym o nich zapomniała.
- Przestań. - waliłam go zdrową ręką.
Kiwnął przecząco głową i pocałował mnie w czoło.
- W takim razie, kierunek szafa! - wydałam a la rozkaz
- Nareszcie zobaczycie ile ona ma ciuchów - wykrzyknęła Amber
Nikt nie przestawał się śmiać.
Eddie otworzył szafę. No może przesadził z lekka z tą miną, ale widocznie ilość ciuchów go zaskoczyła. A przecież to pierwsza szafa.. - Matko, co ja mówię! Zdecydowanie za dużo Amber!
- Wow.. - powiedzieli wszyscy chłopacy, później znowu wrócili do śmiania się .
Chwyciłam jedną ręką mundurek i kierunek łazienka.!
Eddie znów mnie tam postawił.
- Do zobaczenia na dole. Tylko nie zmyślaj im tam nic - poklepałam go po ramieniu.
- Przyjdzie taki moment, że nie będę musiał. - powiedział i z przylepionym uśmiechem wyszedł z łazienki.
Mhm.. Naprawdę o tym myśli? A nieważne.. Ja nie myślę..
Coś tam gadali w pokoju, jednak ja próbowałam zdjąć ubranie, wziąć szybki prysznic i znowu się przebrać. Teraz tylko trzeba było uporać się ze zdjęciem zaplamionych ciuchów. Miałam tylko jedną rękę do dyspozycji, ale jakoś dałam radę. Nie obyło się bez bólu, ale nie był do porównania z wczorajszym. Dałam radę też z prysznicem i przebraniem się. Bardzo dokuczał mi jednak ból kostki. Ręka jak ręka.. Po prostu w ogóle jej nie dotykałam, ale noga.. Masakra. Musiałam bardzo uważać. Miałam jednak ją jako taka zawiązaną, tak jak rękę więc przynajmniej nie było aż tak źle. Dzisiaj nie założyłam rajstop. Jeszcze tego brakuje mi na nogę.. Usiadłam na malutkim krzesełku w łazience i przemyłam jakoś stopę i kostkę. Krew lała się strumieniami, ale później, kiedy obleciała było wielkie zadrapanie i ewidentne zwichnięcie. To samo z ręką.Dziwne, zadrapania zostały tylko tu.. Przebrana, umyta i zabandażowana wyczłapałam jakoś z łazienki.Oczywiście z moich butów nie zrezygnowałam.
Kiedy tylko wyszłam za róg zobaczyłam siedzącego Eddiego na moim łóżku patrzącego na nasze zdjęcie stojącego na komodzie.
- Ładnie wyszliśmy.. - powiedziałam kuśtykając w jego stronę.
- Bardzo ładnie.. - odpowiedział po czym spojrzał na mnie i podbiegł.
Wziął mnie na ręce - Uparciuch! Nie chciałam się jednak z nim kłócić, więc mu na to pozwoliłam. Spojrzałam na zegar przy schodach - była 8! Nie dość, że przeze mnie nie spali.. Znaczy nie spaliśmy, to jeszcze siedziałam w łazience 3 godziny. Druga Amber ze mnie..
- Nie mów, że tyle siedziałaś w łazience. - zaśmiał się Alfie, gdy weszliśmy do jadalni.
- Niee. - udałam niewiniątko
- Już myśleliśmy, że bierzesz przykład z Amber. - uśmiechnął się Fabian
- Coś dzisiaj się wam na żarty wzięło co? - zapytała KT i również się uśmiechnęła
Nie odwzajemniłam jej uśmiechu. Spojrzałam się na nią oschle i przytuliłam do Eddiego, po czym poprosiłam go, aby już mnie postawił.
Tak też zrobił. Stałam, lecz coraz bliżej podchodziła KT.
- Dlaczego myślę, że nie powinnaś tego robić? - zapytałam odwracając się w jej stronę.
Zaraz cała sytuacja była obserwowana przez wszystkich zgromadzonych, w szczególności Joy i Jeroma.
- Rozumiem, że Joy jest na mnie zła. Ale przecież tobie nic nie zrobiłam. - powiedziała patrząc mi prosto w oczy.
- Jesteś bezczelna wiesz? - zapytałam retorycznie - Jak możesz o to pytać?! Złamałaś serce mojej najlepszej przyjaciółce, bo dobierałaś się do jej chłopaka. Do mojego przyjaciela.. Byłego. - spojrzałam na Jeroma, miał łzy w oczach. Wow!
- Rozumiem, ale czy możesz mnie nie zabijać wzrokiem?! Nie mówić do mnie tym tonem? Przestać mnie tak traktować?! Ignorować mnie?! Każdy popełnia błędy..
- KT ! Błagam Cię! Popełnia błędy?! - przerwałam jej - Chyba nie rozumiesz znaczenia słowa błąd.
- To proszę Cię wytłumacz mi!
- Błędem jest to, że Joy nadal coś czuje do Jeroma.. Albo, że mi szkoda Jeroma.. A to co ty zrobiłaś jest niewybaczalne i uwierz mi, że jeszcze będziesz mnie błagała, żebym cię ignorowała. - powiedziałam wrogo i odwróciłam się od niej.
Nikt się nie odezwał. Jerome tylko szybko przeleciał palcami pod swoimi oczami, aby otrzeć łzy.
Do kuchni weszła Trudy.
- Oh, przepraszam was bardzo za ponowne spóźnienie. Oj ile się teraz dzieję.
- Zgadzam się Trudy. - powiedziałam
- A co ci się stało? - zapytała zauważając moją nogę i rękę.
- Nic, nic. - powiedziałam szybko i z ledwością usiadłam.
- Musi to obejrzeć lekarz. - szybko zauważyła.
- Nie, nie. - zaczęłam.
- Nina jest w tym dobra. - powiedziała Amber, która zaraz została szturchnięta przez Ninę.
- Naprawdę? - zapytał Alfie
- Tak, Alfie, tak. - powiedziałam.
Eddie objął mnie ramieniem. Poczułam na sobie spojrzenie KT i Jake`a. Była to.. Zazdrość? Od obojga? Albo nie wiem.. Może Jake tak..? Ale dlaczego KT się patrzy..?
- Co się gapisz? - zapytał Eddie też zauważając spojrzenie Jake`a
- A co nie wolno mi się popatrzyć? - zapytał robiąc głupie spojrzenie
- A nie masz na co się patrzeć? - odwarknął
- Mam. Raz patrzę na Patricię, raz Ninę, raz Amber, raz Joy, raz Mara, raz KT. - spoglądał na każdego chłopaka, zamiast na wymieniane dziewczyny.
Każdy z moich męskich przyjaciół stał się czerwony jak burak. Byli zazdrośni? Nie ważne, ale uwielbiam tak wnerwiać Eddiego. Wtedy staje się jeszcze bardziej opiekuńczy, co jest bardzo bardzo dziwne. Nie ważne. Uśmiechnęłam się tylko lekko, co oczywiście zaraz zostało skomentowane.
- Dlaczego się uśmiechnęłaś? - zapytał mój burak.
- Co? - zaczęłam się śmiać. - Eddie, wyluzuj z tą zazdrością. - przewróciłam oczami i zabrałam się za jedzenie, które właśnie na stole postawiła Trudy.
Eddie nie odpowiedział. Tylko mocniej mnie ścisnął. Mam nadzieję, że zrobiło mu się głupio. Powinno..
- Eddie, podasz mi mleko? - odezwała się KT.
Każdy spojrzał się na mnie. Nawet Eddie. Nic nie zrobiłam. Dałam mu wolną rękę. Chce, to jej poda. Nie chce, to się nie pokłócimy... Znaczy.. To jej nie poda.
- Jasne. - odrzekł i podał jej mleko.
Ja oczywiście nic nie powiedziałam. Obrzuciłam obojga spojrzeniami, które u mnie oznaczały coś a la "świetnie, git" z ironią.
- Jerome.. - odezwałam się po dłuższej chwili. Zapanowała cisza. - Pogadamy po śniadaniu? - zapytałam
Joy spojrzała na mnie pytająco. Rozmawiałyśmy o tym wczoraj. Choć nie za bardzo chciała o tym słyszeć, chciała też wiedzieć co naprawdę się tam wydarzyło.
- Jasne. - odrzekł bardzo szybko. - Tak właściwie już nie jestem głodny, więc daj mi znać kiedy. - uśmiechnął się niepewnie.
- Też już nie jestem głodna. - powiedziałam, gdyż zjadłam już swoją porcję. - Chciałabym się przejść, ale nie za bardzo mam do tego predyspozycje.. Więc zostaje twój lub mój pokój.
- Może być mój. - odrzekł.
- A może nie. - powiedział Eddie.
- Świetnie. - odpowiedziałam nie zważając na Eddiego..
To tak jakby trzymał stronę KT. To wkurza mnie w Eddiem.. Nie wiem czy mi się tylko wydaje, czy on naprawdę jeszcze ma coś do KT..? Później z nim o tym pogadam.
- Patricio. Za jakieś 30 min u nas w pokoju. - odezwała się Nina.
Kiwnęłam głową i chciałam wstać.
- Pomogę Ci. - powiedział Jerome i zaraz do mnie podbiegł, po czym chyba nawet nie specjalnie objął mnie w pasie.
- Wowowowow, spokojnie. Dojdę sama. - powiedziałam zauważając wzrok innych, po czym ledwo co, ale wstałam z krzesła i poszłam do pokoju Jeroma.
Czyli jednak dobrze wybrał. Jakbym miała iść do siebie do pokoju, to chyba bym nigdy nie doszła. A no tak.. Będę musiała! Głupia ja.
Weszliśmy do pokoju. Usiadłam mu na łóżku, bo tak właściwie nie miałam już siły, żeby stać. Zaczęłam więc rozmowę.
- Słuchaj Jerome.. Między nami bywało różnie, ale jednak byliśmy przyjaciółmi.. Teraz sytuacja się pokomplikowała z deczka, ale nie jest tak źle.. Wiem, że zdradziłeś Joy.. Każdy to wie.. Ale wiesz. Nie wiem dlaczego to zrobiłeś. Po uderzeniu mogłeś wnioskować, że tego nie rozumiałam.. No i nadal nie rozumiem. Możesz mi wytłumaczyć? - zapytałam wreszcie.
- Ja.. ja naprawdę nie wiem co mnie ugryzło. Normalnie siedziałem z Joy, po czym poszłem do salonu.. Była tam KT i nagle zaczęła mnie całować. Nie mam pojęcia dlaczego odwzajemniłem jej każdy z pocałunków.. - powiedział.
Zamarłam.. Gdyby powiedział, że to tylko jej wina, to zaraz bym ją.. Ale on to wszystko odwzajemnił.
- Wiesz co Jerome.. - odezwałam się jak tylko do mnie wszystko doszło - Jednak za wcześnie na takie rozmowy. - powiedziałam po czym zawaliłam mu znowu zdrową ręką tak, że aż zabolała mnie ta skręcona.
Syknął z bólu, a ja wstałam bezsilna i powoli wyszłam z pokoju. Szłam podpierając się ściany. Nie wiem czy oni jeszcze jedli. Bardzo możliwe.
Oczywiście, że tak! Szłam więc w ich stronę. Zaraz zauważyłam wzrok Joy i Eddiego.
- Patricio? - zapytała
- Joy.. - zaczęłam
- Powiedział Ci prawdę? - przerwała mi KT
- Czy ktoś Ci kiedyś mówić, że jesteś najbardziej wnerwiającą osobą jaką znam?! Nie przerywaj mi. - skarciłam ją.
- Pytam czy powiedział Ci prawdę. - powiedziała wstając i podchodząc do mnie z Joy.
- Tak. Rzuciłaś się na niego. - powiedziałam i rzuciłam złowrogie spojrzejrzenie
Joy wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Tak.. Ale.. - zaczęła
- Ale co?! - krzyknęłam, zauważając, że Trudy znowu gdzieś poszła, a Victor do Sweeta.. Ta, dziwne.
- Ja.. Nie chciałam. - odpowiedziała spuszczając wzrok
- Czego? - zapytała Joy
Wszyscy wstali i stali koło nas.
- Nie chciałam go pocałować.. Myślałam, że.. - powiedziała.
- Że? - zapytała Amber, nasza kochana swatka
- Że to nie on.. - odpowiedziała.
Każdy spojrzał się na nas.
- Przecież blond włosy ma jeszcze tylko.. - zaczęłam i ustałam w pewnym momencie.
Spojrzałam się na nią, a każdy spojrzał się na mnie. Nikt nie wydobył z siebie nawet jednego zdania, słowa.
- Eddie.. - szepnęłam.
Podniosła wzrok. Patrzyłam jej prosto w oczy.
- Chciałaś pocałować Eddiego?!- krzyknęła tym razem Amber - Ale..
- Ja.. - zaczęła KT.
- Nic nie mów. - powiedziałam z bardzo złowrogim wyrazem twarzy. - Nie chcę Cię widzieć.
Spuściła wzrok. W jadalni pojawił się również Jerome.
- Przepraszam Cię Patri.. - mówiła KT
Miałam kamienny wyraz twarzy. Nie chciałam uronić z siebie ani jednej łzy. Eddie nic nie powiedział. Bardzo się na nim zawiodłam.
- Musimy iść. - powiedziała Nina widząc całą sytuację z boku.
Kiwnęłam głową i odwróciłam się po czym próbowałam iść w stronę schodów.
- Pomogę Ci. - powiedział Eddie podchodząc do mnie.
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam szybko nawet na niego nie patrząc.
- Nie mów, że jesteś na mnie zła. Przecież nic nie zrobiłem. - powiedział
Czyli jednak konwersacja wciąż ciągnie się w jadalni.. Przy wszystkich.
- Dlaczego się nie odezwałeś?! - krzyknęłam
- Co miałem powiedzieć? - również podniósł ton
- Skąd mam wiedzieć. Coś! - odpowiedziałam
- Nie moja ... - zaczął
- Dlaczego chciała Cię pocałować?- zapytałam przerywając mu.
Każdy spojrzał się na Eddiego. Ten nie odpowiedział. Nie wierzę!
***
No i znowu zostawiam Was z takim zakończeniem :P Ale ostatnio pod rozdziałem zebrało się szybko 19 komentarzy więc cóż.. Teraz mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej. No cóż, tak jak mówiłam ten rozdział już wcześniej miałam napisany. Dopiero końcówkę pisałam teraz. Mam nadzieję, że Wam się podoba taka dramaturgia xd Niektóre osoby trafiły z tymi ranami. Bardzo się cieszę, że piszecie komentarze związane też z tym co dzieję się w rozdziale. Bardzo chciałabym, aby każdy napisał coś o wydarzeniach. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Oczywiście, jak mogłabym zapomnieć.. :
Next = Ta da.... : 19 komentarzy.
Poprzeczka idzie wyżej. BEZ SPAMÓW !
Dacie radę, pod ostatnim było 19 bez najmniejszego spamiku, a przecież dodałam rozdział wczoraj. !
Także dawajcie długie, rzeczowe komentarze - 19 :P
Oczywiście, jeśli chcecie. No i jeśli Wam się podobało. Czekam też na wasze spostrzeżenia, co może się wydarzyć w następnym rozdziale.
Buziaki,
Wasza Niunia xoxo
Peddie
wtorek, 30 lipca 2013
poniedziałek, 29 lipca 2013
Czekanie.
Kochani!
Dziękuję Wam bardzo za 19 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Czekałam, czekałam aż wreszcie się doczekałam <3
Wciąż jednak apeluję Wam o długie komentarze.. Wiem, że to może być męczące, ale jak poświęcicie te 2 minutki na przeczytanie rozdziału, to może minutkę na napisanie dłuższego komentarza Was nie zbawi? :)
Oczywiście, nie chcecie - ja Was nie zmuszam!
Tylko każdy taki komentarz to dla mnie wielka moc na nowy rozdział. Który.. Już jest napisany! Tada. Ale dodam go dopiero, jak pod tym będzie 18 komentarzy! Wiem, że to dużo, ale cieszcie się, że nie dałam 20! :*
Rozdział, taki jak zwykle.. Ale już nie będę nic pisała ;P
Rozdział 10 :
Nagle poczułam dziwne ukłucie w sercu...
- Mówiłem Ci, że nie oszukasz przeznaczenia.- powtarzał głos
- Nie ma przeznaczenia! O co ci chodzi?! - krzyczałam kręcąc się w około.
Nagle poczułam ogromny ból. Moja kostka. Tak jakby ktoś wykręcił mi ją jeszcze raz.
- Nie posłuchałaś mnie.. Zaczniemy więc od bólu fizycznego. - powiedział głos.
Poczułam jak po moich rękach leje się krew.. Tak jakby ktoś mnie zadrapał do krwi.
Natychmiast ból stał się nie do wytrzymania.
- A teraz najlepsze. - ponownie odezwał się głos.
Pojawiło się światło. Byłam w tej chacie.. Tam, gdzie byłam przetrzymywana. Przede mną stał człowiek w czarnej szacie z założonym kapturem. Kątem oka spojrzałam na swoją rękę - była pokaleczona. Noga tak samo. Spojrzałam na zamaskowaną postać. Podniósł swoją rękę do góry. Miał w niej jakiś sztylet. Podchodził coraz bliżej. Nie mogłam iść. Przewróciłam się. Przyczołgałam się do ściany. Skuliłam się. On podchodził. Sztylet był bardzo blisko mojego serca. Kiedy nagle usłyszałam słowa :
- Do zobaczenia, królewno. - powiedziała ta postać po czym znów "wróciłam do swojego pokoju".
Upadłam z wielkim impetem na podłogę. Wszyscy podbiegli do mnie.
- Patricio.. ? - zapytała zaniepokojona KT
Zaraz jednak została ona odepchnięta przez Eddiego.
- Kochanie.. - powiedział biorąc mnie na ręcę.
CO?! Czy on właśnie powiedział?! Eeee, nieważne. Nie mam do tego głowy!
Każdy odsunął się, gdyż Eddie położył mnie na łóżku. Nikomu nie obeszła uwaga, że byłam cała pokaleczona.
- Co Ci się stało? - zapytała ze łzami w oczach Amber
- Ja... Ja nie wiem.. - mówiłam przerywając co chwilę, przez szlochy. - Słuchajcie..To nie żarty.. On... On.. - Wybuchłam płaczem
Każdy spojrzał się na mnie. Zaraz oczywiście przytulił się do mnie Eddie. Czułam, że dziewczyny chciały zrobić to samo, ale dały pierwszeństwo Eddiemu.
- Boję się.. - powiedziałam, gdy zostałam już przytulona przez chłopaka i przyjaciół.
- Jak to możliwe, że jesteś pokaleczona.? - zapytała Nina
- On.. On kaleczył mnie w wizji.. Prawdziwej wizji.. - spojrzałam na Eddiego. - Najpierw.. Najpierw był to sam głos.. Potem.. Potem już wizja.. Ja byłam.. Byłam.. W tej.. tej szopie. - przerywałam co chwilę, tak jakbym nie miała siły, żeby wydobyć z siebie jakikolwiek głos.
- Wszystko już do dobrze... - powiedział Eddie głaszcząc moją twarz. Wszystko inne było pokaleczone.
- Pieczę.. - syknęłam.
- Przyniesiemy okłady. - powiedziała Nina i szybko wybiegła z pokoju wraz z Amber.
- I jeszcze jedno.. - powiedziałam.
Chłopcy wraz z KT spojrzeli na mnie.
- On.. Koniec.. Koniec tej wizji.. To.. Coś gorszego..
- Co? - zapytał Alfie
- Po prostu nie możemy dopuścić, żebym miała kolejną wizję. - powiedziałam bardzo poważnie nie zważając na ból, pojawiający się przy każdej sylabie każdego wyrazu.
- Co się tam stało? - zapytał Fabian
- Ból.. - zaczęłam - Sztylet.. - mówiłam jakbym lunatykowała.
- Ona jest cała rozpalona. - szybko zauważył Eddie dotykając mojego policzka, później innych części ciała.
- Mamy okład. - do pokoju wparowały przyjaciółki.
Eddie z Fabianem nakładali mi opatrunki na poszczególne rany. Zaraz pomogła im Nina. Amber, Kt, Alfie siedzieli obok łóżka,bo co za dużo osób do roboty, to za dużo zamieszania. Na szczęście jeszcze szpilki nie było.. Ehh, chyba jeszcze jakieś 15 minut do 22.
Czułam jakbym miała zaraz umrzeć.. Ból, który wcale nie był łagodzony przez okłady, wręcz jeszcze bardziej narastający, rozrywał mnie od środka. Do tego te spojrzenia przyjaciół. Każdemu po policzku leciały łzy. Nie mogłam zatrzymać ich i u siebie. Nagle mój wzrok poszedł centralnie na KT. Wszyscy zauważyli to i spojrzeli na mnie pytająco. Drżącym głosem tylko powiedziałam, aby wyszła.. Każdy kiwnął głową, aby to zrobiła. I tak jutro będziemy o tym rozmawiali, dzisiaj nie mam najmniejszej ochoty widzieć ją na oczy. W drzwiach KT minęła się z Joy. Ta, szybko wbiegła do pokoju nawet nie patrząc na nią i podbiegła do mnie już ze łzami w oczach.
- Pat, matko co Ci się stało?! Patricio! - krzyczała
Oczywiście zaraz Fabian ją uspokoił i wszystko opowiedział.. To chyba znaczyło powrót Joy do Sibuny.. Mara z niej odeszła, ale Joy przecież może wrócić.
- Chłopcy, zaraz musicie iść. - powiedziała Joy.
- Nie..- powiedział Eddie patrząc się na mnie.
Ostatkiem sił dotknęłam jego dłoni.
- Musicie.. - zaczęłam drżeć.
- Patricio! - krzyknął i złapał moją rękę, później lżej drugą i całe ciało.
Ustąpiło. Spojrzał na mnie i powiedział :
- Nie mogę Cię zostawić.
- Musisz.. - powiedziałam.
Byłam wykończona. Tak, jakby to był już mój koniec. Byłam cała we krwi.. Ręka i noga znowu skręcona. Dyszałam. Co jakiś czas głośniej.
Próbowałam spojrzeć mu w oczy, ale kiedy spojrzałam nawet na sekundę widziałam w nich bardzo wielki smutek, który rozrywał moje serce na milion kawałków. Czułam gorycz i smutek. Odwracałam wzrok.
Usłyszeliśmy słynny tekst Victora. Już 22. Tak szybko minął ten czas.
- Idźcie już. - odezwała się Nina.
- Zajrzę do niej z samego rana. - powiedziała Joy.
- Ja spróbuję jeszcze wcześniej. - powiedział Eddie, a moje serce znów pulsowało.
Odwróciłam całkowicie głowę i zaczęłam płakać. Nie był to normalny płacz. Był on spowodowany nie tylko smutkiem, lecz także bólem i tęsknotą za Eddiem, który stał obok mnie, a nie mógł mnie przytulić ani pocałować.
- Eddie, idźcie już. Proszę Cię. - powiedziała Nina. - Jak Victor was przyłapie na pewno tu przyjdzie. Nie chcemy tego, prawda?
- Prawda. - odparł.
Fabian podszedł do swojej dziewczyny i przytulił ją po czym poszedł wraz Alfiem, Eddiem i Joy. W sumie miała pokój obok, ale każdy bał się, że Victor kogoś zobaczy oraz, że może tu przyjść.
Wyszli. W pokoju zostały tylko moje przyjaciółki. Łóżka zostały złączone, tak jak niedawno. Moje było w środku. Czułam się bezpiecznie. Znaczy bezpieczniej..
- Patricio, może pomożemy Ci się przebrać? - zapytała Amber.
O dziwo pytanie Amber było na miejscu. Miałam na sobie mundurek cały we krwi. Nie miałam jednak na to siły. Siły na ruszenie ręką, a co dopiero na zmianę ciuchów.
Kiwnęłam przecząco głową. Przyjaciółki nic nie odpowiedziały, bowiem zrozumiały. Boże, jak dobrze, że jutro sobota.. Nie wiem jak dałabym radę wyszykować się do 7, na śniadanie.. Bez niego byłoby kiepsko. Na szczęście w soboty i w niedzielę śniadanie jest o 8. Zdążę więc się przyszykować. Znaczy wymyć z krwi.
- Dać Ci więcej okładów? Może poprawić Ci coś na łóżku? Poduszka czy coś.? - pytała ze zmartwieniem w głosie Nina.
Kiwnęłam przecząco głową. Nie miałam siły się odezwać. Chciałam bardzo zasnąć. Byłam wyczerpana. Oczywiście, wiem, że z takimi ranami trzeba jechać do szpitala, ale co ja mogę powiedzieć Trudy? Że miałam wizję?! Najwyżej będę chodziła ciągle w jakichś golfach czy coś. Dziewczyny położyły się obok mnie. Znaczy na swoich łóżkach obok mnie. Normalnie wepchały by się na moje, ale teraz dały mi odpocząć w spokoju. Zasnęłam...
Nic mi się nie śniło. Znaczy nic nie pamiętam, czyli żadnej wizji. Na szczęście! Nie wiem jakbym mogła z niej wyjść cało. Tak właściwie to nie wiem jak mogę nad nimi zapanować, nie wiem przecież kiedy mogą się ukazać. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam siedzącego obok Eddiego, Joy i resztę Sibuny oczywiście. Zaraz spojrzałam na zegarek : była 5.00
Nie spali? - pomyślałam.
Uśmiechnęłam się tylko. Zobaczyłam, że jestem cała przykryta kołdrą. Pewnie czekali, aż pokażę im moje rany. Spojrzałam się na Eddiego.
- Pomóc Ci? - zapytał jakby czytał mi w myślach.
- Tak. - odparłam.
Już mówiło mi się lepiej.. Powolnym ruchem odkrył mnie kołdrą.
- Co jest..! - odezwał się Fabian....
***
No i koniec. Tak jak wcześniej wspomniałam kolejny rozdział już jest napisany, ale zaczekajmy do 18 komentarzy.. Czyli :
Next = 18 komentarzy. Bez spamów!
Buziaczki i miłego dnia, tyg, miesiąca ;*
Wasza Niunia . <3
Dziękuję Wam bardzo za 19 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Czekałam, czekałam aż wreszcie się doczekałam <3
Wciąż jednak apeluję Wam o długie komentarze.. Wiem, że to może być męczące, ale jak poświęcicie te 2 minutki na przeczytanie rozdziału, to może minutkę na napisanie dłuższego komentarza Was nie zbawi? :)
Oczywiście, nie chcecie - ja Was nie zmuszam!
Tylko każdy taki komentarz to dla mnie wielka moc na nowy rozdział. Który.. Już jest napisany! Tada. Ale dodam go dopiero, jak pod tym będzie 18 komentarzy! Wiem, że to dużo, ale cieszcie się, że nie dałam 20! :*
Rozdział, taki jak zwykle.. Ale już nie będę nic pisała ;P
Rozdział 10 :
Nagle poczułam dziwne ukłucie w sercu...
- Mówiłem Ci, że nie oszukasz przeznaczenia.- powtarzał głos
- Nie ma przeznaczenia! O co ci chodzi?! - krzyczałam kręcąc się w około.
Nagle poczułam ogromny ból. Moja kostka. Tak jakby ktoś wykręcił mi ją jeszcze raz.
- Nie posłuchałaś mnie.. Zaczniemy więc od bólu fizycznego. - powiedział głos.
Poczułam jak po moich rękach leje się krew.. Tak jakby ktoś mnie zadrapał do krwi.
Natychmiast ból stał się nie do wytrzymania.
- A teraz najlepsze. - ponownie odezwał się głos.
Pojawiło się światło. Byłam w tej chacie.. Tam, gdzie byłam przetrzymywana. Przede mną stał człowiek w czarnej szacie z założonym kapturem. Kątem oka spojrzałam na swoją rękę - była pokaleczona. Noga tak samo. Spojrzałam na zamaskowaną postać. Podniósł swoją rękę do góry. Miał w niej jakiś sztylet. Podchodził coraz bliżej. Nie mogłam iść. Przewróciłam się. Przyczołgałam się do ściany. Skuliłam się. On podchodził. Sztylet był bardzo blisko mojego serca. Kiedy nagle usłyszałam słowa :
- Do zobaczenia, królewno. - powiedziała ta postać po czym znów "wróciłam do swojego pokoju".
Upadłam z wielkim impetem na podłogę. Wszyscy podbiegli do mnie.
- Patricio.. ? - zapytała zaniepokojona KT
Zaraz jednak została ona odepchnięta przez Eddiego.
- Kochanie.. - powiedział biorąc mnie na ręcę.
CO?! Czy on właśnie powiedział?! Eeee, nieważne. Nie mam do tego głowy!
Każdy odsunął się, gdyż Eddie położył mnie na łóżku. Nikomu nie obeszła uwaga, że byłam cała pokaleczona.
- Co Ci się stało? - zapytała ze łzami w oczach Amber
- Ja... Ja nie wiem.. - mówiłam przerywając co chwilę, przez szlochy. - Słuchajcie..To nie żarty.. On... On.. - Wybuchłam płaczem
Każdy spojrzał się na mnie. Zaraz oczywiście przytulił się do mnie Eddie. Czułam, że dziewczyny chciały zrobić to samo, ale dały pierwszeństwo Eddiemu.
- Boję się.. - powiedziałam, gdy zostałam już przytulona przez chłopaka i przyjaciół.
- Jak to możliwe, że jesteś pokaleczona.? - zapytała Nina
- On.. On kaleczył mnie w wizji.. Prawdziwej wizji.. - spojrzałam na Eddiego. - Najpierw.. Najpierw był to sam głos.. Potem.. Potem już wizja.. Ja byłam.. Byłam.. W tej.. tej szopie. - przerywałam co chwilę, tak jakbym nie miała siły, żeby wydobyć z siebie jakikolwiek głos.
- Wszystko już do dobrze... - powiedział Eddie głaszcząc moją twarz. Wszystko inne było pokaleczone.
- Pieczę.. - syknęłam.
- Przyniesiemy okłady. - powiedziała Nina i szybko wybiegła z pokoju wraz z Amber.
- I jeszcze jedno.. - powiedziałam.
Chłopcy wraz z KT spojrzeli na mnie.
- On.. Koniec.. Koniec tej wizji.. To.. Coś gorszego..
- Co? - zapytał Alfie
- Po prostu nie możemy dopuścić, żebym miała kolejną wizję. - powiedziałam bardzo poważnie nie zważając na ból, pojawiający się przy każdej sylabie każdego wyrazu.
- Co się tam stało? - zapytał Fabian
- Ból.. - zaczęłam - Sztylet.. - mówiłam jakbym lunatykowała.
- Ona jest cała rozpalona. - szybko zauważył Eddie dotykając mojego policzka, później innych części ciała.
- Mamy okład. - do pokoju wparowały przyjaciółki.
Eddie z Fabianem nakładali mi opatrunki na poszczególne rany. Zaraz pomogła im Nina. Amber, Kt, Alfie siedzieli obok łóżka,bo co za dużo osób do roboty, to za dużo zamieszania. Na szczęście jeszcze szpilki nie było.. Ehh, chyba jeszcze jakieś 15 minut do 22.
Czułam jakbym miała zaraz umrzeć.. Ból, który wcale nie był łagodzony przez okłady, wręcz jeszcze bardziej narastający, rozrywał mnie od środka. Do tego te spojrzenia przyjaciół. Każdemu po policzku leciały łzy. Nie mogłam zatrzymać ich i u siebie. Nagle mój wzrok poszedł centralnie na KT. Wszyscy zauważyli to i spojrzeli na mnie pytająco. Drżącym głosem tylko powiedziałam, aby wyszła.. Każdy kiwnął głową, aby to zrobiła. I tak jutro będziemy o tym rozmawiali, dzisiaj nie mam najmniejszej ochoty widzieć ją na oczy. W drzwiach KT minęła się z Joy. Ta, szybko wbiegła do pokoju nawet nie patrząc na nią i podbiegła do mnie już ze łzami w oczach.
- Pat, matko co Ci się stało?! Patricio! - krzyczała
Oczywiście zaraz Fabian ją uspokoił i wszystko opowiedział.. To chyba znaczyło powrót Joy do Sibuny.. Mara z niej odeszła, ale Joy przecież może wrócić.
- Chłopcy, zaraz musicie iść. - powiedziała Joy.
- Nie..- powiedział Eddie patrząc się na mnie.
Ostatkiem sił dotknęłam jego dłoni.
- Musicie.. - zaczęłam drżeć.
- Patricio! - krzyknął i złapał moją rękę, później lżej drugą i całe ciało.
Ustąpiło. Spojrzał na mnie i powiedział :
- Nie mogę Cię zostawić.
- Musisz.. - powiedziałam.
Byłam wykończona. Tak, jakby to był już mój koniec. Byłam cała we krwi.. Ręka i noga znowu skręcona. Dyszałam. Co jakiś czas głośniej.
Próbowałam spojrzeć mu w oczy, ale kiedy spojrzałam nawet na sekundę widziałam w nich bardzo wielki smutek, który rozrywał moje serce na milion kawałków. Czułam gorycz i smutek. Odwracałam wzrok.
Usłyszeliśmy słynny tekst Victora. Już 22. Tak szybko minął ten czas.
- Idźcie już. - odezwała się Nina.
- Zajrzę do niej z samego rana. - powiedziała Joy.
- Ja spróbuję jeszcze wcześniej. - powiedział Eddie, a moje serce znów pulsowało.
Odwróciłam całkowicie głowę i zaczęłam płakać. Nie był to normalny płacz. Był on spowodowany nie tylko smutkiem, lecz także bólem i tęsknotą za Eddiem, który stał obok mnie, a nie mógł mnie przytulić ani pocałować.
- Eddie, idźcie już. Proszę Cię. - powiedziała Nina. - Jak Victor was przyłapie na pewno tu przyjdzie. Nie chcemy tego, prawda?
- Prawda. - odparł.
Fabian podszedł do swojej dziewczyny i przytulił ją po czym poszedł wraz Alfiem, Eddiem i Joy. W sumie miała pokój obok, ale każdy bał się, że Victor kogoś zobaczy oraz, że może tu przyjść.
Wyszli. W pokoju zostały tylko moje przyjaciółki. Łóżka zostały złączone, tak jak niedawno. Moje było w środku. Czułam się bezpiecznie. Znaczy bezpieczniej..
- Patricio, może pomożemy Ci się przebrać? - zapytała Amber.
O dziwo pytanie Amber było na miejscu. Miałam na sobie mundurek cały we krwi. Nie miałam jednak na to siły. Siły na ruszenie ręką, a co dopiero na zmianę ciuchów.
Kiwnęłam przecząco głową. Przyjaciółki nic nie odpowiedziały, bowiem zrozumiały. Boże, jak dobrze, że jutro sobota.. Nie wiem jak dałabym radę wyszykować się do 7, na śniadanie.. Bez niego byłoby kiepsko. Na szczęście w soboty i w niedzielę śniadanie jest o 8. Zdążę więc się przyszykować. Znaczy wymyć z krwi.
- Dać Ci więcej okładów? Może poprawić Ci coś na łóżku? Poduszka czy coś.? - pytała ze zmartwieniem w głosie Nina.
Kiwnęłam przecząco głową. Nie miałam siły się odezwać. Chciałam bardzo zasnąć. Byłam wyczerpana. Oczywiście, wiem, że z takimi ranami trzeba jechać do szpitala, ale co ja mogę powiedzieć Trudy? Że miałam wizję?! Najwyżej będę chodziła ciągle w jakichś golfach czy coś. Dziewczyny położyły się obok mnie. Znaczy na swoich łóżkach obok mnie. Normalnie wepchały by się na moje, ale teraz dały mi odpocząć w spokoju. Zasnęłam...
Nic mi się nie śniło. Znaczy nic nie pamiętam, czyli żadnej wizji. Na szczęście! Nie wiem jakbym mogła z niej wyjść cało. Tak właściwie to nie wiem jak mogę nad nimi zapanować, nie wiem przecież kiedy mogą się ukazać. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam siedzącego obok Eddiego, Joy i resztę Sibuny oczywiście. Zaraz spojrzałam na zegarek : była 5.00
Nie spali? - pomyślałam.
Uśmiechnęłam się tylko. Zobaczyłam, że jestem cała przykryta kołdrą. Pewnie czekali, aż pokażę im moje rany. Spojrzałam się na Eddiego.
- Pomóc Ci? - zapytał jakby czytał mi w myślach.
- Tak. - odparłam.
Już mówiło mi się lepiej.. Powolnym ruchem odkrył mnie kołdrą.
- Co jest..! - odezwał się Fabian....
***
No i koniec. Tak jak wcześniej wspomniałam kolejny rozdział już jest napisany, ale zaczekajmy do 18 komentarzy.. Czyli :
Next = 18 komentarzy. Bez spamów!
Buziaczki i miłego dnia, tyg, miesiąca ;*
Wasza Niunia . <3
czwartek, 25 lipca 2013
Komentarze.
Kochani!
Jestem niezmiernie wdzięczna za AŻ 20 KOMENTARZY pod ostatnim rozdziałem! Jestem bardzo, bardzo wdzięczna. Nie wiedziałam, że aż tyle możecie ich zostawić. Bardzo Wam dziękuję.!
Proszę Was jednak po raz sama nie wiem który, o dłuższe komentarze.. Tylko znowu nie typu :
Fajny rozdział.
Uwielbiam jak piszesz.
Czekam na next.
Oczywiście są to cudowne komentarze, dłuższe, nie powiem.. Ale chodzi mi bardziej, żebyście wyrazili w nich swoją opinię na temat rozdziału.. Co o nim sądzicie, czy może Wam się coś nie podoba, może coś się podoba.. Jakieś przypuszczenia co może się stać w najbliższym rozdziale.. ? Wiecie, bardzo chciałabym wiedzieć, że ktoś czyta tego bloga i znać jego zdanie na ten temat. Mam nadzieję, że to dla Was nie zbyt dużo i że przez to nie będę miała takiej ilości komentarzy..
Są osoby, które ciągle piszą mi długie komentarze za co jestem Im meega wdzięczna. Mam nadzieję, że wszystkie komentarze będą dłuższe..
PS. Zawsze też możecie liczyć na moje dłuższe komentarze. Zazwyczaj najdłuższe, hahah <3
Kocham Was! :*
Rozdział 9 :
- Mamy problem - powiedział i nastała cisza.
Fabian spojrzał na Eddiego, a on spuścił wzrok.
Czyli Eddie o tym wie! Cholera! Nic mi nie powiedział! A może ta rozmowa.. To przez to?!
- Eddie.. - spojrzałam na Eddiego,a potem na Fabiana - Co tu się dzieję?! - wstałam krzycząc
Fabian spuścił wzrok
- Nie mamy czasu. - odpowiedział Eddie - W ogóle..
- Na co?! - krzyknęłam donośniej
- Patricio, musisz się uspokoić. - rzekł Fabs
- Co jest? - zapytała spokojnie Nina, i pokazała mi gestem, abym usiadła.
Zrobiłam to i powoli się uspokajałam. Eddie nawet nie drgnął. Nina chwyciła moją rękę.
- Te wizje.. One mogą ukazywać Ci przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. - zaczynał Fabian
- Wizje? Nie nazwałabym tak tego. Poza tym to był raczej głos.. - przerwałam mu
- Ten głos... - ciągnął
- Nie nazwałabym tego takim głosem.. - przerwałam mu
- Patricio! - krzyknął Fabian
- Chociaż jedna osoba jest normalna. - mruknął Alfie i przybił mi piątkę.
- To nie jest śmieszne. - powiedział Eddie
Każdy spojrzał się tym razem na mojego chłopaka. Siedział jakiś przyklapnięty, miał spuszczoną głowę. Dopiero teraz ją podniósł.
- Fabian do setna . - odpowiedział.
- Ta a la wizja, albo a la głos .. Patricio, to może.. - zaciął się
- Może co? - zapytałam po dłuższej chwili
- Nie możemy dopuścić, żebyś miała ich więcej. - szybko odpowiedział.
- Dlaczego? - zapytałam zdezorientowana
- To może.. - zaczął Fabian
- Cię zabić! - powiedział dosadnie Eddie.
Spojrzałam się na niego. Miał łzy w oczach.
Każdy był bardzo zaskoczony..
- Nie dopuścimy do tego.. - powiedziała Nina po kilkuminutowej przerwie
- Nie dopuścimy.. ? - zapytałam szeptem
Przez jakieś 5 minut wszyscy siedzieli bez jakiegokolwiek odezwania.
- Zrobimy wszystko.. - odezwała się KT
- Żebyś przestała gadać. - szybko odwarknęłam i ze łzami w oczach wybiegłam z pokoju.
Taa. Ostatnio znowu ją znienawidziłam..
***
W pokoju każdy obrzucił się spojrzeniem. Amber głęboko westchnęła, po czym jak bóbr zaczęła płakać, przytulając się do Alfiego. KT nie odzywała się, a Fabian i Nina patrzyli na siebie ze smutkiem w oczach. Eddie postanowił jak najszybciej znaleźć się u boku swojej dziewczyny, więc zaraz za nią wybiegł.
***
Rzuciłam się na łóżko. Czułam się jakby to był już koniec. Nie kontroluję tego. Jak mogę wiedzieć kiedy znów go usłyszę, a kiedy nie.. Kiedy będę mogła się przed nim obronić.. Nie mam takiej możliwości. Płakałam jak nigdy dotąd. W ŻYCIU TAK NIE PŁAKAŁAM! Teraz.. Kiedy udało mi się nawet uporządkować życie.. W każdej chwili mogę zginąć.. Może zabić mnie głos.!
Zaraz drzwi od mojego pokoju otworzyły się. To Eddie..
- Patricio.. - zaczął - Możemy pogadać?
- A może pomilczeć? - zapytałam odwracając głowę w jego stronę.
Kiwnął głową twierdząco. Usiadłam, a on koło mnie. Najpierw siedzieliśmy tylko. Za jakieś trzy minuty objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego. Był tak smutny jak ja. Przytuliłam się do niego bardzo mocno, przyłożyłam swoją głowę do jego torsu. Z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Przytuliłam się jeszcze mocniej.
- Nie dopuścimy..? - zapytałam ponownie.
- Nigdy. - powiedział stanowczo i objął mnie też drugą ręką.
Siedzieliśmy tak aż do kolacji. Usłyszeliśmy głos Trudy wołającej na jedzenie, więc wstaliśmy z łóżka. Staliśmy w bez ruchu. Chyba tak właściwie dopiero teraz zrozumiałam, co mogę stracić.. Spojrzałam się na Eddiego, on chyba też o tym myślałam. Kiedy poczuł mój wzrok na nim, złapał mnie za rękę i poszliśmy na dół. Wszyscy już tam siedzieli. Nikt się nie odzywał. Usiedliśmy.
- Przestańmy o tym myśleć. - powiedziałam po chwili
Każdy spojrzał się na mnie z Sibuny i pokiwali głową. Zaczęliśmy jeść. Atmosfera była bardzo napięta. Nie dość, że Sibuna, to jeszcze sytuacja Jeroma i Joy nie została wyjaśniona. Każdy spoglądał na siebie jakby chciał się zapytać o to najważniejsze pytanie dotyczące tej zdrady, ale nie mógł. Joy siedziała obok mnie, nie tak jak zawsze obok KT i Jeroma.
- Idę na chwilkę. Za minutkę jestem. - powiedziała Trudy i wyszła zabierając płaszcz. Wiadomo więc, że wróci za jakąś godzinę.
Joy wreszcie nie wytrzymała :
- Aż tak was interesuje to z kim mnie zdradził ? - zapytała
Spojrzałam się na Jeroma.
- Nie muszą tego wiedzieć. - powiedział drżącym głosem
- Nie musimy. - powiedziałam patrząc na Jeroma.
Jego postawa mnie zastanawiała. Zdradził Joy, nie chce powiedzieć z kim. Co jest grane?!
- Chcecie. - powiedziała Joy. Spojrzała się na KT - Ty im powiesz?
- O czym? - zapytała zdziwiona KT
- O zdradzie.. - zaczęła płakać.
- CO?! - krzyknęłam
- To nie tak.. - zaczęła mówić KT
- Na boga?! Zdradziłeś Joy z jej przyjaciółką?! TY!!- krzyczałam, później patrząc na KT
- Niemożliwe! - krzyknęła Mara
- Co to za krzyki ? - do salonu wszedł Victor
- Nic proszę pana. Przepraszam. - powiedziała Mara
- Williamson?
- Też przepraszam.. - mruknęłam wciąż nie odrywając wzroku od KT i Jeroma.
- Żeby mi się to więcej nie powtórzyło. Wracajcie do jedzenia. - wyszedł z salonu
- Nie jestem głodna.. - powiedziała po chwili Joy i wybiegła.
- Ja też nie.. - powiedziałam wstając. - Ale ty KT na pewno jesteś. - powiedziałam z pogardą i wybiegłam za przyjaciółką.
***
Reszta osób chyba nadal nie rozumiała co tak naprawdę wyszło na jaw , jeszcze przed minutą. Patrzyli na siebie, później z wielką pogardą na dwójkę "byłych przyjaciół" i jedli..
***
Cały wieczór przesiedziałam z Joy. Zamknęłyśmy się w łazience, usiadłyśmy przy drzwiach i rozmawiałyśmy. Chciałyśmy obie odciąć się od każdego innego problemu... Od innych. Udało nam się to. Kilka razy ktoś pukał, ale zaraz odchodził.
Było tak jak za dawnych czasów. Tylko ja i Joy. Dwie najlepsze przyjaciółki. Teraz ja mam też Nine i Amber... Joy coraz bardziej koleguje się z Marą i KT. Znaczy.. Wcześniej też i z KT.
Rozmawiałyśmy o starych czasach, o naszych relacjach np z rodzicami, o mojej relacji z Eddiem.. Było bardzo miło. Jednak zawsze to co miłe, kiedyś się kończy. Obie chciałyśmy już spać, gadałyśmy do jakiejś pierwszej w nocy. Poszłyśmy więc do swoich pokoi. W moim czekała na mnie cała Sibuna.
- Nareszcie jesteś! - pisnęła Amber i przytuliła mnie z całej siły.
- Aż tak bardzo tęskniłaś? - uśmiechnęłam się do przyjaciółki. - Co jest?
- Czekaliśmy na Ciebie. - powiedziała KT
- Akurat nie wiem dlaczego ty. - szybko odmruknęłam jej. Ołłł yeah, ale jej teraz wygarnę. - Nie chcę cię widzieć na oczy. Wyjdź z mojego pokoju..
- Wiem, że mnie nienawidziłaś.. Wiem, że teraz jeszcze bardziej.. - zaczęła
- Nie zaplątaj się tylko w drodze do swojego pokoju. Bo wiesz, pokój Jeroma niedaleko.
- Patricio! - upomniał mnie Fabian - Wiemy, co KT zrobiła, ale jest w Sibunie... Nadal!
- Świetnie. Dlaczego tu jesteście? - zapytałam resztę.
- Niestety musimy wrócić do tematu tych głosów.. - powiedział Fabian
- Możesz go słyszeć cały czas.. Nawet w nocy, jak śpisz. Taki a la sen. - ciągnęła za swoim chłopakiem Nina
- Chyba koszmar. - powiedział Alfie
- Tutaj się zgodzę.- znowu przybiłam piątkę przyjacielowi
- Postaraj się przestać o tym myśleć.. Może wtedy ... - mówiła Nina
- Nic nie usłyszysz. Łatwo powiedzieć. - dokończyłam zdanie Niny
- Wiem.. - podeszła do mnie i przytuliła się. - Musimy spróbować.
Do uścisku doszli wszyscy oprócz KT i Eddiego.
Eddie poczekał chwilę aż uwolniłam się od uścisku przyjaciół, przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Idziemy.. - powiedział Fabian. Za nim poszedł Alfie, Eddie.. i KT.
Kiedy jeszcze nie wyszli postanowiłam jeszcze powiedzieć coś KT
- KT czekaj! - powiedziałam i chwyciłam ją za rękę.
Nagle poczułam mocne ukłucie w sercu............
*********
No i mamy koniec. Kolejne flaki z olejem.. Ale już coś więcej się dzieję. Pewnie Was zaskoczyłam osobą zdrady .. ? :P Tak miało być :P Hahhahaha. < 3
Next. = min. 18 komentarzy! Bez spamów .
Czekam na dłuuugie komentarze.
Buziaki, Wasza Niunia :* :*
Jestem niezmiernie wdzięczna za AŻ 20 KOMENTARZY pod ostatnim rozdziałem! Jestem bardzo, bardzo wdzięczna. Nie wiedziałam, że aż tyle możecie ich zostawić. Bardzo Wam dziękuję.!
Proszę Was jednak po raz sama nie wiem który, o dłuższe komentarze.. Tylko znowu nie typu :
Fajny rozdział.
Uwielbiam jak piszesz.
Czekam na next.
Oczywiście są to cudowne komentarze, dłuższe, nie powiem.. Ale chodzi mi bardziej, żebyście wyrazili w nich swoją opinię na temat rozdziału.. Co o nim sądzicie, czy może Wam się coś nie podoba, może coś się podoba.. Jakieś przypuszczenia co może się stać w najbliższym rozdziale.. ? Wiecie, bardzo chciałabym wiedzieć, że ktoś czyta tego bloga i znać jego zdanie na ten temat. Mam nadzieję, że to dla Was nie zbyt dużo i że przez to nie będę miała takiej ilości komentarzy..
Są osoby, które ciągle piszą mi długie komentarze za co jestem Im meega wdzięczna. Mam nadzieję, że wszystkie komentarze będą dłuższe..
PS. Zawsze też możecie liczyć na moje dłuższe komentarze. Zazwyczaj najdłuższe, hahah <3
Kocham Was! :*
Rozdział 9 :
- Mamy problem - powiedział i nastała cisza.
Fabian spojrzał na Eddiego, a on spuścił wzrok.
Czyli Eddie o tym wie! Cholera! Nic mi nie powiedział! A może ta rozmowa.. To przez to?!
- Eddie.. - spojrzałam na Eddiego,a potem na Fabiana - Co tu się dzieję?! - wstałam krzycząc
Fabian spuścił wzrok
- Nie mamy czasu. - odpowiedział Eddie - W ogóle..
- Na co?! - krzyknęłam donośniej
- Patricio, musisz się uspokoić. - rzekł Fabs
- Co jest? - zapytała spokojnie Nina, i pokazała mi gestem, abym usiadła.
Zrobiłam to i powoli się uspokajałam. Eddie nawet nie drgnął. Nina chwyciła moją rękę.
- Te wizje.. One mogą ukazywać Ci przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. - zaczynał Fabian
- Wizje? Nie nazwałabym tak tego. Poza tym to był raczej głos.. - przerwałam mu
- Ten głos... - ciągnął
- Nie nazwałabym tego takim głosem.. - przerwałam mu
- Patricio! - krzyknął Fabian
- Chociaż jedna osoba jest normalna. - mruknął Alfie i przybił mi piątkę.
- To nie jest śmieszne. - powiedział Eddie
Każdy spojrzał się tym razem na mojego chłopaka. Siedział jakiś przyklapnięty, miał spuszczoną głowę. Dopiero teraz ją podniósł.
- Fabian do setna . - odpowiedział.
- Ta a la wizja, albo a la głos .. Patricio, to może.. - zaciął się
- Może co? - zapytałam po dłuższej chwili
- Nie możemy dopuścić, żebyś miała ich więcej. - szybko odpowiedział.
- Dlaczego? - zapytałam zdezorientowana
- To może.. - zaczął Fabian
- Cię zabić! - powiedział dosadnie Eddie.
Spojrzałam się na niego. Miał łzy w oczach.
Każdy był bardzo zaskoczony..
- Nie dopuścimy do tego.. - powiedziała Nina po kilkuminutowej przerwie
- Nie dopuścimy.. ? - zapytałam szeptem
Przez jakieś 5 minut wszyscy siedzieli bez jakiegokolwiek odezwania.
- Zrobimy wszystko.. - odezwała się KT
- Żebyś przestała gadać. - szybko odwarknęłam i ze łzami w oczach wybiegłam z pokoju.
Taa. Ostatnio znowu ją znienawidziłam..
***
W pokoju każdy obrzucił się spojrzeniem. Amber głęboko westchnęła, po czym jak bóbr zaczęła płakać, przytulając się do Alfiego. KT nie odzywała się, a Fabian i Nina patrzyli na siebie ze smutkiem w oczach. Eddie postanowił jak najszybciej znaleźć się u boku swojej dziewczyny, więc zaraz za nią wybiegł.
***
Rzuciłam się na łóżko. Czułam się jakby to był już koniec. Nie kontroluję tego. Jak mogę wiedzieć kiedy znów go usłyszę, a kiedy nie.. Kiedy będę mogła się przed nim obronić.. Nie mam takiej możliwości. Płakałam jak nigdy dotąd. W ŻYCIU TAK NIE PŁAKAŁAM! Teraz.. Kiedy udało mi się nawet uporządkować życie.. W każdej chwili mogę zginąć.. Może zabić mnie głos.!
Zaraz drzwi od mojego pokoju otworzyły się. To Eddie..
- Patricio.. - zaczął - Możemy pogadać?
- A może pomilczeć? - zapytałam odwracając głowę w jego stronę.
Kiwnął głową twierdząco. Usiadłam, a on koło mnie. Najpierw siedzieliśmy tylko. Za jakieś trzy minuty objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego. Był tak smutny jak ja. Przytuliłam się do niego bardzo mocno, przyłożyłam swoją głowę do jego torsu. Z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Przytuliłam się jeszcze mocniej.
- Nie dopuścimy..? - zapytałam ponownie.
- Nigdy. - powiedział stanowczo i objął mnie też drugą ręką.
Siedzieliśmy tak aż do kolacji. Usłyszeliśmy głos Trudy wołającej na jedzenie, więc wstaliśmy z łóżka. Staliśmy w bez ruchu. Chyba tak właściwie dopiero teraz zrozumiałam, co mogę stracić.. Spojrzałam się na Eddiego, on chyba też o tym myślałam. Kiedy poczuł mój wzrok na nim, złapał mnie za rękę i poszliśmy na dół. Wszyscy już tam siedzieli. Nikt się nie odzywał. Usiedliśmy.
- Przestańmy o tym myśleć. - powiedziałam po chwili
Każdy spojrzał się na mnie z Sibuny i pokiwali głową. Zaczęliśmy jeść. Atmosfera była bardzo napięta. Nie dość, że Sibuna, to jeszcze sytuacja Jeroma i Joy nie została wyjaśniona. Każdy spoglądał na siebie jakby chciał się zapytać o to najważniejsze pytanie dotyczące tej zdrady, ale nie mógł. Joy siedziała obok mnie, nie tak jak zawsze obok KT i Jeroma.
- Idę na chwilkę. Za minutkę jestem. - powiedziała Trudy i wyszła zabierając płaszcz. Wiadomo więc, że wróci za jakąś godzinę.
Joy wreszcie nie wytrzymała :
- Aż tak was interesuje to z kim mnie zdradził ? - zapytała
Spojrzałam się na Jeroma.
- Nie muszą tego wiedzieć. - powiedział drżącym głosem
- Nie musimy. - powiedziałam patrząc na Jeroma.
Jego postawa mnie zastanawiała. Zdradził Joy, nie chce powiedzieć z kim. Co jest grane?!
- Chcecie. - powiedziała Joy. Spojrzała się na KT - Ty im powiesz?
- O czym? - zapytała zdziwiona KT
- O zdradzie.. - zaczęła płakać.
- CO?! - krzyknęłam
- To nie tak.. - zaczęła mówić KT
- Na boga?! Zdradziłeś Joy z jej przyjaciółką?! TY!!- krzyczałam, później patrząc na KT
- Niemożliwe! - krzyknęła Mara
- Co to za krzyki ? - do salonu wszedł Victor
- Nic proszę pana. Przepraszam. - powiedziała Mara
- Williamson?
- Też przepraszam.. - mruknęłam wciąż nie odrywając wzroku od KT i Jeroma.
- Żeby mi się to więcej nie powtórzyło. Wracajcie do jedzenia. - wyszedł z salonu
- Nie jestem głodna.. - powiedziała po chwili Joy i wybiegła.
- Ja też nie.. - powiedziałam wstając. - Ale ty KT na pewno jesteś. - powiedziałam z pogardą i wybiegłam za przyjaciółką.
***
Reszta osób chyba nadal nie rozumiała co tak naprawdę wyszło na jaw , jeszcze przed minutą. Patrzyli na siebie, później z wielką pogardą na dwójkę "byłych przyjaciół" i jedli..
***
Cały wieczór przesiedziałam z Joy. Zamknęłyśmy się w łazience, usiadłyśmy przy drzwiach i rozmawiałyśmy. Chciałyśmy obie odciąć się od każdego innego problemu... Od innych. Udało nam się to. Kilka razy ktoś pukał, ale zaraz odchodził.
Było tak jak za dawnych czasów. Tylko ja i Joy. Dwie najlepsze przyjaciółki. Teraz ja mam też Nine i Amber... Joy coraz bardziej koleguje się z Marą i KT. Znaczy.. Wcześniej też i z KT.
Rozmawiałyśmy o starych czasach, o naszych relacjach np z rodzicami, o mojej relacji z Eddiem.. Było bardzo miło. Jednak zawsze to co miłe, kiedyś się kończy. Obie chciałyśmy już spać, gadałyśmy do jakiejś pierwszej w nocy. Poszłyśmy więc do swoich pokoi. W moim czekała na mnie cała Sibuna.
- Nareszcie jesteś! - pisnęła Amber i przytuliła mnie z całej siły.
- Aż tak bardzo tęskniłaś? - uśmiechnęłam się do przyjaciółki. - Co jest?
- Czekaliśmy na Ciebie. - powiedziała KT
- Akurat nie wiem dlaczego ty. - szybko odmruknęłam jej. Ołłł yeah, ale jej teraz wygarnę. - Nie chcę cię widzieć na oczy. Wyjdź z mojego pokoju..
- Wiem, że mnie nienawidziłaś.. Wiem, że teraz jeszcze bardziej.. - zaczęła
- Nie zaplątaj się tylko w drodze do swojego pokoju. Bo wiesz, pokój Jeroma niedaleko.
- Patricio! - upomniał mnie Fabian - Wiemy, co KT zrobiła, ale jest w Sibunie... Nadal!
- Świetnie. Dlaczego tu jesteście? - zapytałam resztę.
- Niestety musimy wrócić do tematu tych głosów.. - powiedział Fabian
- Możesz go słyszeć cały czas.. Nawet w nocy, jak śpisz. Taki a la sen. - ciągnęła za swoim chłopakiem Nina
- Chyba koszmar. - powiedział Alfie
- Tutaj się zgodzę.- znowu przybiłam piątkę przyjacielowi
- Postaraj się przestać o tym myśleć.. Może wtedy ... - mówiła Nina
- Nic nie usłyszysz. Łatwo powiedzieć. - dokończyłam zdanie Niny
- Wiem.. - podeszła do mnie i przytuliła się. - Musimy spróbować.
Do uścisku doszli wszyscy oprócz KT i Eddiego.
Eddie poczekał chwilę aż uwolniłam się od uścisku przyjaciół, przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Idziemy.. - powiedział Fabian. Za nim poszedł Alfie, Eddie.. i KT.
Kiedy jeszcze nie wyszli postanowiłam jeszcze powiedzieć coś KT
- KT czekaj! - powiedziałam i chwyciłam ją za rękę.
Nagle poczułam mocne ukłucie w sercu............
*********
No i mamy koniec. Kolejne flaki z olejem.. Ale już coś więcej się dzieję. Pewnie Was zaskoczyłam osobą zdrady .. ? :P Tak miało być :P Hahhahaha. < 3
Next. = min. 18 komentarzy! Bez spamów .
Czekam na dłuuugie komentarze.
Buziaki, Wasza Niunia :* :*
wtorek, 23 lipca 2013
Brak weny.
Witajcie!
Ja już po tym "wyjeździe" więc od razu wzięłam się za rozdział. Jednak na wstępie chciałabym Wam powiedzieć, że nie wiem co się dzieję, ale całkowicie nie mam weny. Rozdziały wychodzą beznadziejnie, a nie chcę zawieszać bloga. Rozdziały więc to takie flaki z olejem razy trzy, cztery.. ;( No cóż. Chciałabym też na wstępie bardzo Wam podziękować za ostatnie 18 komentarzy.! Bardzo Wam dziękuję! Wiecie ile to dla mnie znaczy, więc jeszcze raz dziękuję !!
Rozdział 8 :
- Może tak bez owijania w bawełnę? - zapytałam i uśmiechnęłam się
- Nie jest mi łatwo. - odpowiedział nawet nie patrząc się na mnie.
Po moim ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze.
- Wow, serio.. ? Chcesz ze mną rozmawiać, nawet na mnie nie patrząc i nie odpowiadając? - zapytałam nie spuszczając z niego wzroku.
- Sam nie wiem, co chcę osiągnąć tą rozmową. - odpowiedział.
- Okej.. - zaczęłam. - Może byś mi w takim razie powiedział o co chodzi, co?
- Nie wiem, jak Ci to powiedzieć.
- Matko, Eddie! - podniosłam wzrok - Masz dziecko, inną dziewczynę, musisz wyjechać, masz coś z rękami przez to, że wtedy mnie nosiłeś.?. Już wszystko okej z nogą. No co jest? - pytałam bez przerwy
- Woooowoow, spokojnie. Nie o to chodzi. - podniósł wzrok - Usiądźmy.
Usiedliśmy, tak jak chciał. Zaczęłam jak głupia się trząść, ale szybko poprawiłam kurtkę próbując to zakamuflować.
- Zimno Ci? - zapytał
- Ze strachu. - szybko odpowiedziałam zdradzając się - Znaczy..
- Chcesz wiedzieć o co chodzi.. - zaczął
- Bardzo.
- Chyba ja powinienem o to się ciebie zapytać. - spojrzał na mnie.
- Nie rozumiem. Eddie, możesz mi powiedzieć o co chodzi? Chciałeś porozmawiać, a to ja więcej mówię. - zmieszałam się
- Posłuchaj, jestem w kropce... Kompletnie nie wiem co do mnie czujesz.
- Słucham? - spojrzałam na niego z wyrzutem
- Co się wczoraj stało?
- A coś się stało? - zapytałam zdezorientowana
- Nie udawaj głupiej. Znudziłem ci się? - zapytał
- Pytasz serio? - zapytałam
- Szkoda, że nie podchodzisz do NAS na poważnie. - zaakcentował słowo..
- Eddie, podchodzę najpoważniej jak mogę do naszego związku, jeśli o to ci chodzi. Nie wiem, co ci strzeliło do głowy, że chcesz teraz o tym rozmawiać. Do tego, nie wiem skąd wysnuwasz te dziwne wnioski. Wytłumaczysz mi to? - zapytałam z wyrzutem
- Jeszcze niedawno nie kryłaś tak swoich uczuć.
- Nadal nie rozumiem o co Ci chodzi! Ciągle powtarzam ci co do ciebie czuję! - podniosłam ton
- Powtarzasz? Twoje słowa są wymuszone. O jakichkolwiek gestach mogę sobie pomarzyć.! O to chodzi! - krzyknął.
Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam, że zależy mu na tym. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo zależy mu na mnie. Nie potrafiłam nic odpowiedzieć.
- Właśnie. - powiedział już spokojniej.
- Eddie.. - szepnęłam
- To nie ma sensu, Patricio.. - odpowiedział
- Co nie ma sensu? - zapytałam jak idiotka
- My nie mamy sensu. Nasz związek jest jak jakaś fikcja. Tyle.
Nigdy nie zapomnę tych słów. Ciągle w głowie miałam to zdanie... Fikcja! Na Boga, jaka fikcja!
- Nie Eddie, to co do Ciebie czuję, to nie żadna fikcja.
- To co to jest? Huh? Muszę ciągnąć Cię za język, żebyś powiedziała dwa słowa, które dla ciebie są puste. Na lekki pocałunek muszę czekać, aż każdy odejdzie od nas na kilometr. To chyba nie jest normalne, co?
Widać było, że go to boli, tak jak mnie. Wiem, że to moja wina. Czułam to już wcześniej, ale sama nie wiem dlaczego, nadal to robiłam. Spojrzałam na Eddiego jeszcze raz, tym razem bardziej czulej. Nie chciałam się rozstawać. On jest moim życiem. Moim wszystkim..
- Przepraszam Cię.. - szepnęłam.
- Co? - zapytał
- Przepraszam Cię. - powiedziałam głośno i wyraźnie. - Wiem, że jestem najgorszą dziewczyną świata. Wiem, że bardzo często ci docinam, że nie można ze mną normalnie porozmawiać, że choć normalnie jestem pewna siebie, wstydzę się okazywać uczuć, że się zmieniłam, wcześniej przecież normalnie okazywałam swoje uczucia... Przepraszam Cię.
- Może pójdziemy na kompromis? - zapytał po chwili.
Otarłam łzy.
- Co? - zapytałam
- Spróbujemy być bardziej normalną parą. - uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.
Złapałam mocniej jego rękę. Przytaknęłam
- Idziemy? - zapytałam całkowicie zmieniając temat.
- Idziemy. - odpowiedział i poszliśmy do szkoły.
Wciąż trzymając się za rękę. Od razu w szkole dorwała nas Amber
- Aaaaaaaaaaaaa. - krzyczała
- Amber - przerwałam jej - Uspokój się, jesteśmy w szkole, wiesz ?
- Wiem.! Ale wy... Ale ty...
Spojrzałam na nią pytająco.
- Trzymacie się za rękę! Prawdziwa, najlepsza na świecie para! Moje Peddie. - skakała z radości
- Taa, dzięki Amber. - pociągnęłam Eddiego za rękę i poszliśmy w stronę szafek
- Ty do swojej, ja do swojej, jeśli pozwolisz.. - uśmiechnęłam się
Odwzajemnił uśmiech, puścił mnie za rękę i poszliśmy do swoich szafek.
Przy mojej szafce stały oczywiście już dziewczyny uradowane naszym zachowaniem.
- Mówiłam, że do tego dorośnie! - powiedziała Nina.
- Taa. Fajnie. - uśmiechnęłam się sztucznie i szybko otworzyłam szafkę.
- No weź, to dla nas nowość, ty i Eddie za rękę. Wow. - powiedziała Joy.
- Okej, fajnie, że się cieszycie. To nic takiego. - czułam na sobie wzrok wszystkich dziewczyn
- I mamy zakochaną Pat! - krzyknęła Amber
Zrezygnowana zamknęłam szafkę i poszłam z dziewczynami do sali.
W szkole jak zwykle wiało jedynie nudą, więc bardzo ucieszyłam się kiedy, wróciliśmy już do domu - oczywiście z Eddiem, sami. Kiedy weszliśmy do domu, szybko poszłam na górę się przebrać i wraz z Niną i Amber poszłyśmy na obiad.
Byłyśmy pierwsze, zaraz doszedł Eddie, Fabian i Alfie, później KT. Za chwile weszła zdenerwowana Mara krzycząca na Jeroma. Trochę mnie to zdziwiło więc zapytałam :
- Mara, wszystko okej? Nie musisz się tak wyżywać na Jeromie, spoko. - uśmiechnęłam się
- Jaką ty jesteś przyjaciółką? - krzyknęła
- Co? - zapytałam wstając z krzesła
- Nie udawaj, że nie wiesz dlaczego nie ma tu Joy. - powiedziała z wyrzutem
- Nie wiem. - szybko odpowiedziałam podchodząc do Mary i Jeroma
W akademiku nie było jeszcze ani Victora, ani Trudy.
- Nie rozmawiałaś teraz z Joy? - zapytał Jerome
- Ej, co jest? - podniosłam głos - Atakujecie mnie, a ja nie wiem o co chodzi.
- Wie tylko Mara, Jerome i ja. - do kuchni weszła zapłakana Joy
- Joy.. Co jest? - zapytał szybko Fabian
- Nic. - powiedziała łkając - Po prostu nie ma już Jeroy.
- Nie jesteście razem? - zapytała zdezorientowana Amber
- Nie wiem jak mogłam być z takim nieudacznikiem. - odpowiedziała
- Jerome.. ? - zapytałam pytająco stając obok niego
- Zdradził mnie! - krzyknęła Joy i wybiegła z kuchni
Jerome to mój dobry przyjaciel. Ta, dziwne. Często sobie jednak pomagamy, więc na pewno można powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi
Spojrzałam na niego. Mara zaraz podeszła do niego i rzuciła się na niego. Zaraz podbiegli do niej Alfie, Eddie i Fabian i odciągnęli ją od niego. Ja stałam tylko i nie mogłam nic z siebie wydusić.
Spojrzałam na niego jeszcze raz.
- Patricio... - zaczął
Wzięłam dzbanek z sokiem i oblałam go natychmiastowo. W kuchni przerwałam więc cały gwar. Każdy patrzył na nas. Szczególnie Mara.
Jerome spojrzał się na mnie, zaraz na ponownie wchodzącą Joy do kuchni , później znowu na mnie. Ja nic nie mówiąc spojrzałam tylko na Joy, a potem z całej siły walnęłam Jeroma z otwartej.
- Ała! - syknął z bólu.
Na policzku Jeroma ukazał się czerwony plac. Nic nie powiedziałam tylko odwróciłam się na pięcie i podeszłam do Joy.
Przyjaciółka bardzo mocno mnie przytuliła i szepnęła : Kocham Cię, wiesz.?
Uśmiechnęłam się tylko, pogładziłam jej włosy i poszłam z nią do pokoju. Za nami poszła reszta, oprócz Jeroma. Nikt w pokoju nie zadał najważniejszego pytania : Z kim?!
Za jakieś 15 min zawołała nas Trudy na obiad.. Ruszyliśmy wraz z Joy. Siedział tam już Jerome.
- Joy. -zaczął.
- Nie. - odpowiedziała.
Już się nie odzywał. Nikt się nie odzywał. W pewnej chwili Eddie objął mnie ramieniem. Każdy spojrzał na mnie, a ja tylko się uśmiechnęłam. Nie byłam za bardzo w humorze, ale spodobało mi się to. Jedliśmy...
Po obiedzie Fabian zwołał nas na zebranie Sibuny w pokoju Fabiana, Alfiego i Eddiego.
- Dobra.. -zaczął Fabian kiedy wszyscy usiedliśmy - Ostatnio kiedy byłem w bibliotece więcej poszperałem i znalazłem bardzo ciekawy artykuł.
- O ? - zapytała KT
- O zmianie wybranej. - powiedział Fabian bacznie obserwując mnie i Ninę
- I? - zapytał Alfie
- Co wam się zebrało na pytania jednoliterowe.. ? - zapytałam
Fabian spojrzał na mnie, więc szybko przeprosiłam i on dalej kontynuował.
- I.. Się przestraszyłem. - odpowiedział po chwili
- Super. - mruknęłam
- Patricio.. - spojrzał się na mnie - Wiem, że to dla ciebie, dla was trudne..
- To nie pogrzeb Fabian. - upomniałam go.
- Mamy problem. - powiedział i nastała cisza...........
**********
Macie kolejny rozdział.
Następny = min. 18 komentarzy. Jak szalejemy, to szalejemy.! Nie liczą się komentarze nie dotyczące rozdziału. ;) Bez spamu!
Proszę Was również o długie komentarze.. Takie, na jakie zawsze możecie liczyć ode mnie.! Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba. Piszcie też własne propozycje.
Mam nadzieję, że jesteście również zadowolone/zadowoleni, że Peddie nie zerwało ;) Zastanawiam się jaki dramatyzm można wprowadzić do tego związku, myślę nad tym : P
Buziaki, Wasza Niunia ;)
Ja już po tym "wyjeździe" więc od razu wzięłam się za rozdział. Jednak na wstępie chciałabym Wam powiedzieć, że nie wiem co się dzieję, ale całkowicie nie mam weny. Rozdziały wychodzą beznadziejnie, a nie chcę zawieszać bloga. Rozdziały więc to takie flaki z olejem razy trzy, cztery.. ;( No cóż. Chciałabym też na wstępie bardzo Wam podziękować za ostatnie 18 komentarzy.! Bardzo Wam dziękuję! Wiecie ile to dla mnie znaczy, więc jeszcze raz dziękuję !!
Rozdział 8 :
- Może tak bez owijania w bawełnę? - zapytałam i uśmiechnęłam się
- Nie jest mi łatwo. - odpowiedział nawet nie patrząc się na mnie.
Po moim ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze.
- Wow, serio.. ? Chcesz ze mną rozmawiać, nawet na mnie nie patrząc i nie odpowiadając? - zapytałam nie spuszczając z niego wzroku.
- Sam nie wiem, co chcę osiągnąć tą rozmową. - odpowiedział.
- Okej.. - zaczęłam. - Może byś mi w takim razie powiedział o co chodzi, co?
- Nie wiem, jak Ci to powiedzieć.
- Matko, Eddie! - podniosłam wzrok - Masz dziecko, inną dziewczynę, musisz wyjechać, masz coś z rękami przez to, że wtedy mnie nosiłeś.?. Już wszystko okej z nogą. No co jest? - pytałam bez przerwy
- Woooowoow, spokojnie. Nie o to chodzi. - podniósł wzrok - Usiądźmy.
Usiedliśmy, tak jak chciał. Zaczęłam jak głupia się trząść, ale szybko poprawiłam kurtkę próbując to zakamuflować.
- Zimno Ci? - zapytał
- Ze strachu. - szybko odpowiedziałam zdradzając się - Znaczy..
- Chcesz wiedzieć o co chodzi.. - zaczął
- Bardzo.
- Chyba ja powinienem o to się ciebie zapytać. - spojrzał na mnie.
- Nie rozumiem. Eddie, możesz mi powiedzieć o co chodzi? Chciałeś porozmawiać, a to ja więcej mówię. - zmieszałam się
- Posłuchaj, jestem w kropce... Kompletnie nie wiem co do mnie czujesz.
- Słucham? - spojrzałam na niego z wyrzutem
- Co się wczoraj stało?
- A coś się stało? - zapytałam zdezorientowana
- Nie udawaj głupiej. Znudziłem ci się? - zapytał
- Pytasz serio? - zapytałam
- Szkoda, że nie podchodzisz do NAS na poważnie. - zaakcentował słowo..
- Eddie, podchodzę najpoważniej jak mogę do naszego związku, jeśli o to ci chodzi. Nie wiem, co ci strzeliło do głowy, że chcesz teraz o tym rozmawiać. Do tego, nie wiem skąd wysnuwasz te dziwne wnioski. Wytłumaczysz mi to? - zapytałam z wyrzutem
- Jeszcze niedawno nie kryłaś tak swoich uczuć.
- Nadal nie rozumiem o co Ci chodzi! Ciągle powtarzam ci co do ciebie czuję! - podniosłam ton
- Powtarzasz? Twoje słowa są wymuszone. O jakichkolwiek gestach mogę sobie pomarzyć.! O to chodzi! - krzyknął.
Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam, że zależy mu na tym. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo zależy mu na mnie. Nie potrafiłam nic odpowiedzieć.
- Właśnie. - powiedział już spokojniej.
- Eddie.. - szepnęłam
- To nie ma sensu, Patricio.. - odpowiedział
- Co nie ma sensu? - zapytałam jak idiotka
- My nie mamy sensu. Nasz związek jest jak jakaś fikcja. Tyle.
Nigdy nie zapomnę tych słów. Ciągle w głowie miałam to zdanie... Fikcja! Na Boga, jaka fikcja!
- Nie Eddie, to co do Ciebie czuję, to nie żadna fikcja.
- To co to jest? Huh? Muszę ciągnąć Cię za język, żebyś powiedziała dwa słowa, które dla ciebie są puste. Na lekki pocałunek muszę czekać, aż każdy odejdzie od nas na kilometr. To chyba nie jest normalne, co?
Widać było, że go to boli, tak jak mnie. Wiem, że to moja wina. Czułam to już wcześniej, ale sama nie wiem dlaczego, nadal to robiłam. Spojrzałam na Eddiego jeszcze raz, tym razem bardziej czulej. Nie chciałam się rozstawać. On jest moim życiem. Moim wszystkim..
- Przepraszam Cię.. - szepnęłam.
- Co? - zapytał
- Przepraszam Cię. - powiedziałam głośno i wyraźnie. - Wiem, że jestem najgorszą dziewczyną świata. Wiem, że bardzo często ci docinam, że nie można ze mną normalnie porozmawiać, że choć normalnie jestem pewna siebie, wstydzę się okazywać uczuć, że się zmieniłam, wcześniej przecież normalnie okazywałam swoje uczucia... Przepraszam Cię.
- Może pójdziemy na kompromis? - zapytał po chwili.
Otarłam łzy.
- Co? - zapytałam
- Spróbujemy być bardziej normalną parą. - uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.
Złapałam mocniej jego rękę. Przytaknęłam
- Idziemy? - zapytałam całkowicie zmieniając temat.
- Idziemy. - odpowiedział i poszliśmy do szkoły.
Wciąż trzymając się za rękę. Od razu w szkole dorwała nas Amber
- Aaaaaaaaaaaaa. - krzyczała
- Amber - przerwałam jej - Uspokój się, jesteśmy w szkole, wiesz ?
- Wiem.! Ale wy... Ale ty...
Spojrzałam na nią pytająco.
- Trzymacie się za rękę! Prawdziwa, najlepsza na świecie para! Moje Peddie. - skakała z radości
- Taa, dzięki Amber. - pociągnęłam Eddiego za rękę i poszliśmy w stronę szafek
- Ty do swojej, ja do swojej, jeśli pozwolisz.. - uśmiechnęłam się
Odwzajemnił uśmiech, puścił mnie za rękę i poszliśmy do swoich szafek.
Przy mojej szafce stały oczywiście już dziewczyny uradowane naszym zachowaniem.
- Mówiłam, że do tego dorośnie! - powiedziała Nina.
- Taa. Fajnie. - uśmiechnęłam się sztucznie i szybko otworzyłam szafkę.
- No weź, to dla nas nowość, ty i Eddie za rękę. Wow. - powiedziała Joy.
- Okej, fajnie, że się cieszycie. To nic takiego. - czułam na sobie wzrok wszystkich dziewczyn
- I mamy zakochaną Pat! - krzyknęła Amber
Zrezygnowana zamknęłam szafkę i poszłam z dziewczynami do sali.
W szkole jak zwykle wiało jedynie nudą, więc bardzo ucieszyłam się kiedy, wróciliśmy już do domu - oczywiście z Eddiem, sami. Kiedy weszliśmy do domu, szybko poszłam na górę się przebrać i wraz z Niną i Amber poszłyśmy na obiad.
Byłyśmy pierwsze, zaraz doszedł Eddie, Fabian i Alfie, później KT. Za chwile weszła zdenerwowana Mara krzycząca na Jeroma. Trochę mnie to zdziwiło więc zapytałam :
- Mara, wszystko okej? Nie musisz się tak wyżywać na Jeromie, spoko. - uśmiechnęłam się
- Jaką ty jesteś przyjaciółką? - krzyknęła
- Co? - zapytałam wstając z krzesła
- Nie udawaj, że nie wiesz dlaczego nie ma tu Joy. - powiedziała z wyrzutem
- Nie wiem. - szybko odpowiedziałam podchodząc do Mary i Jeroma
W akademiku nie było jeszcze ani Victora, ani Trudy.
- Nie rozmawiałaś teraz z Joy? - zapytał Jerome
- Ej, co jest? - podniosłam głos - Atakujecie mnie, a ja nie wiem o co chodzi.
- Wie tylko Mara, Jerome i ja. - do kuchni weszła zapłakana Joy
- Joy.. Co jest? - zapytał szybko Fabian
- Nic. - powiedziała łkając - Po prostu nie ma już Jeroy.
- Nie jesteście razem? - zapytała zdezorientowana Amber
- Nie wiem jak mogłam być z takim nieudacznikiem. - odpowiedziała
- Jerome.. ? - zapytałam pytająco stając obok niego
- Zdradził mnie! - krzyknęła Joy i wybiegła z kuchni
Jerome to mój dobry przyjaciel. Ta, dziwne. Często sobie jednak pomagamy, więc na pewno można powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi
Spojrzałam na niego. Mara zaraz podeszła do niego i rzuciła się na niego. Zaraz podbiegli do niej Alfie, Eddie i Fabian i odciągnęli ją od niego. Ja stałam tylko i nie mogłam nic z siebie wydusić.
Spojrzałam na niego jeszcze raz.
- Patricio... - zaczął
Wzięłam dzbanek z sokiem i oblałam go natychmiastowo. W kuchni przerwałam więc cały gwar. Każdy patrzył na nas. Szczególnie Mara.
Jerome spojrzał się na mnie, zaraz na ponownie wchodzącą Joy do kuchni , później znowu na mnie. Ja nic nie mówiąc spojrzałam tylko na Joy, a potem z całej siły walnęłam Jeroma z otwartej.
- Ała! - syknął z bólu.
Na policzku Jeroma ukazał się czerwony plac. Nic nie powiedziałam tylko odwróciłam się na pięcie i podeszłam do Joy.
Przyjaciółka bardzo mocno mnie przytuliła i szepnęła : Kocham Cię, wiesz.?
Uśmiechnęłam się tylko, pogładziłam jej włosy i poszłam z nią do pokoju. Za nami poszła reszta, oprócz Jeroma. Nikt w pokoju nie zadał najważniejszego pytania : Z kim?!
Za jakieś 15 min zawołała nas Trudy na obiad.. Ruszyliśmy wraz z Joy. Siedział tam już Jerome.
- Joy. -zaczął.
- Nie. - odpowiedziała.
Już się nie odzywał. Nikt się nie odzywał. W pewnej chwili Eddie objął mnie ramieniem. Każdy spojrzał na mnie, a ja tylko się uśmiechnęłam. Nie byłam za bardzo w humorze, ale spodobało mi się to. Jedliśmy...
Po obiedzie Fabian zwołał nas na zebranie Sibuny w pokoju Fabiana, Alfiego i Eddiego.
- Dobra.. -zaczął Fabian kiedy wszyscy usiedliśmy - Ostatnio kiedy byłem w bibliotece więcej poszperałem i znalazłem bardzo ciekawy artykuł.
- O ? - zapytała KT
- O zmianie wybranej. - powiedział Fabian bacznie obserwując mnie i Ninę
- I? - zapytał Alfie
- Co wam się zebrało na pytania jednoliterowe.. ? - zapytałam
Fabian spojrzał na mnie, więc szybko przeprosiłam i on dalej kontynuował.
- I.. Się przestraszyłem. - odpowiedział po chwili
- Super. - mruknęłam
- Patricio.. - spojrzał się na mnie - Wiem, że to dla ciebie, dla was trudne..
- To nie pogrzeb Fabian. - upomniałam go.
- Mamy problem. - powiedział i nastała cisza...........
**********
Macie kolejny rozdział.
Następny = min. 18 komentarzy. Jak szalejemy, to szalejemy.! Nie liczą się komentarze nie dotyczące rozdziału. ;) Bez spamu!
Proszę Was również o długie komentarze.. Takie, na jakie zawsze możecie liczyć ode mnie.! Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba. Piszcie też własne propozycje.
Mam nadzieję, że jesteście również zadowolone/zadowoleni, że Peddie nie zerwało ;) Zastanawiam się jaki dramatyzm można wprowadzić do tego związku, myślę nad tym : P
Buziaki, Wasza Niunia ;)
środa, 17 lipca 2013
Pustka..
Kochani!
No cóż. Dodaje swój kolejny rozdział. Normalnie czekałabym jeszcze, mam całkowitą pustkę w głowie, ale jutro wyjeżdżam na kilka dni bez laptopa, więc nie mogłabym napisać rozdziału..
Bardzo przeżywam śmierć znanego aktora, grał w Glee, a mianowicie to Cory Monteith.. [*] [*] Bardzo mną to wstrząsnęło. Najgorsze jest to, że dopiero od niedawna zaczęłam oglądać ten serial, a już wiem, że nie zobaczę kolejnych wspólnych scen Finna z Rachel, kiedy są razem. Tak jak w trzecim sezonie... Strasznie źle się z tym czuję, ale przez wyjazd postanowiłam, że jako taki rozdział napiszę.
Po raz kolejny jest beznadziejny, przepełniony pustką.. Taki tam nic nie wnoszący.. Taki tam o Peddie. I przyjaźni dziewczyn. No cóż.
Rozdział 7 :
Aż nagle usłyszałam w głowie : Śpij, śpiąca królewno.
Poczułam straszne gorąco, otworzył oczy i krzyknęłam. Oczy wszystkich zebranych było zwrócone na mnie. Eddie szybko pogładził mnie po twarzy.
- Masz gorączkę. Mówiłem Ci, że lepiej,abyś poszła do łóżka. - rzekł spokojnie
- To nie gorączka.. - szepnęłam tak, że mogła to usłyszeć tylko Sibuna
Popatrzyli na siebie, później na mnie, później znowu na siebie i znowu na mnie. Byli zdezorientowani.
- Patricio, czy wszystko okej? - zapytała Trudy, która wyglądała na bardzo przestraszoną.
- Eddie mówi, że mam gorączkę.. Zasnęłam... - zaczęłam
- Krzyknęłaś. - przerwała mi Trudy
- Miałam zły sen.
- Lepszy byś miała, gdybyś usiadła koło mnie. - zaraz oczywiście musiał się wtrącić Jake.
- Wtedy to ja już bym się nie pozbierała. Krzyczałabym i krzyczała.. - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
Choć przyznaję, lubię sobie pożartować i patrzeć na zazdrość Eddiego, teraz zrobiło mi się tak jakoś dziwnie, nagle wkurzył mnie Jake tym podrywaniem i musiałam mu coś odpowiedzieć. Spojrzałam na Eddiego, roznosiła go duma. Ojj, żebym zaraz mu czegoś nie powiedziała.
Jake zaraz na twarzy stał się burakiem. Uśmiechnął się sztucznie i powiedział :
- Upieram się nadal przy swojej teorii.
- Twoja teoria nie jest słuszna. - powiedział Eddie.
- Wasze teorie są głupie. - powiedziałam i wstałam.
Spuścili głowy.
- Idź do pokoju, połóż się. Za chwilkę przyjdę tam i dam Ci leki. Musisz się wykurować. - odpowiedziała Trudy
- Już my się nią zajmiemy, Trudy. - powiedziała Amber i razem z Niną powędrowały ze mną do pokoju. Za nami oczywiście poszli : Eddie, Fabs i Alfie.
Usiedliśmy na łóżku.
- Co jest Pat? - zapytała Nina.
- Nie wiem.. Czuję, że ktoś mnie obserwuje. Czuję, że nie jestem bezpieczna. Słyszę głos tego faceta, który mnie porwał. Nie wiem co się dzieję.
- Nie pozwolimy mu nic Ci zrobić. - szybko powiedział Eddie i złapał mnie za rękę.
- To nie to Eddie. Czuję się dziwnie. W głowie słyszę jego głos, ale go tu nie ma. Nie chodzi o takie bezpieczeństwo.. Na razie.. - powiedziałam i spuściłam głowę.
- Spójrz na mnie. - podniósł moją głowę i spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. - Ja cię ochronię. My cię ochronimy. Niezależnie od tego, co musimy zrobić, czy co będziemy musieli zrobić, nic Ci się nie stanie. Słyszysz?! Zrobimy wszystko, żebyś przestała słyszeć ten głos, żebyś nie miała wizji.
- Matko.. Jakie to słodkie. - powiedziała Amber.
Szybko odsunęłam się od Eddiego. Na tyle, żebym nie miała swoich warg przy jego. Jakbyśmy byli sami, nie wiem jakby się to skończyło. - Może ? POCAŁUNEK.
Nie chcę robić tego przy wszystkich. Czuję się wtedy dziwnie. Mam nadzieję, że nie odpycham tym Eddiego..
- Zrobimy wszystko. - tym razem powiedziała Nina.
- Sibuna? - zapytał Eddie.
Każdy uczynił znak Sibuny. Do pokoju weszła Trudy.
- Coś czuję, że ktoś musi wyjść z tego pokoju. Dzisiaj Victor ma urlop ze swojego zwyczaju ze szpilką, ale to nie znaczy, że nie macie być w swoim pokoju. Chłopcy..
- Idziemy. - wstali.
Fabian pocałował czule Ninę, Alfie przytulił Amber, a ja podeszłam do Eddiego i już... Prawie go pocałowałam w usta . Oczywiście nagle zrobiło mi się jakoś dziwnie, i pocałowałam go w policzek. Szepnęłam tylko :
- Przepraszam.
Eddie posłał mi zalotny uśmiech mówiący : I tak Cię kocham. , po czym wyszli z pokoju. To bardzo głupie, że wstydzę się uczuć. Tyle lat próbuję być przy wszystkich taka : Yay, patrzcie. Kocham Eddiego i go całuję przy wszystkich, muah, muah.. Ale jakoś nie mogę. Mieliśmy jak dotąd mało pocałunków. Amber ciągle powtarza, że jesteśmy najlepszą parą w szkole, ale ja jakoś tego nie czuję. Muszę nad tym popracować..
- Pat! - usłyszałam krzyk Amber
- Przepraszam, zamyśliłam się. - powiedziałam, po czym chwyciłam dwie tabletki od Trudy. - Dziękuję.
- Kładźcie się spać dziewczynki. Do jutra. Jakby się coś działo Patricio, pamiętaj : powiedz dziewczynom i już jestem u Ciebie... - uśmiechnęła się - Chociaż coś czuję, że to Eddie pierwszy tu przyleci. Oj zakochał się w Tobie,skarbeńku.
Poczułam falę gorąca. Taką fajną falę. Przyjemną..
- Też się zakochałam. - powiedziałam, po czym byłam obejmowana przez Amber.
***
- Też mnie kocha... - szepnął Eddie zza drzwi po czym udał się do swojego pokoju.
***
Trudy wyszła, więc zostałam sama z dziewczynami.
- Mam mega pomysł. - odezwała się Amber
- Nie Amber, nie będziemy jeździły dzisiaj na rolkach.. Jest noc.. - powiedziała Nina
- Nie o to mi chodziło... - powiedziała. - Złączmy nasze łóżka i dzisiaj śpijmy razem. Tadaaa
- Jestem za. - uśmiechnęła się Nina
- Ja... - urwałam
- Wiedziałam, że nas kochasz Pat! - pisnęła uradowana Amber.
Złączyłyśmy nasze łóżka. Powstało wielkie łoże.
Położyłyśmy się i za chwilę pogrążyłyśmy się w śnie..
Rano obudziłam się i moje dwie przyjaciółki jeszcze leżały, ale nie spały.
- Żadnych koszmarów? - zapytała Nina
- Żadnych. - odparłam - A Ty?
- Żadnych. To dobry znak. - powiedziała przyjaciółka.
- Dlaczego nie pytacie się mnie o zdanie? - spytała Amber
- Matko, Amber! Miałaś jakąś wizję, czy coś? - spytałam zdenerwowana.
- Nie. - odparła przyjaciółka i wzruszyła ramionami.
Razem z Niną walnęłyśmy ją poduszkami, później ona nam sto razy mocniej oddała - taa. Amber jest w to naprawdę dobra.. Skończyło się na tym, że we trzy leżałyśmy wyczerpane na łóżku.
Zaraz do pokoju, wparowali chłopcy.
- Matko, co jest? - zapytałam patrząc na zdyszanych chłopaków
- Nic.. Eddie wywlókł nas z łóżek godzinę przez zbyt wczesnym alarmem i poszliśmy biegać. - powiedział z wyrzutem Alfie
- Niemożliwe. - śmiałam się - Fabian by się na to nie zgodził - dołączyły do mnie dziewczyny
- Zgodziłem się. - powiedział szkolny kujonek
- Nie wierzę. - najgłośniej śmiała się Nina - mój kochany chłopak poszedł biegać.
- Uwierz. - odpowiedział Eddie
- Sorki, ale ja również nie mogę w to uwierzyć. Biorąc jeszcze pod uwagę, że był to pomysł MOJEGO CHŁOPAKA, który jest strasznym leniem! - również zaczęłam się śmiać i sama nie wiem dlaczego zaakcentowałam dwa słowa.
- To naprawdę nie jest śmieszne. - powiedział Eddie, ale zaraz po tym uśmiechnął się..
Jakby te dwa moje słowa, sprawiły mu radość.
- Dobra, ogarnijcie się, my się ogarniemy i widzimy się na śniadaniu. - powiedziałam.
- Zgoda. - powiedział Alfie i wyszedł z Fabianem. Na chwilę został tyko Eddie. Podszedł do mnie i szepnął do ucha.:
- Co byś powiedziała, na wspólne pójście do szkoły?
- Dlaczego mam wrażenie, że ciągle razem chodzimy.? - uśmiechnęłam się
- Chodzimy też z innymi. Chodzi mi, żebyśmy tylko my poszli.. Razem. Muszę Ci coś powiedzieć. - odpowiedział
Nie odpowiedziałam, tylko kiwnęłam głową. Co on chce mi powiedzieć?! Nigdy w życiu tak się nie stresowałam.. I tak wgl..! MATKO! EDDIE WIDZIAŁ MNIE BEZ MAKIJAŻU?! I WSZYSTKIE INNE DZIEWCZYNY?!
Nie wierzę, że to ja pomyślałam. Kurdę, Patricia, jesteś strasznie głupia..! Albo się zmieniłaś.. I zakochałaś!
Eddie wyszedł. Zostałyśmy znów we trzy.
- On chce ze mną porozmawiać.. - powiedziałam dziwnie drżącym głosem. - Chce zerwać, na pewno.. - powiedziałam
- Na pewno NIE. - powiedziała Nina
- Jesteście przecież Peddie. - powiedziała Amber i powędrowała do łazienki.
Może i tak.. Może i jesteśmy Peddie.. ? To co on chce powiedzieć? Kurdę.. ! Niedługo nadeszła i moja kolej na szybki poranny prysznic.
Ubrałyśmy się , pomalowałyśmy i zeszłyśmy na śniadanie. Chłopcy już byli. Moje miejsce obok Eddiego jak zwykle było wolne, więc zbliżałam się tam, ale poczułam jakieś skrępowanie przed naszą rozmową i nagle moje nogi stały się jak z waty. Podeszłam do krzesła.. Usłyszałam głos Eddiego :
- Wszystko okej? Może źle się czujesz?
- Wszystko jak najbardziej okej. - usiadłam i zaczęłam jeść.
Po śniadaniu każdy poszedł do szkoły. Próbowałam jak najwolniej pakować swoje rzeczy, żeby Eddie zapomniał albo żeby jednak poszedł sam, ale i tak na mnie czekał. Zabrałam torbę i poszłam razem z Eddiem.. Panowała niezręczna cisza.
- To.. O czym chciałeś porozmawiać ? - zapytałam po jakiś dwudziestu głębokich oddechach.
- Nie wiem jak zacząć.. - odpowiedział.
- Może tak bez owijania w bawełnę? - zapytałam i uśmiechnęłam się..
**************
Ależ ostatnio szaleję z długością rozdziałów. Normalnie jak jakieś 3.. No, ale jeśli lubicie długie to proszę bardzo.
Wciąż bardzo Was proszę o długie komentarze.. Pod ostatnim rozdziałem, pojawiło ich się stosunkowo mało.. Wiem, że może nie macie czasu na komentowanie, ale może minutkę (jeśli przeczytaliście oczywiście) poświęcicie? Bardzo Was o nie proszę. Nie wiecie nawet jak mnie motywują.. Jeszcze jak teraz taka jestem jakaś rozdarta..
Teraz kochani, zróbmy tak : Żeby było 18 komentarzy i kropka. Proszę Was o 18 komentarzy dotyczących rozdziału oczywiście, a wtedy jak wrócę dostaniecie rozdział!
Prosiłabym Was, żebyście pisali mi też informację, jeśli napisaliście rozdział nowy, czy coś. Często tego nie zauważam, a zawsze możecie liczyć na mój - stosunkowo dłuższy od innych xd - komentarz ;*
Uwielbiam Was.
Buziaki, Wasza Niunia. ;**
sobota, 13 lipca 2013
Kochani!
Jestem wniebowzięta, gdyż wiele z was dodało komentarze, takie.. o jakie bardzo prosiłam. Czyli długie i bardzoo miłe. Byłam zaskoczona z tylu miłych słów i po prostu nie mogę nie wyróżnić komentarza, który napisała mi Iluzjonistka - był najdłuższy i bardzo dużo miłych słów. Oczywiście wyróżniam też każdego innego użytkownika, bo KAŻDEGO komentarz bardzo mnie zadowolił i pozytywnie zaskoczył. No i niech będzie, że dodam już next :P Chciałam zaczekać w sumie do tych 18 komentarzy, ale again pomyślałam, że Ci co mieli skomentować skomentowali i jestem wgl wdzięczna, że ktokolwiek napisał komentarz, więc trudno. ;) Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie te 18 komentarzy i może umówmy się, że nie dodam kolejnego, jak tyle się nie pojawi? Zobaczymy jak to będzie :P I znów czekam na takie konstruktywne, długie komentarze ;* Jeśli możecie to napiszcie, będę wdzięczna. Mam nadzieję, że zauważyliście, że sama staram się pisać długie komentarze ;) Może Wy też napiszecie? Czekam!
A teraz już zacznijmy ten rozdział, bo jak zwykle się na początku rozpisałam, a później jeszcze rozdziału nie będziecie chcieli czytać! Hahaha, już taka jestem. :D
Znowu flaki z olejem, ale co poradzić... :P
Rozdział 6 :
Dotknęłam krzesła i zaraz poczułam się strasznie dziwnie. Jakbym przeniosła się gdzieś. Wszędzie słyszałam tylko jeden głos :
- Wybrano, nie przechytrzysz przeznaczenia...
Jakiego przeznaczenia ?! Co jest? Widziałam ciemność. Nic obok , a co najciekawsze nikogo obok nie było.
- Jakie przeznaczenie ?! - krzyczałam
- Nie uratujesz wszystkich.. Ty albo oni... - odpowiadał mi głos
- Kim jesteś ? Nie boję się Ciebie. Słyszysz?! Ty tchórzu! Nie pokażesz się?! - krzyczałam coraz donośniej
- Igrasz z ogniem.. Śpiąca królewno...
Zamarłam. Nie odezwałam się ani słowem..
Zaraz poczułam okropny ból głowy, nogi i ręki jednocześnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Eddiego trzymającego moją głowę na kolanach.. na ziemi, a wszyscy inny klęczeli obok nas.
- Pat! Matko Pat! - krzyczała Amber - Ty żyjesz!
Czułam spojrzenia wszystkich przyjaciół. Jak dobrze, że nie było Trudy.. Wszystkie były skierowane na mnie.
- Co się stało.. ? - szepnęłam, bo dziwnym trafem miałam straszną chrypę
- Zemdlałaś. - odpowiedział Eddie. - Chodź, pomożemy Ci wstać. - odpowiedział, po czym razem z Fabianem podnieśli mnie.
- Moja głowa.. Noga... Ręka.. - syknęłam z bólu.
- Usiądźmy. - powiedziała Nina - Źle się czujesz? - zwróciła się do mnie
- Głowa mnie boli.. Aa.. Okropnie.. To przez upadek.. - powiedziałam łapiąc się za głowę.
- Runęłaś na podłogę, jakby ktoś z tyłu trzepnął się jakąś siekierą. - powiedział Alfie
- Trafne spostrzeżenie Alfie, dzięki. - powiedziałam
- Sory.. - odpowiedział tylko, na co ja odpowiedziałam mu uśmiechem, może trochę wymuszonym.
- Obawiam się, że nie zemdlałam przez samopoczucie.. - dodałam po chwili
- Co? - szybko zapytała KT
Eddie patrzył tylko i obejmował mnie. Na szczęście mogłam się w niego wtulić.
- Nie wiem jak to nazwać.. Ja.. Miałam coś w rodzaju wizji - spuściłam wzrok, a tu już oczywiście wkroczył Eddie
- Co? - krzyknął
- Ej.. Nie mówiłam, że boli mnie głowa.. - spojrzałam z wyrzutem na chłopaka.
- Sorki. Miałaś wizję?! Ale jak to?! Co widziałaś?!
- Nic nie widziałam.
- To jak to możliwe, że miałaś wizję? - zapytała tym razem zdezorientowana Amber
- Powiedziałam coś w rodzaju wizji.. - szybko odpowiedziałam
- Możesz powiedzieć nam coś więcej ? - zdenerwował się Eddie
- Sorry, że tak dziwnie mówię, ale głowa mnie boli.. - próbowałam trochę uspokoić Eddiego - To była rozmowa..
- Z kim? - zapytał Fabs
- Po ostatnich słowach obawiam się, że z mężczyzną, który mnie porwał. Sama nie wiem jak to możliwe.. Chyba, że porwał mnie jakiś duch..
- Duchy! - krzyknął Alfie i zaczął biegać po całym salonie.
- Nie zwracajmy na niego uwagi. - powiedziała Nina - Co on mówił?
- Jutro.. - powiedziałam, gdy do salonu najpierw wszedł Jerome, później Mara, Joy.. - Jutro spotkanie Sibuny.
- Jasne. - powiedziała KT. - Teraz zaczyna się seans.
- Właśnie.. - powiedziała Amber i na podskokach podeszła do kanapy, gdzie siedział już Alfie, i wtuliła się w niego czekając na film.
- Idziemy? - zapytałam przyjaciół, którzy jakoś dziwnie się na mnie patrzyli
- Ty do łóżka.. My na seans. - odpowiedział mi Eddie
- Bardzo śmieszne. - uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła
- Chyba naprawdę będzie tak lepiej. - powiedziała Nina
- Chcę obejrzeć ten głupi film. - powiedziałam.
Chwilę zajęło Eddiemu dojście do porozumienia ze mną, ale po kilku minutach zgodził się, abym została z nimi na seansie. Chociaż wiem, że będzie jakiś głupi film, to i tak chcę zostać.. Chociaż Amber mówiła, że będzie horror, to może taki głupi nie będzie..
Przynajmniej nie będę myślała nad tą rozmową.. Nad tym, że coś im grozi.. Że coś grozi nam! Nie wyobrażam sobie stracić kogoś z nich.. Kocham ich z całego serca, choć może mało im to okazuję, to są moją rodziną. Zrobię wszystko, żeby ich ocalić. Zrobię wszystko.
Usiedliśmy na miejscach. Eddie usiadł na kanapie obok Fabiana , Niny i Alfiego z Amber, a ja postanowiłam się z nim trochę podroczyć więc szłam ciągle przed siebie, zmierzając ku fotelowi.
- Ej.. Gdzie ty chcesz usiąść ? - usłyszałam głos z tyłu
- O tam. - odwróciłam się do Eddiego i wskazałam mu fotel. - Jestem przekonana, że będzie mi tam wygodniej. - śmiałam się
- Nie. To ja jestem przekonany, że wygodniej będzie Ci koło mnie.
- Nie będzie, uwierz mi - wciąż się śmiałam jeszcze nie siadając na fotelu, oh jak ja uwielbiam się droczyć z Eddiem.
Do salonu wszedł Jake - nowy uczeń, który na samym początku wprowadził się tu "tylko na tydzień", ale później postanowił zostać w domu Anubisa. Eddie zawsze był o niego zazdrosny. Jake oczywiście często przesadzał z komplementami do każdej dziewczyny, ale jak to chłopacy - zaraz zazdrośni i tak dalej.
- Jak tam Pat? Chcesz usiąść ze mną na fotelu ? - zapytał oczywiście prowokując Eddiego
- Miałam zamiar usiąść. - powiedziałam, ale zaraz spojrzałam na Eddiego - Tylko, że sama.
- Nie krępuj się. Fotel jest duży. - powiedział ciągle się uśmiechając
Jak na razie na szczęście Eddie obserwował tylko sytuację.
- Za mały na nas dwoje. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku Eddiego.
- Zawsze możesz usiąść na moje kolana. - odpowiedział
- A ty zawsze możesz zarobić w zęby. - wiedziałam, że Eddie długo nie wytrzyma.
Nie wiem dlaczego, strasznie lubię te sytuacje. Eddie wtedy jest taki uroczy. Uwielbiam się z nim droczyć. Na szczęście wiem, że on wie, że kocham tylko jego, a to takie coś podobnego do droczenia tylko w rozmowie z innym.
- Spokojnie Eddie. Nie umiesz zadowolić dziewczyny, to może ja będę mógł. - odpowiedział Jake.
Taa. Teraz to było wredne. Eddie wstał z kanapy.
- Siadajmy. - szybko powiedziałam mojemu chłopakowi.
On rzucił tylko gniewne spojrzenie na Jake`a , ale przystał na moją propozycję. Oczywiście nie spodobał mi się ten tekst Jake`a, więc musiałam coś od siebie dodać :
- Jakie to szczęście Jake, że Eddie mi wystarczy.
Usiedliśmy. Eddie objął mnie ramieniem i pocałował w czoło, choć chyba trochę było to bardziej zwrócone do Jake`a, niż jako czuły gest. I tak było miło.
- Naprawdę Ci wystarczam? - wyszeptał mi do ucha
- Zawsze mi wystarczałeś i zawsze będziesz. - odpowiedziałam mu - Kocham Cię zazdrośniku.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedział i tym razem poczułam naprawdę ciepło lecące z jego ust.. do mojej głowy, czoła. No cóż. W usta nie przy wszystkich. Jake już się nie odezwał. Mam nadzieję, że dało mu to coś do myślenia.
Do salonu weszła tym razem Trudy.
- Trudy! Masz film ? - zapiszczała Amber
- Mam, mam. Ta komedia romantyczna, którą wybrałaś?
- Nie... Nie możliwe! Amber.. Mówiłaś, że będzie horror! - spojrzałam z wyrzutem na przyjaciółkę
- Inaczej byś nie chciała przyjść i byś nie pomogła!
- Ughhh! - wydałam z siebie tylko taki dźwięk i mocniej ścisnęłam koszulkę Eddiego
- Może nie przy wszystkich - zaśmiał się
- Spoko. Po filmie Cię rozbiorę. - również zaczęłam się śmiać.
- Okej. Czyli oglądamy film Amber. Już włączam. - powiedziała Trudy i włączyła jakiś film.
Przez połowę filmu rozmawiałam z Eddiem, Fabianem i Niną, a przez drugą rozmyślałam o tym, co zostało mi przekazane przez tą a la wizję.
- Wszystko okej? - zapytał Eddie głaszcząc moje ramiona.
- Można tak powiedzieć. - odpowiedziałam. - Trochę nudny film. - wymusiłam na sobie uśmiech.
- Trochę? - odwzajemnił uśmiech - Można zasnąć.
- Taa.. A wiesz co najlepsze?
- Hmm?
- Że naprawdę chce mi się spać - śmiałam się
- Moje ramię jest naprawdę wygodne.
- Wiem. - ułożyłam wygodnie głowę na torsie i ramionach Eddiego i zamknęłam oczy.Nina również już spała. Tylko Amber z dziewczyn tak naprawdę jeszcze nie poszła w moje/ nasze ślady. Czułam na sobie wzrok Jake`a. Oczywiście Eddie również to poczuł więc zaraz to załatwił.
- Możesz przestać patrzeć się jak moja dziewczyna zasypia? Jara Cię to?
Szybko otworzyłam oczy
- Eddie.. - skarciłam go i jeszcze wygodniej ułożyłam się na torsie chłopaka. - Mówiłam Ci już coś, prawda.. ?
- Przepraszam. - odpowiedział i znowu pocałował mnie w czoło.
- Zaraz będę cała ośliniona.. Taki tam żarcik. - zaczęłam się śmiać
- A już miałem nadzieję, że poszłaś spać - dołączył do śmiania się Eddie
- Dopiero zwracałam Ci uwagę, a miałam już spać?
- Tylko o tym marzę.
- Osz ty. - walnęłam go ręką - Wiesz ty co.. - udawałam obrażoną.
- Nie złość się Gaduło.
- A czy ja nic Ci nie mówiłam o tym beznadziejnym przezwisku?
- A czy przestaniesz kiedyś mówić?
-\Jak chcesz, nie będę się do Ciebie odzywała.
- Przestań. - zaśmiał się i złapał mnie za twarz po czym pocałował już w usta
- Ostatni raz Ci wybaczam. - uśmiechnęłam się i znów zamknęłam oczy.
Wiedziałam, że jutrzejszy dzień nie będzie najłatwiejszy. Najgorsze jednak było to, że bardzo bałam się kolejnej wizji.. Ciągle w głowie miałam te słowa z wizji.. Aż nagle, usłyszałam normalnie w głowie : Śpij, śpiąca królewno....
**********
No i koniec.. Pisałam ten rozdział ze trzy godziny! Ależ się namęczyłam. Jakoś tak wgl nie mam weny. Zmieniałam ten rozdział ze 4 razy. I tak wydaje się beznadziejny.. No ale cóż. Chciałam dzisiaj dodać. Mam nadzieję, że będzie dużo komentarzy! Dawajcie chociaż 18!!!! I BARDZO PROSZĘ PONOWNIE.. O DŁUŻSZE KOMENTARZE.!
Uwielbiam Was! :*
Buziaki i do kolejnego. Wasza Niunia <3
Jestem wniebowzięta, gdyż wiele z was dodało komentarze, takie.. o jakie bardzo prosiłam. Czyli długie i bardzoo miłe. Byłam zaskoczona z tylu miłych słów i po prostu nie mogę nie wyróżnić komentarza, który napisała mi Iluzjonistka - był najdłuższy i bardzo dużo miłych słów. Oczywiście wyróżniam też każdego innego użytkownika, bo KAŻDEGO komentarz bardzo mnie zadowolił i pozytywnie zaskoczył. No i niech będzie, że dodam już next :P Chciałam zaczekać w sumie do tych 18 komentarzy, ale again pomyślałam, że Ci co mieli skomentować skomentowali i jestem wgl wdzięczna, że ktokolwiek napisał komentarz, więc trudno. ;) Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie te 18 komentarzy i może umówmy się, że nie dodam kolejnego, jak tyle się nie pojawi? Zobaczymy jak to będzie :P I znów czekam na takie konstruktywne, długie komentarze ;* Jeśli możecie to napiszcie, będę wdzięczna. Mam nadzieję, że zauważyliście, że sama staram się pisać długie komentarze ;) Może Wy też napiszecie? Czekam!
A teraz już zacznijmy ten rozdział, bo jak zwykle się na początku rozpisałam, a później jeszcze rozdziału nie będziecie chcieli czytać! Hahaha, już taka jestem. :D
Znowu flaki z olejem, ale co poradzić... :P
Rozdział 6 :
Dotknęłam krzesła i zaraz poczułam się strasznie dziwnie. Jakbym przeniosła się gdzieś. Wszędzie słyszałam tylko jeden głos :
- Wybrano, nie przechytrzysz przeznaczenia...
Jakiego przeznaczenia ?! Co jest? Widziałam ciemność. Nic obok , a co najciekawsze nikogo obok nie było.
- Jakie przeznaczenie ?! - krzyczałam
- Nie uratujesz wszystkich.. Ty albo oni... - odpowiadał mi głos
- Kim jesteś ? Nie boję się Ciebie. Słyszysz?! Ty tchórzu! Nie pokażesz się?! - krzyczałam coraz donośniej
- Igrasz z ogniem.. Śpiąca królewno...
Zamarłam. Nie odezwałam się ani słowem..
Zaraz poczułam okropny ból głowy, nogi i ręki jednocześnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Eddiego trzymającego moją głowę na kolanach.. na ziemi, a wszyscy inny klęczeli obok nas.
- Pat! Matko Pat! - krzyczała Amber - Ty żyjesz!
Czułam spojrzenia wszystkich przyjaciół. Jak dobrze, że nie było Trudy.. Wszystkie były skierowane na mnie.
- Co się stało.. ? - szepnęłam, bo dziwnym trafem miałam straszną chrypę
- Zemdlałaś. - odpowiedział Eddie. - Chodź, pomożemy Ci wstać. - odpowiedział, po czym razem z Fabianem podnieśli mnie.
- Moja głowa.. Noga... Ręka.. - syknęłam z bólu.
- Usiądźmy. - powiedziała Nina - Źle się czujesz? - zwróciła się do mnie
- Głowa mnie boli.. Aa.. Okropnie.. To przez upadek.. - powiedziałam łapiąc się za głowę.
- Runęłaś na podłogę, jakby ktoś z tyłu trzepnął się jakąś siekierą. - powiedział Alfie
- Trafne spostrzeżenie Alfie, dzięki. - powiedziałam
- Sory.. - odpowiedział tylko, na co ja odpowiedziałam mu uśmiechem, może trochę wymuszonym.
- Obawiam się, że nie zemdlałam przez samopoczucie.. - dodałam po chwili
- Co? - szybko zapytała KT
Eddie patrzył tylko i obejmował mnie. Na szczęście mogłam się w niego wtulić.
- Nie wiem jak to nazwać.. Ja.. Miałam coś w rodzaju wizji - spuściłam wzrok, a tu już oczywiście wkroczył Eddie
- Co? - krzyknął
- Ej.. Nie mówiłam, że boli mnie głowa.. - spojrzałam z wyrzutem na chłopaka.
- Sorki. Miałaś wizję?! Ale jak to?! Co widziałaś?!
- Nic nie widziałam.
- To jak to możliwe, że miałaś wizję? - zapytała tym razem zdezorientowana Amber
- Powiedziałam coś w rodzaju wizji.. - szybko odpowiedziałam
- Możesz powiedzieć nam coś więcej ? - zdenerwował się Eddie
- Sorry, że tak dziwnie mówię, ale głowa mnie boli.. - próbowałam trochę uspokoić Eddiego - To była rozmowa..
- Z kim? - zapytał Fabs
- Po ostatnich słowach obawiam się, że z mężczyzną, który mnie porwał. Sama nie wiem jak to możliwe.. Chyba, że porwał mnie jakiś duch..
- Duchy! - krzyknął Alfie i zaczął biegać po całym salonie.
- Nie zwracajmy na niego uwagi. - powiedziała Nina - Co on mówił?
- Jutro.. - powiedziałam, gdy do salonu najpierw wszedł Jerome, później Mara, Joy.. - Jutro spotkanie Sibuny.
- Jasne. - powiedziała KT. - Teraz zaczyna się seans.
- Właśnie.. - powiedziała Amber i na podskokach podeszła do kanapy, gdzie siedział już Alfie, i wtuliła się w niego czekając na film.
- Idziemy? - zapytałam przyjaciół, którzy jakoś dziwnie się na mnie patrzyli
- Ty do łóżka.. My na seans. - odpowiedział mi Eddie
- Bardzo śmieszne. - uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła
- Chyba naprawdę będzie tak lepiej. - powiedziała Nina
- Chcę obejrzeć ten głupi film. - powiedziałam.
Chwilę zajęło Eddiemu dojście do porozumienia ze mną, ale po kilku minutach zgodził się, abym została z nimi na seansie. Chociaż wiem, że będzie jakiś głupi film, to i tak chcę zostać.. Chociaż Amber mówiła, że będzie horror, to może taki głupi nie będzie..
Przynajmniej nie będę myślała nad tą rozmową.. Nad tym, że coś im grozi.. Że coś grozi nam! Nie wyobrażam sobie stracić kogoś z nich.. Kocham ich z całego serca, choć może mało im to okazuję, to są moją rodziną. Zrobię wszystko, żeby ich ocalić. Zrobię wszystko.
Usiedliśmy na miejscach. Eddie usiadł na kanapie obok Fabiana , Niny i Alfiego z Amber, a ja postanowiłam się z nim trochę podroczyć więc szłam ciągle przed siebie, zmierzając ku fotelowi.
- Ej.. Gdzie ty chcesz usiąść ? - usłyszałam głos z tyłu
- O tam. - odwróciłam się do Eddiego i wskazałam mu fotel. - Jestem przekonana, że będzie mi tam wygodniej. - śmiałam się
- Nie. To ja jestem przekonany, że wygodniej będzie Ci koło mnie.
- Nie będzie, uwierz mi - wciąż się śmiałam jeszcze nie siadając na fotelu, oh jak ja uwielbiam się droczyć z Eddiem.
Do salonu wszedł Jake - nowy uczeń, który na samym początku wprowadził się tu "tylko na tydzień", ale później postanowił zostać w domu Anubisa. Eddie zawsze był o niego zazdrosny. Jake oczywiście często przesadzał z komplementami do każdej dziewczyny, ale jak to chłopacy - zaraz zazdrośni i tak dalej.
- Jak tam Pat? Chcesz usiąść ze mną na fotelu ? - zapytał oczywiście prowokując Eddiego
- Miałam zamiar usiąść. - powiedziałam, ale zaraz spojrzałam na Eddiego - Tylko, że sama.
- Nie krępuj się. Fotel jest duży. - powiedział ciągle się uśmiechając
Jak na razie na szczęście Eddie obserwował tylko sytuację.
- Za mały na nas dwoje. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku Eddiego.
- Zawsze możesz usiąść na moje kolana. - odpowiedział
- A ty zawsze możesz zarobić w zęby. - wiedziałam, że Eddie długo nie wytrzyma.
Nie wiem dlaczego, strasznie lubię te sytuacje. Eddie wtedy jest taki uroczy. Uwielbiam się z nim droczyć. Na szczęście wiem, że on wie, że kocham tylko jego, a to takie coś podobnego do droczenia tylko w rozmowie z innym.
- Spokojnie Eddie. Nie umiesz zadowolić dziewczyny, to może ja będę mógł. - odpowiedział Jake.
Taa. Teraz to było wredne. Eddie wstał z kanapy.
- Siadajmy. - szybko powiedziałam mojemu chłopakowi.
On rzucił tylko gniewne spojrzenie na Jake`a , ale przystał na moją propozycję. Oczywiście nie spodobał mi się ten tekst Jake`a, więc musiałam coś od siebie dodać :
- Jakie to szczęście Jake, że Eddie mi wystarczy.
Usiedliśmy. Eddie objął mnie ramieniem i pocałował w czoło, choć chyba trochę było to bardziej zwrócone do Jake`a, niż jako czuły gest. I tak było miło.
- Naprawdę Ci wystarczam? - wyszeptał mi do ucha
- Zawsze mi wystarczałeś i zawsze będziesz. - odpowiedziałam mu - Kocham Cię zazdrośniku.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedział i tym razem poczułam naprawdę ciepło lecące z jego ust.. do mojej głowy, czoła. No cóż. W usta nie przy wszystkich. Jake już się nie odezwał. Mam nadzieję, że dało mu to coś do myślenia.
Do salonu weszła tym razem Trudy.
- Trudy! Masz film ? - zapiszczała Amber
- Mam, mam. Ta komedia romantyczna, którą wybrałaś?
- Nie... Nie możliwe! Amber.. Mówiłaś, że będzie horror! - spojrzałam z wyrzutem na przyjaciółkę
- Inaczej byś nie chciała przyjść i byś nie pomogła!
- Ughhh! - wydałam z siebie tylko taki dźwięk i mocniej ścisnęłam koszulkę Eddiego
- Może nie przy wszystkich - zaśmiał się
- Spoko. Po filmie Cię rozbiorę. - również zaczęłam się śmiać.
- Okej. Czyli oglądamy film Amber. Już włączam. - powiedziała Trudy i włączyła jakiś film.
Przez połowę filmu rozmawiałam z Eddiem, Fabianem i Niną, a przez drugą rozmyślałam o tym, co zostało mi przekazane przez tą a la wizję.
- Wszystko okej? - zapytał Eddie głaszcząc moje ramiona.
- Można tak powiedzieć. - odpowiedziałam. - Trochę nudny film. - wymusiłam na sobie uśmiech.
- Trochę? - odwzajemnił uśmiech - Można zasnąć.
- Taa.. A wiesz co najlepsze?
- Hmm?
- Że naprawdę chce mi się spać - śmiałam się
- Moje ramię jest naprawdę wygodne.
- Wiem. - ułożyłam wygodnie głowę na torsie i ramionach Eddiego i zamknęłam oczy.Nina również już spała. Tylko Amber z dziewczyn tak naprawdę jeszcze nie poszła w moje/ nasze ślady. Czułam na sobie wzrok Jake`a. Oczywiście Eddie również to poczuł więc zaraz to załatwił.
- Możesz przestać patrzeć się jak moja dziewczyna zasypia? Jara Cię to?
Szybko otworzyłam oczy
- Eddie.. - skarciłam go i jeszcze wygodniej ułożyłam się na torsie chłopaka. - Mówiłam Ci już coś, prawda.. ?
- Przepraszam. - odpowiedział i znowu pocałował mnie w czoło.
- Zaraz będę cała ośliniona.. Taki tam żarcik. - zaczęłam się śmiać
- A już miałem nadzieję, że poszłaś spać - dołączył do śmiania się Eddie
- Dopiero zwracałam Ci uwagę, a miałam już spać?
- Tylko o tym marzę.
- Osz ty. - walnęłam go ręką - Wiesz ty co.. - udawałam obrażoną.
- Nie złość się Gaduło.
- A czy ja nic Ci nie mówiłam o tym beznadziejnym przezwisku?
- A czy przestaniesz kiedyś mówić?
-\Jak chcesz, nie będę się do Ciebie odzywała.
- Przestań. - zaśmiał się i złapał mnie za twarz po czym pocałował już w usta
- Ostatni raz Ci wybaczam. - uśmiechnęłam się i znów zamknęłam oczy.
Wiedziałam, że jutrzejszy dzień nie będzie najłatwiejszy. Najgorsze jednak było to, że bardzo bałam się kolejnej wizji.. Ciągle w głowie miałam te słowa z wizji.. Aż nagle, usłyszałam normalnie w głowie : Śpij, śpiąca królewno....
**********
No i koniec.. Pisałam ten rozdział ze trzy godziny! Ależ się namęczyłam. Jakoś tak wgl nie mam weny. Zmieniałam ten rozdział ze 4 razy. I tak wydaje się beznadziejny.. No ale cóż. Chciałam dzisiaj dodać. Mam nadzieję, że będzie dużo komentarzy! Dawajcie chociaż 18!!!! I BARDZO PROSZĘ PONOWNIE.. O DŁUŻSZE KOMENTARZE.!
Uwielbiam Was! :*
Buziaki i do kolejnego. Wasza Niunia <3
środa, 10 lipca 2013
Szkoda...
No cóż. W ogóle na początku chciałabym Wam podziękować, że jesteście.
Szkoda tylko, że tak mało Was jest..
Już tylko 12 komentarzy. A ostatnio 18 było. No wielka szkoda, ale co mogę poradzić.. ;(
Chciałam jeszcze męczyć i czekać, ale pomyślałam, że jak ktoś przez te kilka dni ( 5 ) nie napisał komentarza, to już nie napisze. No mówię, tylko trochę mi przykro. A może wgl nie chcecie czytać ?
Bo komentarze są jedynie typu : Super . I koniec.. Proszę, napiszcie mi w komentarzach czy chcecie czytać, co Wam się podoba, co nie. Bo inaczej naprawdę nie wiem czy jest sens pisania. Podzielcie się ze mną opinią. Mam mętlik w głowie, bo serio nie wiem czy ktoś to czyta.. CZEKAM WIĘC NA KOMENTARZE!
A teraz kolejny rozdzialik .(znów beznadzieja, ale chociaż napiszcie mi TO w komentarzach :P )
Rozdział 5 :
W szkole jednak tak kolorowo nie było. Szczególnie przez dyrektora.. Tak, wiem.. To ojciec mojego kochanego chłopaka.. Ale i tak coś mi się w nim nie podoba. Może miał coś wspólnego z porwaniem? W końcu to on zamawiał taksówkę.. Sama już nie wiem.. Może tak myślę przez przeszłość.. W końcu kiedyś pracował ze złymi.. W głowie mam milion pytań, zero odpowiedzi i jestem na dodatek całkowicie uzależniona od innych, bo nie mogę nawet normalnie chodzić. Masakra. No cóż. Podszedł do mnie i Eddiego Sweet :
- Patricio, jak się czujesz?
- Bywało lepiej. - odpowiedziałam i myślałam, że wszystko z głowy więc lekko pociągnęłam Eddiego, żebyśmy szli dalej jednak musieliśmy zostać, zaatakowani kolejnymi stwierdzeniami, pytaniami
- Synu świetnie, że pomagasz Patricii
- Tato, coś jeszcze..? - zapytał Eddie
- Jacyś nierozmowni i niemii.. Patricio, wiesz, że musimy porozmawiać? - zwrócił się już wprost do mnie
- Nie widzę potrzeby..Proszę Pana.. - dodałam szybko dwa ostatnie wyrazy, żeby nie wyszło, że jestem na niego zła czy coś.- Nie widziałam porywacza. - skłamałam po części, bo coraz bardziej przypominała mi się jego sylwetka, choć nadal nie pamiętałam twarzy
Eddie od razu spojrzał się na mnie, chyba wyczuł, że trochę zaczęłam kłamać.
- Tak, ale..
- Tato, ona jest zmęczona. Porozmawiasz z nią jutro, albo najlepiej za tydzień, dwa. Wtedy odsapnie.Za dużo wrażeń. Przecież została porwana! A poza tym, jeśli nie widziała porywacza, to co może ci powiedzieć?
- Widziałam jedynie taksówkarza.. - szybko powiedziałam - Którego PAN mi wybrał. - zaakcentowałam słowo Pan, jednak zaraz tego pożałowałam.
Po minie Sweeta wywnioskowałam, że się wkurzył i zarumienił. Znaczy nie zarumienił, a zrobił cały czerwony jak burak. Nie wiem, czy to ze złości czy trafiłam w sedno. Nie wiem czy on za tym całkowicie stoi, ale już wiem, że ma coś z tym wspólnego. Eddie chyba też to zauważył, bo tym razem to on pociągnął moją dłoń.
- Idziemy. - skwitował Eddie i dalej kuśtykaliśmy w stronę mojej szafki.
Wyjęłam książki, które oczywiście zaraz mój gentelmen wziął do wolnej ręki ( nie zajętej trzymaniem mojej ręki, aby lżej mi się szło) i poszliśmy w stronę troszkę oddalonej szafki Eddiego. On dołożył na moje książki kilka swoich (oczywiście on swoich wziął mniej) i poszliśmy do przyjaciół. Jak tylko doszliśmy powiedziałam :
- Spotkanie Sibuny, po szkole w moim pokoju. Okej?
- Jasne. - powiedział od razu Fabian
- Pat, ale wszystko okej? - zaraz po swoim chłopaku odezwała się Nina
- Jasne. Mam małe podejrzenia, kto mógł być zamieszany w to porwanie. To tylko przypuszczenia, ale Sibuna musi działać. - zaraz każdy z przyjaciół został przeze mnie doszczętnie obejrzany, gdyż szukałam na nich jakiegoś grymasu. Ku mojemu zdziwieniu każdy pewny był pomocy w tej sprawie.
- Sibuna zaczęła działać, jak tylko wróciłaś z tej szopy. Przecież mnie uratowałaś! Nigdy nikt nie zostanie sam z jakimkolwiek problemem. Poza tym, przecież przede wszystkim wszyscy jesteśmy przyjaciółmi, a my nie tylko. Sibuna jest tak jakby na drugim miejscu. - odezwał się mój chłopak.
W moich oczach można było dostrzec łzy. Powstrzymałam się od wylania ich na policzek, ale zrobiło mi się strasznie miło i ledwo się opanowałam.
- Dziękuję. - powiedziałam tylko
Kurde! Chyba każdy zauważył te łzy w oku, bo zaraz zaczęli się jakoś uśmiechać, a u Niny i Amber również zauważyłam łzy.
- Dobra chłopacy, bo zaraz nasze dziewczyny się całkowicie popłaczą. - uśmiechnął się Eddie, a później Fabian i Alfie
- A żebyś się nie zdziwił. - uśmiechnęłam się wycierając ręką łzę, która wydostała się z oka. - Chodźcie, dzwonek już był
- Madam. - uśmiechnął się Eddie i podał mi rękę
Uśmiechnęłam się tylko. Normalnie nie dałabym mu od razu ręki i zaczęłabym się śmiać na całą szkołę, jednak trochę jej potrzebowałam, więc postanowiłam się nie odzywać i tylko podałam rękę. Weszliśmy do klasy, oczywiście usiadłam z Eddiem. Minęło jeszcze kilka głupich jak zawsze lekcji i wyszliśmy ze szkoły. Powoli szliśmy całą Sibuną do domu.
- A może teraz zaczniemy spotkanie? - zaproponowała Amber
Ja tylko spojrzałam się na resztę
- Ma rację. Po szkole zawsze jest obiad, potem ja z Eddiem mamy dyżur, potem ten seans filmowy co AMBER wymyśliła z Trudy, z którego teraz NIE da rady się wymigać, a potem kolacja, szpilka i tak dalej. - powiedział Fabian, co jakiś czas akcentując pojedyncze słowa
- Dobrze.. No więc, tę taksówkę, którą jechałam ugadywał ojciec Eddiego.. - zaczęłam
- Dwa razy, bo ja miałem jechać tą samą - przerwał Eddie
- Dwa razy.. - spojrzałam na Eddiego.
Strasznie nie lubię jak ktoś mi przerywa, ale uznałam, że na tyle co Eddie mi się poświęca nie będę nic już na ten temat mówiła.
- A co jeśli on ma coś wspólnego z porwaniem? - ciągnęłam - Nie mówię, że wszystko zaplanował on, ale może brał w tym udział ? Przydarzyła się okazja, ślub mojej cioci i zaraz jakieś stowarzyszenie zła mogło działać.
- Stowarzyszenie wróciło do akcji ? - zapytał Alfie
- Obawiam się, że tak. - odpowiedziałam - Co o tym myślicie?
- Ja akurat myślę, że masz rację. Sam tak pomyślałem dziś w szkole. Wściekł się, jak powiedziałaś o tym porwaniu, o tej taksówce, a nic nie mówił, jakby się ucieszył, że nie widziałaś porywacza - odezwał się Eddie
- Pewne jest więc już to, że Stowarzyszenia Zła wróciło. Tylko, że kto w nim jest? Sweet, Victor, Denby? Znowu..I sami? To teraz dla kogo pracują? Robert miał być okej. W końcu już nie są zaczarowani. Victor wrócił, bo chciał jeszcze kilka lat popracować... - mówiła Nina
- I to jest dziwne. Jego przeznaczenie minęło... Dlaczego wrócił? - szybko zauważyłam
I na to niestety nikt nie znał odpowiedzi.. Każdy wzruszył tylko ramionami i szliśmy w moim tempie w ciszy
- Pilnujemy się wzajemnie i obserwujemy. - powiedział Eddie na co każdy przytaknął.
Weszliśmy do domu. Po obiedzie wraz z Niną przygotowywałam salon na seans filmowy, który wymyśliła Amber z Trudy, a chłopcy w kuchni zmywali
- Nie sądzisz, że śmiesznie wyglądają zmywając naczynia ? - zaśmiała się Nina
- W ogóle kiedy oni robią co innego niż jedzą w kuchni to są śmieszni - również się śmiałam, oczywiście wiedziałyśmy obie, że oni wszystko słyszą.
- Bardzo śmieszne, naprawdę. - odezwał się Eddie - Własna dziewczyna się ze mnie śmieję.
- Własny chłopak, najlepszy żartowniś nie umie się z siebie śmiać. - skwitowałam, wszyscy zaczęli się śmiać, po czym powoli podeszłam do stołu i wzięłam miskę z popcornem..
Poprawka : Chciałam wziąć miskę z popcornem.
Dotknęłam krzesła i zaraz poczułam się strasznie dziwnie. Jakbym przeniosła się gdzieś . Wszędzie słyszałam tylko jeden głos...........................
*******
No i jest kolejny rozdział. Takie tam flaki z olejem.. Beznadzieja.. Ale i tak proszę o komentarze. Przynajmniej długi. Mam nadzieję, że choć jedna rzecz w tym rozdziale Was zaciekawiła, może macie własne spostrzeżenia? Czekam na komentarze.! Proszę o 18........! Albo więcej! Zaskoczcie mnie! Nie piszcie też jednego słowa.. Proszę o dość konstruktywne komentarze, takie jakie ja zawsze staram się sama pisać. Czekam na nie!
Buziaki i do kolejnego rozdziału !
Pozdrawiam, Niunia. ;* <3
Szkoda tylko, że tak mało Was jest..
Już tylko 12 komentarzy. A ostatnio 18 było. No wielka szkoda, ale co mogę poradzić.. ;(
Chciałam jeszcze męczyć i czekać, ale pomyślałam, że jak ktoś przez te kilka dni ( 5 ) nie napisał komentarza, to już nie napisze. No mówię, tylko trochę mi przykro. A może wgl nie chcecie czytać ?
Bo komentarze są jedynie typu : Super . I koniec.. Proszę, napiszcie mi w komentarzach czy chcecie czytać, co Wam się podoba, co nie. Bo inaczej naprawdę nie wiem czy jest sens pisania. Podzielcie się ze mną opinią. Mam mętlik w głowie, bo serio nie wiem czy ktoś to czyta.. CZEKAM WIĘC NA KOMENTARZE!
A teraz kolejny rozdzialik .(znów beznadzieja, ale chociaż napiszcie mi TO w komentarzach :P )
Rozdział 5 :
W szkole jednak tak kolorowo nie było. Szczególnie przez dyrektora.. Tak, wiem.. To ojciec mojego kochanego chłopaka.. Ale i tak coś mi się w nim nie podoba. Może miał coś wspólnego z porwaniem? W końcu to on zamawiał taksówkę.. Sama już nie wiem.. Może tak myślę przez przeszłość.. W końcu kiedyś pracował ze złymi.. W głowie mam milion pytań, zero odpowiedzi i jestem na dodatek całkowicie uzależniona od innych, bo nie mogę nawet normalnie chodzić. Masakra. No cóż. Podszedł do mnie i Eddiego Sweet :
- Patricio, jak się czujesz?
- Bywało lepiej. - odpowiedziałam i myślałam, że wszystko z głowy więc lekko pociągnęłam Eddiego, żebyśmy szli dalej jednak musieliśmy zostać, zaatakowani kolejnymi stwierdzeniami, pytaniami
- Synu świetnie, że pomagasz Patricii
- Tato, coś jeszcze..? - zapytał Eddie
- Jacyś nierozmowni i niemii.. Patricio, wiesz, że musimy porozmawiać? - zwrócił się już wprost do mnie
- Nie widzę potrzeby..Proszę Pana.. - dodałam szybko dwa ostatnie wyrazy, żeby nie wyszło, że jestem na niego zła czy coś.- Nie widziałam porywacza. - skłamałam po części, bo coraz bardziej przypominała mi się jego sylwetka, choć nadal nie pamiętałam twarzy
Eddie od razu spojrzał się na mnie, chyba wyczuł, że trochę zaczęłam kłamać.
- Tak, ale..
- Tato, ona jest zmęczona. Porozmawiasz z nią jutro, albo najlepiej za tydzień, dwa. Wtedy odsapnie.Za dużo wrażeń. Przecież została porwana! A poza tym, jeśli nie widziała porywacza, to co może ci powiedzieć?
- Widziałam jedynie taksówkarza.. - szybko powiedziałam - Którego PAN mi wybrał. - zaakcentowałam słowo Pan, jednak zaraz tego pożałowałam.
Po minie Sweeta wywnioskowałam, że się wkurzył i zarumienił. Znaczy nie zarumienił, a zrobił cały czerwony jak burak. Nie wiem, czy to ze złości czy trafiłam w sedno. Nie wiem czy on za tym całkowicie stoi, ale już wiem, że ma coś z tym wspólnego. Eddie chyba też to zauważył, bo tym razem to on pociągnął moją dłoń.
- Idziemy. - skwitował Eddie i dalej kuśtykaliśmy w stronę mojej szafki.
Wyjęłam książki, które oczywiście zaraz mój gentelmen wziął do wolnej ręki ( nie zajętej trzymaniem mojej ręki, aby lżej mi się szło) i poszliśmy w stronę troszkę oddalonej szafki Eddiego. On dołożył na moje książki kilka swoich (oczywiście on swoich wziął mniej) i poszliśmy do przyjaciół. Jak tylko doszliśmy powiedziałam :
- Spotkanie Sibuny, po szkole w moim pokoju. Okej?
- Jasne. - powiedział od razu Fabian
- Pat, ale wszystko okej? - zaraz po swoim chłopaku odezwała się Nina
- Jasne. Mam małe podejrzenia, kto mógł być zamieszany w to porwanie. To tylko przypuszczenia, ale Sibuna musi działać. - zaraz każdy z przyjaciół został przeze mnie doszczętnie obejrzany, gdyż szukałam na nich jakiegoś grymasu. Ku mojemu zdziwieniu każdy pewny był pomocy w tej sprawie.
- Sibuna zaczęła działać, jak tylko wróciłaś z tej szopy. Przecież mnie uratowałaś! Nigdy nikt nie zostanie sam z jakimkolwiek problemem. Poza tym, przecież przede wszystkim wszyscy jesteśmy przyjaciółmi, a my nie tylko. Sibuna jest tak jakby na drugim miejscu. - odezwał się mój chłopak.
W moich oczach można było dostrzec łzy. Powstrzymałam się od wylania ich na policzek, ale zrobiło mi się strasznie miło i ledwo się opanowałam.
- Dziękuję. - powiedziałam tylko
Kurde! Chyba każdy zauważył te łzy w oku, bo zaraz zaczęli się jakoś uśmiechać, a u Niny i Amber również zauważyłam łzy.
- Dobra chłopacy, bo zaraz nasze dziewczyny się całkowicie popłaczą. - uśmiechnął się Eddie, a później Fabian i Alfie
- A żebyś się nie zdziwił. - uśmiechnęłam się wycierając ręką łzę, która wydostała się z oka. - Chodźcie, dzwonek już był
- Madam. - uśmiechnął się Eddie i podał mi rękę
Uśmiechnęłam się tylko. Normalnie nie dałabym mu od razu ręki i zaczęłabym się śmiać na całą szkołę, jednak trochę jej potrzebowałam, więc postanowiłam się nie odzywać i tylko podałam rękę. Weszliśmy do klasy, oczywiście usiadłam z Eddiem. Minęło jeszcze kilka głupich jak zawsze lekcji i wyszliśmy ze szkoły. Powoli szliśmy całą Sibuną do domu.
- A może teraz zaczniemy spotkanie? - zaproponowała Amber
Ja tylko spojrzałam się na resztę
- Ma rację. Po szkole zawsze jest obiad, potem ja z Eddiem mamy dyżur, potem ten seans filmowy co AMBER wymyśliła z Trudy, z którego teraz NIE da rady się wymigać, a potem kolacja, szpilka i tak dalej. - powiedział Fabian, co jakiś czas akcentując pojedyncze słowa
- Dobrze.. No więc, tę taksówkę, którą jechałam ugadywał ojciec Eddiego.. - zaczęłam
- Dwa razy, bo ja miałem jechać tą samą - przerwał Eddie
- Dwa razy.. - spojrzałam na Eddiego.
Strasznie nie lubię jak ktoś mi przerywa, ale uznałam, że na tyle co Eddie mi się poświęca nie będę nic już na ten temat mówiła.
- A co jeśli on ma coś wspólnego z porwaniem? - ciągnęłam - Nie mówię, że wszystko zaplanował on, ale może brał w tym udział ? Przydarzyła się okazja, ślub mojej cioci i zaraz jakieś stowarzyszenie zła mogło działać.
- Stowarzyszenie wróciło do akcji ? - zapytał Alfie
- Obawiam się, że tak. - odpowiedziałam - Co o tym myślicie?
- Ja akurat myślę, że masz rację. Sam tak pomyślałem dziś w szkole. Wściekł się, jak powiedziałaś o tym porwaniu, o tej taksówce, a nic nie mówił, jakby się ucieszył, że nie widziałaś porywacza - odezwał się Eddie
- Pewne jest więc już to, że Stowarzyszenia Zła wróciło. Tylko, że kto w nim jest? Sweet, Victor, Denby? Znowu..I sami? To teraz dla kogo pracują? Robert miał być okej. W końcu już nie są zaczarowani. Victor wrócił, bo chciał jeszcze kilka lat popracować... - mówiła Nina
- I to jest dziwne. Jego przeznaczenie minęło... Dlaczego wrócił? - szybko zauważyłam
I na to niestety nikt nie znał odpowiedzi.. Każdy wzruszył tylko ramionami i szliśmy w moim tempie w ciszy
- Pilnujemy się wzajemnie i obserwujemy. - powiedział Eddie na co każdy przytaknął.
Weszliśmy do domu. Po obiedzie wraz z Niną przygotowywałam salon na seans filmowy, który wymyśliła Amber z Trudy, a chłopcy w kuchni zmywali
- Nie sądzisz, że śmiesznie wyglądają zmywając naczynia ? - zaśmiała się Nina
- W ogóle kiedy oni robią co innego niż jedzą w kuchni to są śmieszni - również się śmiałam, oczywiście wiedziałyśmy obie, że oni wszystko słyszą.
- Bardzo śmieszne, naprawdę. - odezwał się Eddie - Własna dziewczyna się ze mnie śmieję.
- Własny chłopak, najlepszy żartowniś nie umie się z siebie śmiać. - skwitowałam, wszyscy zaczęli się śmiać, po czym powoli podeszłam do stołu i wzięłam miskę z popcornem..
Poprawka : Chciałam wziąć miskę z popcornem.
Dotknęłam krzesła i zaraz poczułam się strasznie dziwnie. Jakbym przeniosła się gdzieś . Wszędzie słyszałam tylko jeden głos...........................
*******
No i jest kolejny rozdział. Takie tam flaki z olejem.. Beznadzieja.. Ale i tak proszę o komentarze. Przynajmniej długi. Mam nadzieję, że choć jedna rzecz w tym rozdziale Was zaciekawiła, może macie własne spostrzeżenia? Czekam na komentarze.! Proszę o 18........! Albo więcej! Zaskoczcie mnie! Nie piszcie też jednego słowa.. Proszę o dość konstruktywne komentarze, takie jakie ja zawsze staram się sama pisać. Czekam na nie!
Buziaki i do kolejnego rozdziału !
Pozdrawiam, Niunia. ;* <3
sobota, 6 lipca 2013
Wyczekiwany rozdział ;)
Kochani, przybywam!
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Razem z moimi dwoma jest ich 18 :P Liczyłam na tą liczbę, bo zostałam mile zaskoczona pod poprzednim rozdziałem.. No więc myślałam, że pod ostatnim też tyle będzie.. No i powiedzmy, że jest :D
Jakoś wgl nie mam weny, więc taki rozdział beznadziejny.. No ale cóż. Macie, jak chcecie! :P
Rozdział 4 :
Nawet nie zauważyłam, kiedy usnęłam... Kiedy wreszcie się obudziłam w pokoju nie było nikogo. Pomyślałam, że może jedzą kolację czy coś, ale zorientowałam się, że spałam później cały dzień i na dodatek teraz jest 07:00 rano!!
- Ty śpiochu - pomyślałam.
Mam jakieś pół godziny na przygotowanie się i szybkie zejście na śniadanie.
O 8:00 muszę być w szkole, a zazwyczaj jedzenie śniadania u nas trwa całą godzinę. Trudno..
Strasznie dokuczała mi ta kostka, więc ledwo weszłam do łazienki, zdjęłam ciuchy, w których zasnęłam wczoraj.. Wczoraj- cholera! Umyłam się, założyłam mundurek, włosy rozczesałam i jakoś tam wyszłam. Powoli kierowałam się ku jadalni.
- Nareszcie wstałaś! - pisknęła Amber
- Taa, nareszcie. - powiedziałam, sztucznie się uśmiechnęłam i próbowałam szybko zająć miejsce.
Niestety mi się nie udało. Kiedy próbowałam szybkim ruchem stanąć na tej nodze z gipsem kostka mnie tak zabolała, że aż zasyczałam z bólu. Zaraz podbiegł Eddie.
- No, no. Mogłem wcześniej pomyśleć i wziąć Cię na recę od razu z pokoju.
- Bardzo śmieszne. - rzuciłam w nim jakąś ścierką leżąca w moim zasięgu i próbowałam powoli już dojść do celu - krzesła.
- Nie żartowałem. - podał mi rękę.
Odsunął mi krzesło, usiadłam bardzo zmęczona i zaczęły się najpierw głupie później jeszcze bardziej głupie i denerwujące pytania.
- Jak tam się spało ? - zapytała Joy
- Okej.. - odpowiedziałam obojętnie
- A jak tam noga? - zapytał Alfie, który zaraz został przez każdego wyspojrzeniowany ( moje własne słowo :D )
- Nigdy nie była w takiej formie - powiedziałam
- No widzisz. Gips czyni cuda. - odpowiedział
- Alfie.. Musisz być taki głupi. Przecież widać, że ją boli. - od razu do boju ruszyła Amber
- Taa.. A jak się czujesz.. Tak psychicznie? - spytała przyjacielsko Nina
- Bywało lepiej.. - spuściłam wzrok.
- Idziemy do szkoły. - przerwała dziwną ciszę Joy - Idziecie ?
- Zaraz. Dojdziemy do was. - powiedział Fabian - Ja, Nina, Amber, KT ,Eddie i Pat.. i Alfie dojdziemy , ok? - zapytał porozumiewawczo z Joy, która wiedziała doskonale, że chcemy porozmawiać o porwaniu, ale w gronie jedynie sibunowym.
- To może poczekamy.. ? - zapytał Jerome
- My już idziemy Jerome - pociągnęła go za rękę Joy
- Jasne skarbie.. - odpowiedział i poszli wraz z Marą i Willow.
Odprowadziłam wzrokiem grupkę przyjaciół wychodzących z domu i znów spuściłam wzrok.
- Żadnych wizji ? - zapytał Fabian
- Nie. - odpowiedziała była wybrana
- Patricia? - zapytał Fabian
- Nie. - odpowiedziałam. - Dlaczego w ogóle miałabym ja je mieć?
- Pat.. - zaraz powiedział Eddie.
- Wiem, wiem. - zaraz szepnęłam. - Żadnych wizji. A ty Eddie ? Żadnych osyrionowych ?
- Nie. Na razie nie. Musimy wszyscy trzymać się razem. Jasne?!
- Jasne. - odpowiedział Alfie
- Nawet gdybyś tego nie powiedział, założę się, że byś za mną ciągle chodził - zaśmiałam się
- Co ty nie powiesz? - uśmiechnął się
- Dobra, idziemy. - rzuciłam.
- Sibuna? - zapytał Eddie
- Sibuna. - odrzekliśmy i uczyniliśmy znak Sibuny.
- Chodź do mnie. - zaśmiał się Eddie i już chciał mnie wziąć na ręce.
- Przestań. - zaczęłam się śmiać. - Dawaj ręce, a nie.
Podał mi ręce i jakoś kuśtykałam.. A on ze mną. Kurde! Kocham go!
Jakoś daliśmy radę dojść do szkoły..
W szkole jednak tak kolorowo nie było....
*****
Eeee tam, wyszedł jak zawsze beznadziejnie..I do tego strasznie krótki.. Pisałam to dokładnie minutę temu, a muszę iść, więc żeby nie było, że strasznie długo czekacie to dodaję. Nie wiem, że wy to chcecie czytać : P
Ale jeśli przeczytacie, to dajcie znać co myślicie, napiszcie komentarz, bo widzę ilu was jest! Mam nadzieję, że też chociaż trochę się rozpiszecie, nie jedno słowo.
UWIELBIAM WAS! Do kolejnego rozdziału ! :* Buziaki!
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Razem z moimi dwoma jest ich 18 :P Liczyłam na tą liczbę, bo zostałam mile zaskoczona pod poprzednim rozdziałem.. No więc myślałam, że pod ostatnim też tyle będzie.. No i powiedzmy, że jest :D
Jakoś wgl nie mam weny, więc taki rozdział beznadziejny.. No ale cóż. Macie, jak chcecie! :P
Rozdział 4 :
Nawet nie zauważyłam, kiedy usnęłam... Kiedy wreszcie się obudziłam w pokoju nie było nikogo. Pomyślałam, że może jedzą kolację czy coś, ale zorientowałam się, że spałam później cały dzień i na dodatek teraz jest 07:00 rano!!
- Ty śpiochu - pomyślałam.
Mam jakieś pół godziny na przygotowanie się i szybkie zejście na śniadanie.
O 8:00 muszę być w szkole, a zazwyczaj jedzenie śniadania u nas trwa całą godzinę. Trudno..
Strasznie dokuczała mi ta kostka, więc ledwo weszłam do łazienki, zdjęłam ciuchy, w których zasnęłam wczoraj.. Wczoraj- cholera! Umyłam się, założyłam mundurek, włosy rozczesałam i jakoś tam wyszłam. Powoli kierowałam się ku jadalni.
- Nareszcie wstałaś! - pisknęła Amber
- Taa, nareszcie. - powiedziałam, sztucznie się uśmiechnęłam i próbowałam szybko zająć miejsce.
Niestety mi się nie udało. Kiedy próbowałam szybkim ruchem stanąć na tej nodze z gipsem kostka mnie tak zabolała, że aż zasyczałam z bólu. Zaraz podbiegł Eddie.
- No, no. Mogłem wcześniej pomyśleć i wziąć Cię na recę od razu z pokoju.
- Bardzo śmieszne. - rzuciłam w nim jakąś ścierką leżąca w moim zasięgu i próbowałam powoli już dojść do celu - krzesła.
- Nie żartowałem. - podał mi rękę.
Odsunął mi krzesło, usiadłam bardzo zmęczona i zaczęły się najpierw głupie później jeszcze bardziej głupie i denerwujące pytania.
- Jak tam się spało ? - zapytała Joy
- Okej.. - odpowiedziałam obojętnie
- A jak tam noga? - zapytał Alfie, który zaraz został przez każdego wyspojrzeniowany ( moje własne słowo :D )
- Nigdy nie była w takiej formie - powiedziałam
- No widzisz. Gips czyni cuda. - odpowiedział
- Alfie.. Musisz być taki głupi. Przecież widać, że ją boli. - od razu do boju ruszyła Amber
- Taa.. A jak się czujesz.. Tak psychicznie? - spytała przyjacielsko Nina
- Bywało lepiej.. - spuściłam wzrok.
- Idziemy do szkoły. - przerwała dziwną ciszę Joy - Idziecie ?
- Zaraz. Dojdziemy do was. - powiedział Fabian - Ja, Nina, Amber, KT ,Eddie i Pat.. i Alfie dojdziemy , ok? - zapytał porozumiewawczo z Joy, która wiedziała doskonale, że chcemy porozmawiać o porwaniu, ale w gronie jedynie sibunowym.
- To może poczekamy.. ? - zapytał Jerome
- My już idziemy Jerome - pociągnęła go za rękę Joy
- Jasne skarbie.. - odpowiedział i poszli wraz z Marą i Willow.
Odprowadziłam wzrokiem grupkę przyjaciół wychodzących z domu i znów spuściłam wzrok.
- Żadnych wizji ? - zapytał Fabian
- Nie. - odpowiedziała była wybrana
- Patricia? - zapytał Fabian
- Nie. - odpowiedziałam. - Dlaczego w ogóle miałabym ja je mieć?
- Pat.. - zaraz powiedział Eddie.
- Wiem, wiem. - zaraz szepnęłam. - Żadnych wizji. A ty Eddie ? Żadnych osyrionowych ?
- Nie. Na razie nie. Musimy wszyscy trzymać się razem. Jasne?!
- Jasne. - odpowiedział Alfie
- Nawet gdybyś tego nie powiedział, założę się, że byś za mną ciągle chodził - zaśmiałam się
- Co ty nie powiesz? - uśmiechnął się
- Dobra, idziemy. - rzuciłam.
- Sibuna? - zapytał Eddie
- Sibuna. - odrzekliśmy i uczyniliśmy znak Sibuny.
- Chodź do mnie. - zaśmiał się Eddie i już chciał mnie wziąć na ręce.
- Przestań. - zaczęłam się śmiać. - Dawaj ręce, a nie.
Podał mi ręce i jakoś kuśtykałam.. A on ze mną. Kurde! Kocham go!
Jakoś daliśmy radę dojść do szkoły..
W szkole jednak tak kolorowo nie było....
*****
Eeee tam, wyszedł jak zawsze beznadziejnie..I do tego strasznie krótki.. Pisałam to dokładnie minutę temu, a muszę iść, więc żeby nie było, że strasznie długo czekacie to dodaję. Nie wiem, że wy to chcecie czytać : P
Ale jeśli przeczytacie, to dajcie znać co myślicie, napiszcie komentarz, bo widzę ilu was jest! Mam nadzieję, że też chociaż trochę się rozpiszecie, nie jedno słowo.
UWIELBIAM WAS! Do kolejnego rozdziału ! :* Buziaki!
wtorek, 2 lipca 2013
Uwielbiam Was!!
Kochani jesteście!
Nie mogę uwierzyć, że pod ostatnim rozdziałem było 18 komentarzy! Uwielbiam Was!
To takie bardzo pozytywne uczucie, że nie umiem tego opisać. Dziękuję Wam bardzo i bardzo mocno! :*
Równie mocno dziękuję za dwie nominację. Byłam bardzo zaskoczona, bo dodałam dopiero dwa rozdziały. Jest mi niezmiernie miło i obiecuję, że będę się starała pisać coraz lepiej <3
A o to... :
Rozdział 3 :
- Opowiedz nam wszystko od początku - powiedziała Nina
- Czekaj Nino, jak się czujesz? Masz skręconą nogę ? Co z ręką ? - od razu zaczęła pytać Amber
- Skręcona noga, a ręka ok tylko zdarta ze skóry. Ale może lepiej by było jakbym usiadła. - powiedziałam ignorując pytanie jak się czuję, po czym od razu usiadłam na krześle.
Każdy zrobił to samo.
- Więc jak to się stało ? - ponownie zapytała Nina
- No więc tak.. Normalnie wsiadłam do taksówki tak jak widzieliście. Później jechałam dość krótko i taksówkarz kazał mi wysiąść i iść przez to pole, bo tam mieszka moja ciotka.
- Twoja ciotka mieszka na polu ? - zapytał zdezorientowany Alfie
- Odnoszę wrażenie, że nie. - szybko odpowiedziałam i kontynuowałam - No.. Tak więc nie wiedziałam nigdy gdzie mieszka moja ciotka. Byłam u niej jak byłam dzieckiem więc nie zdziwiło mnie, że może mieszkać gdzieś przez pole. Ale to nie było najdziwniejsze. Taksówkarz dał mi scyzoryk. Powiedział, że krzewy na pole są uparte i że lepiej sobie czymś pomóc. Choć nie zauważyłam takich dużych krzewów, wsunęłam scyzoryk do tylnej kieszeni spodni. Wzięłam tę torbę i szłam. Była tam jakaś chata. Podchodziłam coraz bliżej, aż w końcu ktoś walnął mnie z całej siły w tył głowy. Ocknęłam się w jakiejś ohydnej piwnicy, związana na jakimś zarwanym tapczanie. Siedział koło mnie człowiek.- nagle złapałam się za głowę, strasznie mi się w niej zakręciło. Na szczęście Eddie siedział obok.
- Mówiłem, że musisz odpocząć. - powiedział poważnym tonem
- Przecież to zrobię. Nie gorączkuj się. Dokończę.- powiedziałam, pogładziłam go po ramieniu i kontynuowałam.. Ponownie.. - Ten człowiek.. Nie wiem dokładnie jak wyglądał, bo mam szmery w głowie i w pamięci, ale dokładnie pamiętam co mówił..
- Co ? - szybko zapytał Fabian , za co zaraz skarciła go ręką jego dziewczyna, Nina.
- Najpierw trochę się pokłóciliśmy, za co oberwałam w głowę.. - szepnęłam, jednak usłyszeli to wszyscy
- Kłóciłaś się z porywaczem?! - krzyczeli wszyscy
- Cisza! Ona ledwo siedzi! - uciszył ich Eddie. - Kłóciłaś się z porywaczem ?! - krzyknął dosadniej
- Zaczął gadać głupoty o śpiących królewnach czy coś.. - znowu szepnęłam
- Mów dalej.. - powiedział zrezygnowany Eddie - O tym pogadamy później.
- Później będę odpoczywała- uśmiechnęłam się do niego - Nie no dobra wracam do tematu.. Później zaczął mówić, że powinnam go pamiętać. Ja oczywiście nikogo nie pamiętam, więc mu to powiedziałam. Jednak jego odpowiedź już mnie przeraziła.. Powiedział, że może Eddison sobie to przypomni czy coś takiego, jak nigdy mnie juz nie zobaczy...sz- dodałam, gdy spojrzałam na Eddiego.
Na jego i reszty twarzy malował się coraz większy strach.
- Później zaczął gadać jeszcze straszniejsze rzeczy.. - ciągnęłam - Powiedział, że zawsze będę ja i on... Ja, wybrana..
- Wybrana? - krzyknął Fabian - Ale.. Nina?
- Ty jesteś wybraną? - zapytała spokojniej Amber
- Nie wiem. Przecież ty nią zawsze byłaś..- spojrzałam na Ninę - Naprawdę nie wiem o co mu chodziło..
- Wczoraj miałam coś podobnego do wizji.. - zaczęła Nina - Widziałam w niej siebie oddającą moce Wybranej. To na pewno o to chodzi. Teraz ty nią jesteś!
- Dlaczego oddawałaś moce Wybranej?
- Zaraz... - powiedział Fabian. - Ta książka.. O Wybranej, którą czytaliśmy na ostatnim zebraniu Sibuny. Pamiętacie ?
- Było w niej napisane, że Wybrana zmienia swoje ciało- powiedziała KT
- Było napisane, że Wybrana co jakiś czas się zmienia. Nadszedł czas zmiany. Teraz ty nią jesteś . - powiedział Fabian i wskazał na mnie
- Hola, hola.. Nie jestem żadną Wybraną. Nina zawsze nią była i będzie.. - wreszcie powiedziałam.. W sumie bardziej krzyknęłam. - Nie chcę być Wybraną!
- Pat.. - zaczął Eddie
- Nie, Eddie nie! Nie rozumiesz, że Wybrana nie może być z Osirionem?! - tym razem i Eddie posmutniał
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy... - powiedział Fabian
- Co było dalej ? - zapytała Nina, kończąc tą smutną wymianę zdań.
- Dalej zobaczyłam słońce, przydał się scyzoryk, rozcięłam sznur, walnęłam w okno ręką, przeszłam przez rozbite okno i biegłam jak najszybciej żeby zdążyć uratować Eddiego. Koniec... - mówiłam coraz bardziej opadając z sił.
- Skoro wszystko wiemy, uważam, że powinniśmy dać odpocząć Patrici - powiedziała KT
Ostatnio nawet dobrze się dogadywałyśmy. Oczywiście lepsze mam kontakty z Niną i Amber.. No i chłopakami, ale KT nie jest już taka zła..
Podeszła do mnie i mnie przytuliła. Każdy zrobił to samo i wyszli. Oczywiście Nina i Fabian wyszli za rękę, a Amber z Alfiem byli objęci. W pokoju został Eddie.
- Chodź. - powiedział podając mi rękę - pomogę Ci .
- W dojściu do łóżka ? - uśmiechnęłam się.
Tak naprawdę potrzebowałam tej pomocy. Ledwo siedziałam. Byłam wyczerpana.
- Widzę przecież. - powiedział Eddie. - No chodź.
Podałam mu rękę. Pomógł mi dojść do łóżka. Pocałował mnie w czoło i wyszedł. A ja nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam......
****
No i kochani.. Dzisiaj taki głupi rozdział, nie mam weny, ale postaram się, aby kolejny był lepszy. Czekam na bardzooo dużo komentarzy! Postarajcie się o trochę dłuższe.! Kochani naprawdę Wam dziękuję, za te 18 ostatnich! Mam nadzieję, że teraz będzie ich jeszcze więcej..! Może 20 ? Dobijcie, proszę: P Ale wtedy to normalnie nie uwierzę :P Proszę więc o chociaż 18 :*
Uwielbiam Was.
Wasza Paulina, TheNiuuniaaa. <3
Nie mogę uwierzyć, że pod ostatnim rozdziałem było 18 komentarzy! Uwielbiam Was!
To takie bardzo pozytywne uczucie, że nie umiem tego opisać. Dziękuję Wam bardzo i bardzo mocno! :*
Równie mocno dziękuję za dwie nominację. Byłam bardzo zaskoczona, bo dodałam dopiero dwa rozdziały. Jest mi niezmiernie miło i obiecuję, że będę się starała pisać coraz lepiej <3
A o to... :
Rozdział 3 :
- Opowiedz nam wszystko od początku - powiedziała Nina
- Czekaj Nino, jak się czujesz? Masz skręconą nogę ? Co z ręką ? - od razu zaczęła pytać Amber
- Skręcona noga, a ręka ok tylko zdarta ze skóry. Ale może lepiej by było jakbym usiadła. - powiedziałam ignorując pytanie jak się czuję, po czym od razu usiadłam na krześle.
Każdy zrobił to samo.
- Więc jak to się stało ? - ponownie zapytała Nina
- No więc tak.. Normalnie wsiadłam do taksówki tak jak widzieliście. Później jechałam dość krótko i taksówkarz kazał mi wysiąść i iść przez to pole, bo tam mieszka moja ciotka.
- Twoja ciotka mieszka na polu ? - zapytał zdezorientowany Alfie
- Odnoszę wrażenie, że nie. - szybko odpowiedziałam i kontynuowałam - No.. Tak więc nie wiedziałam nigdy gdzie mieszka moja ciotka. Byłam u niej jak byłam dzieckiem więc nie zdziwiło mnie, że może mieszkać gdzieś przez pole. Ale to nie było najdziwniejsze. Taksówkarz dał mi scyzoryk. Powiedział, że krzewy na pole są uparte i że lepiej sobie czymś pomóc. Choć nie zauważyłam takich dużych krzewów, wsunęłam scyzoryk do tylnej kieszeni spodni. Wzięłam tę torbę i szłam. Była tam jakaś chata. Podchodziłam coraz bliżej, aż w końcu ktoś walnął mnie z całej siły w tył głowy. Ocknęłam się w jakiejś ohydnej piwnicy, związana na jakimś zarwanym tapczanie. Siedział koło mnie człowiek.- nagle złapałam się za głowę, strasznie mi się w niej zakręciło. Na szczęście Eddie siedział obok.
- Mówiłem, że musisz odpocząć. - powiedział poważnym tonem
- Przecież to zrobię. Nie gorączkuj się. Dokończę.- powiedziałam, pogładziłam go po ramieniu i kontynuowałam.. Ponownie.. - Ten człowiek.. Nie wiem dokładnie jak wyglądał, bo mam szmery w głowie i w pamięci, ale dokładnie pamiętam co mówił..
- Co ? - szybko zapytał Fabian , za co zaraz skarciła go ręką jego dziewczyna, Nina.
- Najpierw trochę się pokłóciliśmy, za co oberwałam w głowę.. - szepnęłam, jednak usłyszeli to wszyscy
- Kłóciłaś się z porywaczem?! - krzyczeli wszyscy
- Cisza! Ona ledwo siedzi! - uciszył ich Eddie. - Kłóciłaś się z porywaczem ?! - krzyknął dosadniej
- Zaczął gadać głupoty o śpiących królewnach czy coś.. - znowu szepnęłam
- Mów dalej.. - powiedział zrezygnowany Eddie - O tym pogadamy później.
- Później będę odpoczywała- uśmiechnęłam się do niego - Nie no dobra wracam do tematu.. Później zaczął mówić, że powinnam go pamiętać. Ja oczywiście nikogo nie pamiętam, więc mu to powiedziałam. Jednak jego odpowiedź już mnie przeraziła.. Powiedział, że może Eddison sobie to przypomni czy coś takiego, jak nigdy mnie juz nie zobaczy...sz- dodałam, gdy spojrzałam na Eddiego.
Na jego i reszty twarzy malował się coraz większy strach.
- Później zaczął gadać jeszcze straszniejsze rzeczy.. - ciągnęłam - Powiedział, że zawsze będę ja i on... Ja, wybrana..
- Wybrana? - krzyknął Fabian - Ale.. Nina?
- Ty jesteś wybraną? - zapytała spokojniej Amber
- Nie wiem. Przecież ty nią zawsze byłaś..- spojrzałam na Ninę - Naprawdę nie wiem o co mu chodziło..
- Wczoraj miałam coś podobnego do wizji.. - zaczęła Nina - Widziałam w niej siebie oddającą moce Wybranej. To na pewno o to chodzi. Teraz ty nią jesteś!
- Dlaczego oddawałaś moce Wybranej?
- Zaraz... - powiedział Fabian. - Ta książka.. O Wybranej, którą czytaliśmy na ostatnim zebraniu Sibuny. Pamiętacie ?
- Było w niej napisane, że Wybrana zmienia swoje ciało- powiedziała KT
- Było napisane, że Wybrana co jakiś czas się zmienia. Nadszedł czas zmiany. Teraz ty nią jesteś . - powiedział Fabian i wskazał na mnie
- Hola, hola.. Nie jestem żadną Wybraną. Nina zawsze nią była i będzie.. - wreszcie powiedziałam.. W sumie bardziej krzyknęłam. - Nie chcę być Wybraną!
- Pat.. - zaczął Eddie
- Nie, Eddie nie! Nie rozumiesz, że Wybrana nie może być z Osirionem?! - tym razem i Eddie posmutniał
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy... - powiedział Fabian
- Co było dalej ? - zapytała Nina, kończąc tą smutną wymianę zdań.
- Dalej zobaczyłam słońce, przydał się scyzoryk, rozcięłam sznur, walnęłam w okno ręką, przeszłam przez rozbite okno i biegłam jak najszybciej żeby zdążyć uratować Eddiego. Koniec... - mówiłam coraz bardziej opadając z sił.
- Skoro wszystko wiemy, uważam, że powinniśmy dać odpocząć Patrici - powiedziała KT
Ostatnio nawet dobrze się dogadywałyśmy. Oczywiście lepsze mam kontakty z Niną i Amber.. No i chłopakami, ale KT nie jest już taka zła..
Podeszła do mnie i mnie przytuliła. Każdy zrobił to samo i wyszli. Oczywiście Nina i Fabian wyszli za rękę, a Amber z Alfiem byli objęci. W pokoju został Eddie.
- Chodź. - powiedział podając mi rękę - pomogę Ci .
- W dojściu do łóżka ? - uśmiechnęłam się.
Tak naprawdę potrzebowałam tej pomocy. Ledwo siedziałam. Byłam wyczerpana.
- Widzę przecież. - powiedział Eddie. - No chodź.
Podałam mu rękę. Pomógł mi dojść do łóżka. Pocałował mnie w czoło i wyszedł. A ja nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam......
****
No i kochani.. Dzisiaj taki głupi rozdział, nie mam weny, ale postaram się, aby kolejny był lepszy. Czekam na bardzooo dużo komentarzy! Postarajcie się o trochę dłuższe.! Kochani naprawdę Wam dziękuję, za te 18 ostatnich! Mam nadzieję, że teraz będzie ich jeszcze więcej..! Może 20 ? Dobijcie, proszę: P Ale wtedy to normalnie nie uwierzę :P Proszę więc o chociaż 18 :*
Uwielbiam Was.
Wasza Paulina, TheNiuuniaaa. <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)